MIŁOŚĆ SKOCZOWSKA – MIŁOŚĆ WŁOSKA

Recenzja magazynu Lady’s Club

Tytuł jest grą słów: „Ciao bambina” po włosku znaczy „Cześć kochanie”. Pamiętacie piosenkę Domenico Modugno „Ciao, ciao bambina”? Zuzanna Bojda, autorka sztuki „Ciało bambina”, której premiera odbyła się w piątek 20 kwietnia na Dużej Scenie Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, lubi bawić się słowami i konwencjami, lecz powód, dla którego zamieniła „ciao” na „ciało”, był bardziej złożony. Chociaż ciało, a szerzej, kobieca cielesność, mają w spektaklu duże znaczenie.

MAŁO KTÓRA OSOBA W MOIM WIEKU, ALBO NIECO STARSZA, wie, że Włosi podczas II wojny światowej przyjechali do Skoczowa. Ja znam tę historię, bo mój dziadek jest synem Sycylijczyka, który przebywał w Skoczowie przez chwilę – wyznała 25-letnia Zuzanna Bojda na dwa dni przed premierą.

SPEKTAKL „CIAŁO BAMBINA” młodej dramatopisarki to jej praca dyplomowa na Wydziale Reżyserii Dramatu Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Dyrekcji bielskiej sceny należą się słowa uznania za wyrażenie zgody na realizację tego znakomitego przedstawienia, które odwołując się do historii rodzinnej i lokalnej, dotyka jednak spraw powszechnych i uniwersalnych. Takich jak wojna, nienawiść, odwaga, strach, miłość, zbrodnia, religia, patriotyzm, zdrada. Reżyserii tego utworu podjęła się równie młoda Agata Puszcz, którą poznaliśmy z wyreżyserowanych wcześniej na Małej Scenie sztuk „Humanka” i „Pustostan”.

DUET PUSZCZ-BOJDA TO NIEJEDYNY PRZYKŁAD opanowania sceny przez niezwykłe, bardzo zdolne kobiety. W obsadzie, i to na pierwszym planie, znalazły się Wiktoria Węgrzyn, Anita Jancia-Prokopowicz, Oriana Soika, Marta Gzowska-Sawicka, Jagoda Krzywicka, Daria Polasik-Bułka i Jadwiga Grygierczyk. Scenografię przygotowała Ilona Binarsch, kostiumy Iga Sylwestrzak, a chór Natalia Firlej.

NIE JEST TO JEDNAK PRZEDSTAWIENIE FEMINISTYCZNE. Raczej kobieca opowieść magiczna, w której punktem wyjścia jest pojawienie się Włochów w Skoczowie. Żeby jednak zrozumieć sens sztuki, trzeba poznać przynajmniej kilka faktów z historii miasteczka nad Wisłą, położonego na Śląsku Cieszyńskim w połowie drogi między Bielskiem a Cieszynem. Do tej pory mówiąc Skoczów, mieliśmy w pamięci świętego Sarkandra i parogodzinną pielgrzymkę papieża Polaka na Kaplicówkę. Mało znane są zdarzenia wcześniejsze. Po I wojnie światowej, w styczniu 1919 roku, pod Skoczowem w wojnie polsko-czeskiej (jedynej w XX wieku) stoczona została krwawa bitwa, w której oddziały polskie pod dowództwem płk. Franciszka Latinika powstrzymały czeską inwazję na linii Wisły. Czesi parli wówczas na Bielsko. Dzięki temu w 1920 roku, po podziale Księstwa Cieszyńskiego, niewielki Skoczów znalazł się w granicach Polski. W 1931 roku w Skoczowie w dzielnicy Zabawa zaczęła się budowa stadionu sportowego. Otwierał go ówczesny wojewoda Michał Grażyński. Po wybuchu II wojny światowej na płycie boiska hitlerowcy gromadzili polskich jeńców. Miasteczko Skotschau znalazło się wtedy na trasie pociągów z zaopatrzeniem, nadzorowanych przez armię Benito Mussoliniego. Szlak kolejowy wiódł z Werony przez Wiedeń do Ostrawy, a stamtąd do Pierśćca przez Cieszyn. Jesienią 1940 roku w skoczowskiej fabryce kapeluszy zakwaterowano włoską kompanię królewskiej piechoty górskiej, zwaną Fanterią. Piechurzy pochodzili z wielu regionów Włoch: od bogatej północy po ubogą Sycylię na południu. W grodzie Trytona znalazło się wtedy około 160 Włochów w wieku 18-24 lat.

TO BYŁ ZWROTNY MOMENT W DZIEJACH SKOCZOWA i skoczowskich rodzin, które w większości pracowały w fabryce kapeluszy, koców i garbarni skór. Już we wrześniu 1939 roku naziści wywieźli wszystkich Żydów płci męskiej, a wkrótce wywiezieni zostali także polscy jeńcy. Hitlerowcy aresztowali i zamknęli w obozach prawie całą polską inteligencję ze Skoczowa i okolic. Część młodych Polaków uciekła do lasu i zasiliła oddziały partyzanckie. Zostały tylko kobiety. No i zostali żołnierze obu armii – Wehrmachtu i faszystów włoskich, pomagierów Hitlera. Niemcy byli surowi i zdyscyplinowani. Włosi, jak to oni, przedziwnie poubierani, hałaśliwi, niefrasobliwi, rozkrzyczani, roześmiani i przystojni. Często też kpili z Niemców w żywe oczy. Byli przy tym egzotycznie przystojni, pachnący czekoladą i pomarańczami. I tym czymś jeszcze, od czego dziewczynom i dojrzalszym kobietom robiło się dziwnie słodko, od czego czuły w brzuchach trzepot motylich skrzydeł.

W TYCH OKOLICZNOŚCIACH MAŁOMIASTECZKOWYCH hitlerowski dowódca wpadł na pomysł zorganizowania na Zabawie w Skoczowie turnieju piłki nożnej z udziałem drużyn złożonych z Niemców, Włochów i miejscowych Ślązaków. Założenia były takie, że wszyscy grają czysto i uczciwie, kwestie narodowościowe nie mają znaczenia, a wygra zespół najlepszy. Czyli że zwycięży sport! W praktyce było jednak inaczej – wygrać miała rasa panów. Włosi, którzy futbol znali lepiej, którzy otarli się o piłkę klubową i znacznie lepiej od Niemców ją kopali, doprowadzali ich do furii. Świetnie komentował to we współczesnym stylu jeniec-spiker sportowy (dobra rola Grzegorza Sikory), który w rozpędzie zamieniał się w Tomasza Zimocha i krzyczał: – Panie Turek, kończ pan ten mecz!… Niestety, to Niemcy z nim skończyli strzałem w tył głowy.

DO UTARCZEK NIEMIECKO-WŁOSKICH, nie tylko słownych, dochodziło także poza boiskiem, na przykład przed Kinem Elektrycznym. Hitlerowców doprowadzało do pasji, że czarnoocy Italjańcy, jak mówili miejscowi, cieszyli się wielkim powodzeniem u kibicujących im skoczowianek. Tak wielkim, że z niejednego wojennego romansu ta czy owa skoczowianka, panna czy mężatka, wychodziła z ogromnym brzuchem – i to nie od nadmiaru masła zjedzonego z zapasów na czarną godzinę, jak tłumaczyła się teściowej Zuzanna (świetna w tej roli, zwłaszcza w wątkach śpiewanych, Wiktoria Węgrzyn).

AUTORKA „CIAŁO BAMBINA”, ŚWIADOMA PUŁAPEK, w jakie wpędziłaby się, gdyby rzecz całą opowiedziała dosłownie, realistycznie, w konwencji fabularnej, odstąpiła od tego zamiaru i dała nam widowisko muzyczne niedosłowne, niejednoznaczne, symboliczno-ironiczne, a rzekłbym nawet, momentami groteskowe i komediowe. Spektakl uszyty został z kilku prawdziwych historii, ale też wymyślonych, nierzeczywistych, fantastycznych, wyobrażonych, wyimaginowanych, skompilowanych. Stał się dzięki temu zręcznie sfastrygowaną i poprowadzoną zabawą – zabawą teatralnymi konwencjami. Mamy więc cytaty – dosłowne lub nie – z Mickiewicza i Wyspiańskiego, mamy cytaty i tropy muzyczne z różnych epok, mamy chóry męskie – piłkarskie i żołnierskie – komentujące zdarzenia na wzór zaśpiewów antycznych. Mamy wreszcie celowe pomieszanie wątków: Włosi kochają Polki i na odwrót (wyróżniająca się rola Mateusza Wojtasińskiego jako Sebastiano), gestapowiec Hans (Michał Czaderna) kocha Żydówkę Abigail i kolekcjonuje jej majteczki (dobrze dobrana do tej roli Daria Polasik-Bułka), partyzant Bystry (Sławomir Miska) pojawia się i znika jak duch albo przybiera pomnikowe, aż śmieszne pozy. No i jest powabna, seksowna Zosia Dziewica (Oriana Soika), która nie została po wojnie rozstrzelana przez ubowców, ponieważ lekarz ginekolog zeznał, że nie oddawała się Niemcom i zachowała czystość, choć w mieście wszyscy wiedzieli, że kochała się i była kochana, bo uwielbiała swoje ciało i nagość. Tymczasem jej siostra skazana została na śmierć za cielesne zadawanie się z wrogiem…

KAŻDA Z BOHATEREK SZTUKI TO SKOMPLIKOWANY ŻYCIORYS WOJENNY, trudno go poznać do końca pod warstwą słów, prawd i półprawd. Spektakl staje się dzięki takiemu zabiegowi wyrazem uznania dla siły kobiet, które w nieciekawych, brutalnych czasach, tak brutalnych jak piłka nożna i wojna, wychodziły z opresji obronną ręką. A wychodziły dlatego, że dostosowywały się do sytuacji, zmieniały role, łamały stereotypy i bariery. Dziewica nie musiała zachować dziewictwa, Matka Polka (Marta Gzowska-Sawicka) nie stała cała wojnę na koturnie, Panna Młoda (Jagoda Krzywicka) nauczyła się sięgać po broń, Anka (Anita Jancia-Prokopowicz) była bardziej odważna niż niejeden mężczyzna. Tak naprawdę to one po cichu i mozolnie tworzyły historię, a panowie… no cóż… byli jakby w tle. Tworzyli cień, hajlowali, maszerowali, śpiewali w chórze (nawiasem mówiąc, wykonywali pieśni perfekcyjnie – brawo!), kopali piłkę, aresztowali, przesłuchiwali, strzelali, zabijali, zdradzali. I Włosi, i Niemcy, i nasi… świętych nie było. Nawiasem mówiąc, wysługiwanie się Niemcom nie wyszło Włochom skoczowskim na dobre… Z tych, którzy stacjonowali w mieście, niewielu dotarło z powrotem na Półwysep Apeniński.

TWORZĄC TEN RÓŻNORODNY KOKTAJL POSTAW I KONWENCJI, Zuzanna Bojda i Agata Puszcz nie kpią z nikogo i nikogo nie oceniają. Charakterystycznym momentem przedstawienia jest swoista litania, jaką Ksiądz od Piotra i Pawła (znakomity w tej roli Adam Myrczek) odmawia do cudownych obrazów Matki Boskiej. Do wielu cudownych obrazów: Częstochowskiej, Ostrobramskiej, Katyńskiej, Fatimskiej… Ale także do Matki Boskiej spoza obrazów, spoza ram, spoza spraw i tematów, których nie da się ująć, opisać, omówić, do Matki Boskiej przełamującej schematy i powszechne wyobrażenia. Modli się więc także do Matki Boskiej Skoczowskiej, którą uosabia Zosia Dziewica w koronie z papieru, wstążek jedwabiu i plastikowych różowych rurek do napojów (etno-korony grające w przedstawieniu to przepiękne rękodzieło Beaty Bojdy, znakomitej makijażystki i projektantki, mamy Zuzanny Bojdy). Ów kapłan w przedstawieniu zgodził się udzielić ślubu w lesie, choć zwykle udzielał tylko w świątyni. I zgodził się udzielić błogosławieństwa dziewczynie pod nieobecność pana młodego. Ten fragment pokazuje, że w szczególnych okolicznościach zdobywamy się na czyny wykraczające poza społeczne umowy, poza konwencje. Zuzanna Bojda wymieszała więc celowo kostiumy, figury, postawy i symbole, żeby z tych drobnych zderzeń wyłuskać nową jakość, żeby przez słowa-klucze o bohaterstwie, patriotyzmie, bieli i czerwieni, przez ulotki „Wolny Skoczów” ze znakiem Polski Walczącej, przez gestapowskie mundury i koszulki piłkarskie dojrzeć nagiego i bezbronnego człowieka, całą jego złożoność, zagubienie, rozedrganie, bolesność i uwikłanie. I to się jej i twórcom tego przedstawienia nad wyraz dobrze udało.

STANISŁAW BUBIN

TWÓRCY
Autor – Zuzanna Bojda
Reżyseria – Agata Puszcz
Scenografia i wideo – Ilona Binarsch
Kostiumy – Iga Sylwestrzak
Muzyka – Krzysztof Maciejowski
Przygotowanie chóru – Natalia Firlej
Choreografia – Mikołaj Mikołajczyk

OBSADA
Zuzanna – Wiktoria Węgrzyn
Anka – Anita Jancia-Prokopowicz
Zosia Dziewica – Oriana Soika
Bystry (Partyzant) – Sławomir Miska
Matka Partyzanta – Marta Gzowska-Sawicka
Panna Młoda – Jagoda Krzywicka
Abigail (Żydówka) – Daria Polasik-Bułka
Hans – Michał Czaderna
Sebastiano – Mateusz Wojtasiński
Komentator – Grzegorz Sikora
Ksiądz – Adam Myrczek
Syrena – Jadwiga Grygierczyk
Chór sportowy – Tomasz Lorek, Rafał Sawicki, Piotr Gajos, Kazimierz Czapla, Jerzy Dziedzic, Grzegorz Margas, Maciej Kulig, Łukasz Kaczmarek (gościnnie), Michał Zgiet (gościnnie)

Premiera: 20 kwietnia 2018

ZDJĘCIA JOANNA GAŁUSZKA

PLAKAT TOMASZ TOBYS (FOT. DOROTA KOPERSKA)

Napisano w Aktualności
Archiwum

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress