ODLOTOWA OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI. Recenzja

STANISŁAW BUBIN

To duża sztuka, choć na Małej Scenie. Przez dwie godziny, w niezłym tempie, piękna i powabna Oriana Soika (Helena) oraz przystojny, rzec by można charyzmatyczny Mateusz Wojtasiński (Bob) przykuwają uwagę widzów do tego stopnia, że nikt czasu nie liczy, a wszyscy bawią się przednio. Jest i do śmiechu, i do utoczenia refleksyjnej łezki, a warto też – jeśli kto w pierwszym rzędzie siedzi – napić się z aktorami w czasie spektaklu dobrego wina. Jak szaleństwo, to szaleństwo!…

W Teatrze Polskim w Bielsku-Białej odbyła się premiera spektaklu „Szaleństwo nocy letniej”, który powstał w ramach nowego projektu Off Road – cyklu kameralnych realizacji, tworzonych obok głównego repertuaru z inspiracji samych aktorów. Sztukę szkockich autorów, Davida Greiga i Gordona McIntyre’a, znakomicie wyreżyserował Witold Mazurkiewicz, wprowadzając do dwuosobowej obsady dodatkowe postaci (z dykty), pomysłowo animowane jak w teatrze lalkowym, obrazy generowane komputerowo oraz znakomite ilustracje muzyczne i wykonywane na żywo piosenki. Brawo za aranżacje muzyczne i kostiumy inspirowane epoką, to jest przełomem lat 80. i 90., kiedy toczy się – w Edynburgu – akcja przedstawienia.

O czym jest ta słodko-gorzka komedia o zabarwieniu kryminalnym? Odpowiedź ogólna brzmi: o stanie umysłu trzydziestopięciolatków, którzy przedstawiają nam się w trzeciej osobie, co nadaje przedstawieniu swoistego, specyficznego wydźwięku. Bob opowiada o Helenie, ona – o nim. Jak się widzą i co przy tym czują. W warstwie fabularnej to zgrabnie, ze świetnymi skrótami myślowymi i wizualnymi opowiedziana historia o prawniczce specjalizującej się w rozwodach i drobnym gangsterze, którzy pewnej weekendowej nocy spotkali się w pubie, jak to w Szkocji! Ona samotna, po uczuciowych, boleśnie zakończonych przejściach, on z życiowym dorobkiem w postaci krnąbrnego 16-latka i bossem mafii na karku, ponieważ zwinął mu kasę ze sprzedaży auta. Nie chciał tego robić, lecz nie zdążył do banku, gdzie miał ją złożyć w sejfie, toteż trzymał forsę przy sobie i rozważał, gdzie ją schować. Helenę spotkał przypadkiem. Co można robić, gdy zapada duszna, parna noc, zbiera się na burzę, a napięcie seksualne – w miarę wypitego alkoholu – rośnie i rośnie? I gdy oboje wydają się sobie coraz piękniejsi? Hamulce puszczają! Można próbować wypić jeszcze więcej, a potem rzucić się w otchłań dzikiego, namiętnego, zachłannego seksu, co też oboje czynią. Sytuacja łóżkowa zaprezentowana została rewelacyjnie, a nogawka rajstopy, smętnie zwisająca nazajutrz na udzie Heleny, to drobny, lecz mistrzowski smaczek tej sceny.

Wygląda na to, że dla kochanków liczy się tylko dziś, jutra może nie być. Jednak po skacowanej i roznegliżowanej nocy Bob i Helena rozstają się z lekkim zażenowaniem – to było przeżycie jednorazowe, świetne, lecz nic poza tym. On musi coś zrobić z forsą, ona przebrać się, by zdążyć na ślub w roli druhny. Dzwony kościelne już wzywają! Jest oczywiście za późno, żeby dotrzeć na miejsce tam, gdzie chce się dotrzeć. Trzeba biec, żeby zdążyć, ale zdążyć się nie da. Głowa boli, w ustach zasycha… W tej galopadzie po ulicach Edynburga wpadają na siebie po raz kolejny, na schodach do katedry. I nagle dociera do nich, że owa noc przesilenia letniego nie była zwykłą przygodą, że są dwojgiem w średnim wieku, na życiowym zakręcie. I być może jeszcze mogą coś zrobić ze swoim życiem, jeśli nie chcą wypaść z tego zakrętu. Oboje mają po trzydzieści pięć lat i dochodzą do wniosku, że jeśli czegoś nie zrobią teraz – nie zrobią już nigdy. I Bob namawia Helenę, żeby wydali piętnaście patyków, które ma w torbie. Nie jest łatwo, ale próbować trzeba. Wysyłają kasę do biednych i bezdomnych (ja też dostałem kopertę z odpowiednią zawartością), wydają na gitarę, ubrania i alkohol. I na prom do Belgii, choć tego akurat nie wiemy. Do końca weekendu daleko, prom odpływa w poniedziałek, dużo czasu, szaleństwo obojga dopiero się zaczyna…

Gdyby tę opowieść traktować poważnie, byłaby to niespecjalnie budująca historyjka o dzikiej miłości, seksie, używkach i rocku. W sam raz dla młodej, niezbyt wymagającej widowni, dla której ważny jest tylko feeling. Na szczęście tak się nie stało, bo komedia romantyczna (choć nie do końca romantyczna, biorąc pod uwagę soczyste słownictwo kochanków) rządzi się swoimi prawami – to nie moralitet, lecz refleksyjna, zwariowana, odlotowa opowieść o rodzącym się uczuciu, o miłości, która ma szansę rozwinąć się i przetrwać dłużej niż tylko tę jedną gorącą noc. O miłości silniejszej, niż pieniądze do wydania, która jest w stanie trwale połączyć prawniczkę i złodzieja. Musimy wierzyć, że tak się stanie, że oboje odetną się od tego, co było kiedyś i zaczną budować przyszłość na pokładzie poniedziałkowego promu do Zebrugge. Początek tygodnia, czyli początek nowego życia.

Jednak nie wybiegajmy zanadto w przyszłość, bawmy się dobrze z Orianą Soiką i Mateuszem Wojtasińskim, bo widać po przedstawieniu, że oboje też się świetnie bawią. Wierzmy, że rankiem czar nie pryśnie i życie bohaterów nie wróci na poprzednie tory. I że będą żyli długo i szczęśliwie, nucąc piosenki szkockiego zespołu Jesus and Mary Chain.

Gorąco polecam to przedstawienie (chyba nawet nie muszę, bilety wyprzedane są na długo w przód), jako że zawiera ono sporo ciekawych rozwiązań scenicznych, włączających także publiczność do zabawy. Poza tym w kostiumach Igi Sylwestrzak, w muzyce i aranżach do songów Krzysztofa Maciejowskiego i scenografii Małgorzaty Jankowskiej ukrytych zostało sporo cytatów i nawiązań do filmów i wydarzeń z tamtych czasów. Na przykład wężowa marynarka, w której paraduje Bob, zainspirowana została marynarką Nicolasa Cage’a z kryminału „Dzikość serca” z 1990 roku. Można się zatem dodatkowo zabawić, odgadując kolejne znaczenia ukryte w „Szaleństwie nocy letniej”.

PS. Taki drobiazg na koniec: w Szkocji obowiązuje ruch lewostronny, więc Helena-Oriana, imitując jazdę samochodem po Edynburgu, powinna zmieniać biegi lewą ręką, nie prawą. Jeśli ma to jakieś znaczenie.

TWÓRCY: David Greig, Gordon McIntyre SZALEŃSTWO NOCY LETNIEJ. Obsada: Helena – Oriana Soika, Bob – Mateusz Wojtasiński. Przekład Elżbieta Woźniak, reżyseria Witold Mazurkiewicz, scenografia Małgorzata Jankowska, kostiumy Iga Sylwestrzak, muzyka ilustracyjna i aranże songów Krzysztof Maciejowski, oprac. muzyczne Witold Mazurkiewicz, przekład piosenek Tomasz Dutkiewicz, Elżbieta Woźniak, reż. wideo Michał Łuka. Premiera 26 października 2018.

ZDJĘCIA DOROTA KOPERSKA, PLAKAT TOMASZ TOBYS

Napisano w Aktualności
Archiwum

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress