STANISŁAW BUBIN
Raymond Devos, nieżyjący już francuski humorysta i komik, znany z wyrafinowanych kalamburów i surrealistycznego humoru, powiedział kiedyś: „Nasza planeta byłaby jednym wielkim wybuchem śmiechu, gdybyśmy, kiedy wszystko idzie dobrze, śmiali się równie głośno, jak głośno jęczymy, gdy jest źle”. Przypomniała mi się ta opinia, kiedy zakończyłem czytać wydaną właśnie przez Iskry książkę Jacka Szczerby „Humor zza kulis”. To dwadzieścia wywiadów z polskimi aktorami, reżyserami, scenarzystami, kabareciarzami i stand-uperami na temat poczucia humoru w środowisku artystycznym – w niedawnej przeszłości i teraz. Wyłania się z niej ciekawy obraz nie tylko tej grupy zawodowej, ale i nas wszystkich, Polek i Polaków. Czy umiemy rozśmieszać siebie i innych? Jak śmiech wpływa na życie i relacje między nami? I co obecnie dzieje się z naszym poczuciem humoru? Dlaczego stajemy się coraz bardziej posępni?
Rozmowy Jacka Szczerby czyta się szybko i z zadowoleniem, często wybuchając głośnym śmiechem, ponieważ zbiór nasycony jest anegdotami, kawałami, zabawnymi powiedzonkami, często wyrafinowanymi, ale też przaśnymi, grubiańskimi, niekiedy bardzo gorzkimi. Jak w życiu bywa. Kiedy wywiadowany rozmówca mówi na przykład „kurwa”, to dziennikarz zapisuje tę „kurwę” bez pruderyjnych kropek i gwiazdek, a kiedy pada „chuj” i „pierdolić”, to oczywiście jest dokładnie tak samo. Dlatego opowieści są soczyste pod względem językowym i skrzą się dosadnym humorem.
Na przykład podam taką historię, opowiedzianą przez Bohdana Łazukę o Adolfie Dymszy: „Dymsza mieszkał w Międzylesiu. Tam ciągle nagabywał go gość, który lubił się napić. W końcu Dymsza wpadł na pomysł: Dostaniesz ode mnie miesięczną pensję. Codziennie masz stać za tym chojakiem. Ja przechodzę, a ty mnie straszysz. I codziennie odbywał się ten sam skecz. Bez widowni. Za piętnaście dziesiąta wieczorem facet stał za chojakiem. Dymsza przechodził obok, facet wyskakiwał z krzykiem: Mistrzuniu, huuu! A Dymsza na to: Pierdol się! I szedł dalej”.
Albo opowieść Łazuki o Kazimierzu Kutzu: „Dostałem za Dołęgę (rolę prezydenta Dołęgi, szefa korporacji Polski Beton w sztuce Eustachego Rylskiego „Netta”, 1998, przyp. red.) różne nagrody. Kilka lat później zadzwoniłem do Kazika: Patrz, kurwa, od tamtej pory nikt mi nic nie zaproponował, nawet żebym tylko przeszedł przed kamerą jak Hitchcock w swoich filmach. A on mówi: Po chuj żeś się wychylił. Przecież to jest kraj dla średniaków, takich na 3+. Koledzy, którzy grali gorzej od ciebie, grają do dziś.
Wśród rozmówców Jacka Szczerby, oprócz wspomnianego Bohdana Łazuki, są również Marek Piwowski, Jerzy Stuhr, Daniel Olbrychski, Jerzy Kryszak, Krzysztof Hanke, Krzysztof Jaroszyński, Andrzej Strzelecki, Andrzej Grabowski, Andrzej Rosiewicz, Janusz Majewski, Artur Barciś, Piotr Gąsowski, Katarzyna Skrzynecka, Zbigniew Buczkowski, Tadeusz Ross, Artur Andrus, Marian Opania, Ewa Dałkowska i Tomasz Miernowski oraz Rafał Rutkowski. Mistrzowie dowcipu na scenie, przed kamerami, za kulisami, a także w życiu prywatnym, od strony, jakiej nigdy wcześniej nie znaliśmy. Oczywiście można zapytać, dlaczego autor zdecydował się na taki właśnie wybór artystów i czy jest on reprezentatywny? Odpowiedź jest prosta: nie jest i nie mógł być, nie ma bowiem jednolitego środowiska, jednej reprezentacji zawodowej, jednego stowarzyszenia ludzi dowcipnych. Na przeszkodzie stanęło wiele czynników, wśród nich nieubłagany upływ czasu. Zamiar autora był ambitny, na jego liście znalazło się dużo więcej nazwisk, lecz nadeszła pandemia, niektórzy twórcy, chętni na wywiady, ostatecznie nie doczekali się spotkań (na przykład Jerzy Gruza i Janusz Kondratiuk), a inni – mimo wielokrotnych próśb i nalegań – nie wyrazili zgody na rozmowę (Janusz Rewiński). Jak wspomina dziennikarz, zbieranie materiałów do książki przeciągnęło się do ponad trzech lat, toteż spośród tych, z którymi rozmawiał, nie ma już z nami Jerzego Stuhra, Tadeusza Rossa, Andrzeja Strzeleckiego i Janusza Majewskiego. Opowieści o śmiechu i humorze są zatem ostatnimi w ich bogatym, pełnym rozmaitych wydarzeń i dokonań życiu. Tym ciekawiej się je czyta.
Autor zebranych w książce wywiadów nie uporządkował ich w układzie alfabetycznym, po prostu stworzył zbiór ciekawych, niekiedy fascynujących, swobodnie podanych zapisów, które przybliżają nam artystów z jednej strony, a z drugiej w jakiś sposób szkicują obraz zmian zachodzących także w tej grupie. Bo nic nie stoi w miejscu, wszystko się zmienia. Inne podejście do życia i zawodu mieli aktorzy starej daty, naznaczeni przez biedę, wojnę i poprzedni ustrój, inne zaś mają ci z młodszego pokolenia, wychowani w demokracji, w nowym lepszym świecie politycznym, obyci w technologiach cyfrowych, z internetem za pan brat. Z wywiadów wynika wyraźnie, że takich mistrzów anegdoty i humoru, jak na przykład Gustaw Holoubek, po prostu już nie ma, nie rodzą się. Z łezką w oku można wspominać Ludwika Sempolińskiego, Adolfa Dymszę, Adama Hanuszkiewicza, Kazimierza Kutza, Aleksandra Bardiniego, Zdzisława Maklakiewicza, Jana Himilsbacha, Stanisława Bareję, Kazimierza Rudzkiego… Im było trudniej i szarzej, tym bardziej błyszczało ich poczucie humoru. Wystarczy wspomnieć choćby Stanisława Tyma czy Zenona Laskowika. Kiedyś królowały dowcipy subtelne, aluzyjne, ironiczne, inteligentne. Dziś wykonawcy często na siłę dopasowują humor do odbiorców, obniżają poziom i balansują na granicy dobrego smaku (przeważają z ich strony opowieści o ruchaniu i piciu wódy, jak powiedział jeden z aktorów). Wystarczy obejrzeć nagrania popularnych youtuberów i stand-uperów, a nawet kabaretów występujących w stacjach komercyjnych. Mówi o tym między innymi popularny artysta estrady Rafał Rutkowski.
Internet i memy zmieniły jakość dowcipów, każdy może dorobić śmieszne zdanie do zdjęcia, nakręcić rolkę i wrzucić ją do sieci. Technika zabiła sztukę opowiadania dowcipów, a królami śmiechu stali się teraz Rafał Pacześ i Piotr Zola Szulowski. Na ich występy walą dzikie tłumy. Wiedzieliście? Jeśli nie, to znaczy, że urodziliście się dawno temu, w erze humoru bardziej wysublimowanego, mimo wszystko nie tak brutalnego, choć pikantnego, zdystansowanego do świata, błyskotliwego.
„Humor zza kulis” to dwadzieścia nostalgicznych rozmów o świecie, który powoli przemija, o rzeczywistości, która na co dzień może nie była taka zabawna, mimo to rozśmieszała do łez – ze względu na zabawne sytuacje, na ratujące przed głupotą kawały. Dziś, niestety, także w tym środowisku widać ostre podziały polityczne na prawaków i lewaków (wystarczy przeczytać rozmowę z Ewą Dałkowską), przez co posępniejemy coraz bardziej. Zmienił się także charakter zawodu. Aktorzy mniej czasu spędzają ze sobą, mniej rozmawiają, jak my wszyscy, środowisko opanowała żądza pieniądza, o powodzeniu decydują sprawny management, obecność w telewizji, w teleturniejach, w telenowelach i serialach, w reklamie, na scenie, w kabarecie i przed mikrofonem. Społeczny aspekt śmiechu zmienia się, śmiech już nie jest taki nieodzowny, choć naukowcy przekonują, że musimy się śmiać, bo inaczej zwariujemy, będzie coraz więcej aktów przemocy. Skoro tak – gorąco polecam „Humor zza kulis”. Mnie tak książka pobudziła, ożywiła, rozbawiła. A także wzruszyła i wywołała tęsknotę za inteligentnym humorem, który już, niestety, chyba odszedł na zawsze. Bo, jak powiedziała Katarzyna Skrzynecka, „żartować można ze wszystkiego, ale nie ze wszystkimi”. Też mam takie wrażenie, zwłaszcza dzisiaj.
Ciekawe wywiady przybliżyły i pokazały znanych artystów z zupełnie innej strony. Choćby dlatego warto po nią sięgnąć. Na zachętę jeszcze jedna barwna opowieść Bohdana Łazuki o Kazimierzu Rudzkim i stołecznym Teatrze Syrena: „Syrena potrzebowała różnych wykonawców. W chórze operetki był szmirus – z fioletowym nosem i z fryzurą z przedziałkiem – który miał bilet wizytowy: Giovanelli Oryginal, jedyny w Polsce imitator krokodyli. Jedną z rewii Syreny otwierał Stefan Witas, śpiewając jeszcze przed kurtyną, z laseczką, w stylu fin de siècle tarantelę Hiszpańskiej syn krainy, rzekł do dziewczyny. Spektakl ruszał o 19.00, a obyczaj był taki, że jeśli o 18.30 nie było jakiegoś aktora, to się odwoływało albo szukało zastępstwa na całej kuli ziemskiej. Kiedyś o 18.30 nie było Witasa. Wtedy ten Giovanelli powiedział do Rudzkiego: Dyrektorku, dla mnie to małe Miki. Znam to na pamięć. Naprawdę? No to proszę. Dali mu frak, melonik, przeuroczy Wiktor Osiecki, tata Agnieszki, był akompaniatorem. I Giovanelli zaczyna: Hiszpańskiej syn krainy, trarira rira. I tak 67 zwrotek poleciał: Trarira rira. Rudzki stał za kulisami. Pierwszy raz widziałem, jak on gryzł liny, którymi się podnosi kurtynę – ze śmiechu i z rozpaczy. Mało tego. W finale Giovanelli chciał zatańczyć. Podrzucił laseczkę, ale jej nie złapał. Spadła na siwą głowę Osieckiego. Po występie Giovanelli klepnął Rudzkiego: No co, dyrektorku, uratowałem!“
O autorze: Jacek Szczerba, dziennikarz i publicysta, znany przede wszystkim z wywiadów przeprowadzanych z gwiazdami polskiej sceny filmowej i kabaretowej. Specjalizuje się w tematyce kulturalnej. Jego lekki styl prowadzenia rozmów sprawia, że wywiady są nie tylko interesujące, ale również pełne humoru, a przy tym dają unikalny wgląd w świat artystów, który na co dzień pozostaje ukryty przed widzami. Pracuje w dziale kultura „Gazety Wyborczej”. Z koleżanką z redakcji, Katarzyną Bielas, napisał książkowe wywiady-rzeki z Andrzejem Łapickim „Po pierwsze, zachować dystans” i z Tadeuszem Konwickim „Pamiętam, że było gorąco”. Sam rozmawiał z Jerzym Hoffmanem w książce „Po mnie choćby Potop?”. Zredagował „Dzienniki 1982-2005” Andrzeja Łapickiego i wspomnienia Ewy Frykowskiej „Słodkie życie”. Z Grzegorzem Jankowskim nakręcił serię dokumentów „Filmy o filmach”, między innymi o „Pociągu” Jerzego Kawalerowicza, „Pożegnaniach” Wojciecha Hasa, „Dreszczach” Wojciecha Marczewskiego i „Salcie” Tadeusza Konwickiego.
Jacek Szczerba, „Humor zza kulis. Rozmowy o poczuciu humoru w środowisku nie tylko aktorskim”. Wydawnictwo Iskry (www.iskry.com.pl), Warszawa 2024. Biblioteka Stańczyka. Str. 332, oprawa miękka z obwolutą. Na obwolucie wykorzystano rysunek © Andrzeja Czeczota. Książkę można zamówić z rabatem w księgarni internetowej Liber w zakładce https://liber.pl/pl/info/wydawnictwo-iskry-98.html.