MAZURY BEZ CIEBIE STAŁY SIĘ SZARE, KRÓL ZDJĄŁ KORONĘ… Recenzja

STANISŁAW BUBIN

Tym, którzy z jeziorami i jachtingiem niewiele dotąd mieli wspólnego należy się wpierw wyjaśnienie. Tytułowa szanta to pieśń żeglarska. Najnowszy kryminał Wojciecha Wójcika osnuty został wokół szanty poświęconej Królowi Mazur. „Wyśpiewam wam zaraz historię przedziwną, / Z tamtych szalonych, mazurskich lat, / Choć tamte jeziora już dawno umarły, / A jej bohater pod kilem żre piach”. Pewien człowiek ochrzczony został przez wodniaków królewskim przydomkiem, lecz ile prawdy o nim znalazło się w utworze, a ile było zmyśleń? Słowa o tym, że ktoś „żre piach” w jeziorze brzmiały tyleż brutalnie, co i poetycko, w rzeczywistości morderca pojawił się na lądzie. Dokładniej – na brzegu jeziora Bełdany, w dawnym budynku PTTK, obecnie sposobionym na muzeum żeglarstwa w gminie Ruciane-Nida.

Wojciech Wójcik „Szanta”. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2025. Oprawa miękka ze skrzydełkami, str. 560. Premiera 29 kwietnia 2025.

Wojciech Wójcik oprócz tego, że jest pisarzem, w wolnych chwilach również zapalonym turystą. Zna doskonale Mazury, Podlasie, Suwalszczyznę, przemierzył wschodnią Polskę pieszo i na rowerze. Osadzenie akcji powieści w mazurskich realiach przydało jej wiarygodności, jakby to był w znacznej części reportaż krajoznawczy. Rynnowe Bełdany, długie na ponad dwanaście kilometrów, Mazurski Park Krajobrazowy, nadbrzeżne sosny i świerki Puszczy Piskiej, wyspa Siekierniak, wiele ośrodków wypoczynkowych, w sezonie jedno z najbardziej uczęszczanych i zatłoczonych jezior mazurskich, dobrze rozwinięta linia brzegowa, zatoczki, strome zejścia, trzcinowiska… Doskonale oddany klimat jeziora. Żaglówki, fachowe nazwy takielunku, lin, osprzętu, masztów, nocne ogniska, śpiewy. Byłoby fantastycznie, gdyby nie martwe ciała! Dwa na początek. Tragedia, która poruszyła nie tylko miejscową ludność, ale postawiła na nogi lokalną policję i ekipę śledczą z Warszawy.

Najpierw zginął bowiem profesor Preuss, naukowiec, kolekcjoner, artysta malarz, inicjator założenia nad jeziorem muzeum żeglarstwa, a wkrótce potem zamordowana została pani Malwina, prawa ręka profesora, której gmina powierzyła stanowisko kierowniczki muzeum in spe. To śmierć profesora ściągnęła nad jezioro ekipę policyjną ze stolicy, zbyt wiele wokół niej było tajemnic. Wyglądało na to, że Preuss rozstał się z życiem dobrowolnie – wziął sznur, zawiązał wokół szyi pętlę i powiesił się w piwnicy, patrząc na swój własnoręcznie namalowany obraz, przedstawiający widok na Bełdany i jego ukochaną, postać z wielu malunków. Profesor nie był genialnym malarzem, można rzec przeciętnym, ale gmina urządzała mu cykliczne wystawy i ceniła za ogromną pasję kolekcjonerską. Z jakiego powodu targnął się na życie? Co nim kierowało? A może w zbiorach Preussa kryły się rzeczy tak cenne, że złodziej poważył się na morderstwo, próbując wymusić na nim informację o miejscu ukrycia najcenniejszych artefaktów? Kiedy życie w swoim biurze straciła Malwina, kierowniczka przyszłego muzeum, wiadomo już było, że nad jeziorem objawił się morderca, a być może nawet morderca-szaleniec, bo nie tylko zabił nożem tę kobietę, ale także – o zgrozo! – obciął jej piękne rude włosy. Czy zginęła dlatego, że coś wiedziała o skarbach ukrytych w zbiorach profesora? W to należało raczej wątpić.

Każdy dzień przynosił nowe sensacje. I jak to u Wojciecha Wójcika bywa, rozwiązania zagadki należało szukać w przeszłości. Następczynią Malwiny na stanowisku kierowniczki muzeum została Jagoda Matusiak, młoda, inteligentna muzealniczka, która otarła się o wielki świat, pracując niegdyś w Luwrze. Cały jej personel stanowiły jeszcze dwie inne miejscowe kobiety. Zadaniem tej trójki było uporządkowanie zbiorów, skatalogowanie, przygotowanie pomieszczeń i sporządzenie planu ekspozycji. Obecność policji w budynku, ślady krwi i wścibstwo miejscowych nie ułatwiały im pracy, niemniej Jagoda szybko odkryła, że poprzednia kierowniczka obsesyjnie interesowała się starą legendą żeglarską o Królu Mazur. Dziewczyny ruszyły w teren śladami szanty, intuicyjnie wyczuwając, że w tej opowieści należy szukać klucza do rozwiązania zagadki.

Widok na jezioro Bełdany. Fot. Wiki Commons

Niewiadomych było jednak więcej. Na miejscu pojawiła się bystra dziennikarka, rzekomo studentka wydziału dziennikarstwa, pisząca dla niszowego portalu uniwersyteckiego, która jednak miała zdumiewająco rozległą wiedzę o profesorze i jego otoczeniu. Do swojego śledztwa zaangażowała byłego policjanta Huberta Langego, człowieka z mroczną przeszłością, udającego teraz leśnika, a faktycznie męża miejscowej leśniczki, która opuściła lasy nad jeziorem ze względu na zły stan zdrowia. To właśnie Hubert nad leśnym jeziorem znalazł odcięty czarny warkocz innej kobiety i doszedł do wniosku, że gdzieś w lesie pod krzakami albo na dnie jeziora znajdują się zwłoki kolejnej ofiary zwyrodnialca. Po pewnym czasie jedno było już pewne – morderca nie powstał w wyobraźni miejscowych, nie był postacią z szanty ani widmem utkanym z mazurskiej mgły. Okazał się przerażająco realny i brutalny. Czaił się bliżej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać i uderzał znienacka. Jego znakiem charakterystycznym były obcięte włosy ofiar. Nie darował nawet zwykłej plastikowej lalce dla dziewczynek, ją też bezwzględnie oskubał.

Atmosfera nad Bełdanami gęstniała z dnia na dzień. Swoje niezależne śledztwa prowadzili Hubert i rzekoma dziennikarka, policja, Jagoda i jej pracowniczki. Zbierali okruszki faktów, znajdowali dokumenty z przeszłości i zataczali kręgi, które przez dłuższy czas nie zbliżały ich do celu. Komu zależało na zatopieniu historycznej Rybitwy, łodzi żeglarskiej należącej do muzeum i przycumowanej do kei? Skąd wzięła się krew na poduszkach w kajucie? Co się kryło nad Krutynią, którą przed wojną pływał Melchior Wańkowicz tropami Smętka? Gdzie zniknęła cenna ikona z Madonną płaczącą żywymi łzami? Jaką rolę w życiu profesora Preussa odegrali starowiercy i pewna niskorosła mniszka? Jaka tajemnica kryła się za tragedią na wodzie sprzed lat, w wyniku której po wybuchu butli z gazem zginęły na łodzi dwie Anny? I gdzie ukryte zostało ciało Króla Mazur? Dlaczego w porzuconym samochodzie pewnej warszawianki znalazł się pagaj, rodzaj wiosła używanego do manewrowania jachtami? Takich tajemnic w powieści Wojciecha Wójcika znajdziemy mnóstwo, toteż nic dziwnego, że grubą książkę pochłaniamy od razu, z wypiekami na twarzy, zaintrygowani wieloma wątkami kilku pozornie prostych spraw, gnani ciekawością, kto i dlaczego zaczął grasować nad fascynującymi Bełdanami. Będziecie zaskoczeni, jak bardzo przeszłość może wpływać na teraźniejszość. Autor cały czas starannie dozuje rozmaite informacje. Te niewielkie elementy fabularne powoli zaczynają układać się w przejrzysty obraz, aż dojdziemy do grande finale, w którym dowiemy się wszystkiego. No i oczywiście będziemy zaskoczeni, bo – być może – nie byliśmy zbyt uważni w śledzeniu szczegółów. Ale to już problem każdego czytelnika.

Muszę jeszcze na koniec stwierdzić, że ogromną zasługą autora było wprowadzenie w osnowę „Szanty” kultury starowierców, zapomnianej, pokrytej patyną czasu, a przecież jakże interesującej. Oczami wyobraźni w trakcie lektury widziałem cerkiew zwieńczoną baniastą złocistą kulą i złamanym krzyżem, charakterystyczne drewniane chałupy, a także gruntowe, słabo utwardzone drogi, zieleń łąk, szklaną taflę jeziora. I słyszałem ciszę, brzęczenie owadów, śpiew ptaków i sygnaturki. Ta stara kultura religijna, naznaczona trwaniem i lękiem w poczuciu nadciągającego końca świata, budzi nadal zainteresowanie i autor świetnie je podsycił. Pewien fragment książki dotyczył także bani, parowej łaźni. Wierny, który zdecydował się z niej skorzystać, powinien wysmagać się brzozowymi witkami, potem wylać na siebie wiadro zimnej wody lub wykąpać się w jeziorze. I tak się stało, a potem brzozowe witki nieoczekiwanie znalazły się na jachcie, na którym popełniono zbrodnię. Taki oto znalazłem poruszający element fabuły, niejeden zresztą. Dowiedzieliśmy się, że prześladowania zwolenników starych obrzędów nasiliły się w dawnej Rosji, toteż staroobrzędowcy kryli się później leśnych ostępach i pośród bagien. Kiedy znaleźli się w obrębie ówczesnej Rzeczpospolitej? Jaka historia wiązała się ze zmarłą w XXI wieku, ostatnią mniszką? Kto okradł budynek pełniący funkcję muzeum starowierców? Chwała Wojciechowi Wójcikowi, że potrafił w swoją „Szantę” wpleść również dzieje dawnego ludu i jego wiary. Dobrze się to czyta. Niewielu u nas autorów powieści kryminalnych, dbających o walory poznawcze swoich książek. Wojciech Wójcik jest wyjątkiem.

A na koniec ostatni, jakże wymowny fragment szanty: Mazury bez ciebie stały się szare, / Król zdjął koronę i zniknął we mgle…

O autorze: WOJCIECH WÓJCIK urodził się w 1981 roku w Warszawie. Po studiach na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego pracował jako dziennikarz sportowy, teraz zatrudniony jest w administracji publicznej. Interesuje się sportem, głównie piłką nożną i baseballem. Pasjonat turystyki górskiej, żeglarstwa i rowerów. Napisał powieści „Nikomu nie ufaj”, „Garść popiołu”, „Jezioro pełne łez”, „Młoda krew”, „Miałeś tam nie wracać”, „Himalaistka”, „Dziedzictwo von Schindlerów”. W 2021 wydał w Zysk i S-ka „Kurs na śmierć” i „Krwawe łzy”; w 2022 „Trzecią szansę” i „Martwą wodę”; w 2023 – „Odmęty śmierci” i „Bilet dla zabójcy”; w kwietniu 2024 „Jęk zamykanych bram”, a w październiku 2024 „Piąty akt” (wszystkie do dostania na stronie https://sklep.zysk.com.pl/manufacturer/wojcik-wojciech). Recenzje i wywiad z autorem można przeczytać w LADY’S CLUB w sekwencji Pan Book na stronie https://ladysclub-magazyn.pl/category/pan-book/.

Wojciech Wójcik „Szanta”. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2025. Oprawa miękka ze skrzydełkami, str. 560. Premiera 29 kwietnia 2025. Publikację można zamawiać na https://sklep.zysk.com.pl/szanta.html. Dzięki życzliwości wydawcy mamy dla Was 2 egzemplarze tego kryminału. Poniżej nasz konkurs dla Czytelników.

KONKURS CZYTELNICZY

Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa ogłaszamy dla Czytelników LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 2 egzemplarze książki Wojciecha Wójcika „Szanta”. Otrzymają je ci z Państwa, którzy odpowiedzą na pytanie: Jak nazywał się demon dawnych Prus Wschodnich, wyganiany potem przez polskich pisarzy? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.

REGULAMIN

1. Nagrodami w konkursie są 2 egzemplarze książki Wojciecha Wójcika „Szanta”, ufundowane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.

2. Rozdanie przewiduje 2 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.

3. Rozdanie trwa od 16 maja 2025 roku do wyczerpania nagród.

4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.

5. Zadanie polega na udzieleniu odpowiedzi na pytanie: Jak nazywał się demon dawnych Prus Wschodnich, wyganiany potem przez polskich pisarzy?

6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 2 zwycięzców.

7. Wyniki zostaną ogłoszone pod recenzją książki na stronie LADY’S CLUB w sekwencji Pan Book.

8. Zwycięzcy mają 3 dni na przesłanie wraz z odpowiedziami na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagrody drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress