TRZEBA POCIĄĆ ICH NA KAWAŁKI, WŁOŻYĆ DO PACZEK I PODRZUCIĆ POD DRZWI. Recenzja

STANISŁAW BUBIN

Autor „Barona” i innych mocnych kryminałów, Krzysztof Jóźwik, dał o sobie znać kolejną budzącą grozę książką. Nic dziwnego, że wydawca opatrzył okładkę znakiem ostrzegawczym „18+”. Tak naprawdę to dobry chwyt marketingowy, zachęcający amatorów mocnych wrażeń do sięgnięcia po „Wyrzynacza”. Nie zawiodą się. Scen, w których słychać jazgot wyjących potępieńczo pilarek o ostrych jak brzytwa zębach, przecinających ciało i kości ofiar, rozchlapujących mięśnie, ścięgna i krew, nie brakuje w tym thrillerze. Puławy mają pecha, że właśnie tam objawił się morderca, który – nim zabił kolejnego człowieka – mówił do niego, że to zabawa: „Wybacz mi, wiem, że jestem trochę pojebany”. I śmiał się, jakby to był przedni dowcip.

Krzysztof Jóźwik „Wyrzynacz”. Wydawnictwo Initium, Kraków. Stron 480, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 27 czerwca 2025.

Swoistego poczucia humoru nie można mordercy odmówić. Kryminał zaczyna się od sceny w autobusie miejskim. Odurzona narkotykami dziewczyna, prawdopodobnie studentka wracająca z nocnej imprezy, trzyma w rękach plecak, z którego kapie krew. Brudzi nią zimowe buty jakiejś kobiety, która podnosi wrzask na cały pojazd. Dochodzi do awantury i szamotaniny, z plecaka coś wypada. Okazuje się, że to urżnięty penis i jądra. Szok, histeria, panika. Gwałtowne hamowanie pojazdu. Nikt nie ma odwagi dotknąć genitaliów leżących na brudnej podłodze, pełnej wody z topniejącego śniegu, bo jest akurat początek lutego, środek zimy. Szofer przytomnie nikogo nie wypuszcza i wzywa policję. W ślad za śledczymi nadjeżdża prokurator Zatorski. Taki jest początek śledztwa prowadzonego przez Ewę Jędrycz i Huberta Zaniewskiego, puławskich policjantów, którym przyjdzie zmierzyć się z kolejnym wyjątkowo brutalnym i przebiegłym zabójcą.

Autor jeszcze raz obnaża w swojej książce najczarniejsze strony ludzkiej natury. Nie epatuje zbrodnią, żeby zaspokoić czyjeś sadystyczne ciągoty – bohaterowie są jak najbardziej realistyczni i prawdziwi w tej narracji. Można przy tym założyć, że nie tylko w Puławach podobni zbrodniarze istnieją naprawdę. Fala okrucieństw może spaść na każde miasto, prawdziwi policjanci mogliby coś więcej na ten temat powiedzieć. Tym razem seryjny morderca objawił się na Lubelszczyźnie, w mieście liczącym około pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców. Gdzie szukać sprawcy? I czy to ten sam, którego Ewa Jędrycz już prawie miała w garści jesienią poprzedniego roku? Niestety, wymknął jej się, przyczaił na dwa miesiące. Ten słynny zbrodniarz w mediach funkcjonował jako Wyrzynacz i miał przed sobą tylko jeden cel – pociąć porwanych i zabitych na kawałki, włożyć do paczek i podrzucić pod czyjeś drzwi. Żeby się ludzie bali. Gliniarze szybko kupili jego przydomek i też potocznie mówili na niego Wyrzynacz. Bo wycinał ofiarom serca, wątroby, jelita, odcinał uszy, nosy, kawałki rąk, nóg i nawet – jak się okazało – genitalia. Czyżby krwawa natura odezwała się w nim po przerwie i ponownie rzucił wyzwanie śledczym? Wiele na to wskazywało.

Miasto zamarło ze zgrozy. Kogo teraz porwie okrutnik i komu podrzuci paczkę? Z jaką regularnością będzie zabijał i kroił nieszczęśników?

Fot. Pexels

Z każdą przychodzącą paczką strach coraz bardziej paraliżował Puławy. Krew lała się strumieniem. Miejscowa komenda dostała wsparcie z Lublina, z jednostki wojewódzkiej, lecz pomoc profilerów i oficerów służby kryminalnej nie przydała się na nic. Nikt nie miał wątpliwości, że nieuchwytny morderca rozgrywa z miastem chory spektakl. W starannie zabezpieczonych i zaadresowanych przesyłkach zabawiał się w kuriera zbrodni i podrzucał pod drzwi ludzkie szczątki. Początkowo wydawało się, że działa na chybił-trafił, adresy odbiorców nie tworzyły logicznej układanki, a ofiary wydawały się przypadkowe. Działania Wyrzynacza nie układały się w żaden schemat. Aż do pewnego momentu. Sprawca bez twarzy, nie pozostawiający dotąd żadnych śladów, precyzyjny jak lancet w rękach chirurga, miał jednak cel, do którego uparcie dążył. Cała reszta była grą pozorów, sztuką robienia zasłony dymnej. Prawdziwym i jedynym celem jego działań była ona – Ewa Jędrycz, policjantka, na której chciał się zemścić.

Jak najlepiej sprawić komuś ból? Wystarczy zaatakować jego bliskich: dziecko, męża, kochanka, rodzinę. Ewa Jędrycz, policjantka z bliznami, których nie było widać na pierwszy rzut oka, znalazła się w samym środku psychopatycznej układanki. Ona też otrzymała paczkę ze szczątkami bliskiej osoby. Gniew, furia, zaślepienie prawie wyłączyły ją z akcji, a na pewno odebrały zdolność logicznego myślenia. Miała pewność, że odebrała paczkę z fragmentem ciała ukochanego, bo na to wskazywał znany jej tatuaż. Ewa Jędrycz nie jest bohaterką, którą da się polubić. Nerwowa, histeryczna, zaborcza, uparta jak osioł, budzi w czytelnikach mieszane uczucia, ale taki ma styl, tak została skonstruowana. Mimo że przełożeni chcieli ją wyłączyć ze śledztwa ze względu na osobiste zaangażowanie w sprawę – nie dała się, choć jej psychika legła w gruzach. Zrozumiała wystarczająco dobrze, że mierzy się nie tylko z mordercą, lecz z kimś ze swojego otoczenia, kto ją dobrze zna i potrafi przewidzieć każdy jej ruch. Tylko z powodu gniewu i zaślepienia straciła czujność i zdolność racjonalnego myślenia. Wiedziała jedno – zegar tyka, ona sama i jej rodzina są zagrożeni, a demony – te z zewnątrz i jej własne – nie odpuszczają ani na chwilę. Wyrzynacz bawił się z nią w kotka i myszkę, podsuwając fałszywe założenia, mylne tropy i coraz bardziej wciągając w pułapkę. A tam czyhała śmierć. Nie na nią – jeszcze nie na nią, raczej na jej dziecko, na byłego męża, na ukochanego, który miał być na targach w Krakowie, lecz nigdzie nie dojechał i przepadł. Czy teraz oni będą rozsyłani kawałkami w paczkach kurierskich?

Mnożące się pytania i wątpliwości potęgują się w książce z każdą przeczytaną stronicą. Ludzka krew nasącza kolejne rozdziały. Denerwujemy się, odczuwamy niemal fizyczny ból, kiedy Wyrzynacz włącza do prądu wysokiej jakości narzędzia tnące. Niecierpliwimy się, irytujemy bezradnością puławskich policjantów. Krzysztof Jóźwik znakomicie skonstruował akcję. Główni bohaterowie miotają się jak w gęstej, lepkiej sieci pająka. Już-już myślałem w pewnym momencie, że rozgryzłem sprawcę, że wiem, kto tak boleśnie szykanuje Ewę Jędrycz – lecz, okazało się, również padłem ofiarą podstępnej gry zabójcy i mógłbym jak inni nieszczęśnicy trafić do podrabianej paczki kurierskiej, bo zwiódł mnie swoimi machinacjami. To dobra, energetyzująca książka, wciągająca bez reszty. Finał na pewno zaskoczy niejednego czytelnika. Czy mieszkańcy Puław będą mogli od tej pory oddychać z ulgą, bo Wyrzynacz w końcu wpadł? Zdziwicie się, ale – nie. Seria puławska będzie miała ciąg dalszy. Już niecierpliwie czekam na kolejne śledztwo Ewy i Huberta.

KRZYSZTOF JÓŹWIK jest autorem powieści sensacyjnych, kryminalnych i obyczajowych, między innymi świetnie przyjętego przez czytelników „Barona” (Wydawnictwo Initium, premiera 17 stycznia 2025), także z puławską policjantką Ewą Jędrycz w roli głównej. Z wykształcenia jest inżynierem elektroniki (ukończył Politechnikę Warszawską) i pracuje w branży IT. Interesuje się nowoczesnymi technologiami, zwłaszcza tematyką cyberbezpieczeństwa. Jego pasją jest również nauka języków obcych; szczególnie upodobał sobie hiszpański, włoski i portugalski. Pierwszymi książkami, które ukazały się pod jego nazwiskiem, były dwie powieści sensacyjne z gatunku political fiction, w których wykorzystał pomysły ze świata hakerów. Oprócz kryminałów („Chwasty”, „Skrawki”, „Szczątki”, „Loteria”, „Klatka”, Śmiertelny żart”, „Druciarz”, „Baron”) ma na koncie również dwie powieści obyczajowe: „Złotowłosą” i „Córkę Złotowłosej”.

Fot. Pexels

Krzysztof Jóźwik „Wyrzynacz”. Wydawnictwo Initium, Kraków. Stron 480, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 27 czerwca 2025.

#krzysztofjóźwik #wyrzynacz #kryminał #puławy #wydawnictwo_initium #wydawnictwoinitium


Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress