DUCHY STRZEGĄ BURSZTYNU, czyli KOMU BIJE DZWON OKRĘTOWY GUSTLOFFA? Recenzja

STANISŁAW BUBIN

Najnowsza książka z nieocenionego Wydawnictwa Initium rzuciła mnie na kolana. Dawno nie czytałem powieści, która by tak sprytnie, koronkowo wręcz, łączyła wątki współczesne z historycznymi. Ba! Z tej osnowy wyszła opowieść dynamiczna, szokująco szybka, pełna krwistych zdarzeń, trójwymiarowych bohaterów i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jednym słowem sensacyjna. Krzysztof Piersa ze zręcznością kuglarza i cudotwórcy stworzył książkę tak porywającą, że nie zostawił nam ani chwili na refleksję, co w niej jest prawdą, a co fikcją.

Krzysztof Piersa, „Gustloff. Tajemnica Bursztynowej Komnaty”, Wydawnictwo Initium, Kraków, stron 344, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 13 września 2024.

Czy jednak o to chodzi w trakcie czytania thrillerów? Jednym z bohaterów „Gustloffa” jest ekspert komputerowy, człowiek wykształcony, biegły w programach internetowych, przy okazji jednak gorący zwolennik teorii spiskowych, więc wygląda na to, że autor po prostu kpi sobie z foliarzy, choć jego wersja zniknięcia Bursztynowej Komnaty też mogłaby się znaleźć po stronie bajek pseudohistorycznych z czasów drugiej wojny światowej. Lecz przecież nie po to kryminały są pisane, żebyśmy szukali naukowych stwierdzeń. Głównie dla rozrywki i to jest jedna z wielu zalet powieści Krzysztofa Piersy, który udowodnił, że po mistrzowsku potrafi żonglować wątkami dziejowymi, nakładając je na wydarzenia współczesne, aby przykuć uwagę czytelników, zainteresować ich i skłonić do własnych poszukiwań, jeśli będą chcieli. Przede wszystkim jednak mają się bawić i emocjonować. To autorowi wyszło świetnie. Podążając tropami zaginięcia Bursztynowej Komnaty, włączył do akcji największe tajemnice III Rzeszy, prominentnych nazistów, bohaterów Związku Sowieckiego, członków organizacji żydowskich, przedstawicieli szwedzkiego podziemia, kilku partyzantów i księży, po czym na tę scenografię nałożył bohaterów z bliskiej nam teraźniejszości, a więc policjantów, morderców, weteranów wojennych, poszukiwaczy skarbów, marynarzy i płetwonurków. Niezły zlepek niepasujących do siebie postaci, które jednak umieją poruszać się po tym konglomeracie zjawisk, przy okazji uruchamiając łańcuch wydarzeń, nieuchronnie przybliżających nas do wyjaśnienia zagadki zatonięcia statku szpitalnego MS Wilhelm Gustloff i ukrycia Bursztynowej Komnaty.

MS Wilhelm Gustloff, statek szpitalny w porcie Gdańsku jesienią 1939. Fot. Wiki Commons

Gustloff, niemiecki statek szpitalny Kriegsmarine, wcześniej flagowy wycieczkowiec nazistowskiej Kraft durch Freude (KdF), trzydziestego stycznia tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku za sprawą torped wystrzelonych na Bałtyku w rejonie Płycizny Słupskiej z sowieckiej łodzi podwodnej poszedł na dno wraz z dziesięcioma tysiącami pasażerów uciekających z oblężonego Königsbergu (Królewca). Nie pomogła eskorta torpedowca Löwe. Niektórzy historycy wierzą, że to właśnie w ładowniach Gustloffa znajdowała się słynna Bursztynowa Komnata – i o tę wersję oparł się autor książki. Dlatego po wojnie wrakiem tak bardzo interesowali się Rosjanie. Bezcenne dzieło osiemnastowiecznej sztuki bursztyniarskiej zrabowane zostało przez hitlerowców w Carskim Siole. Jednym z eksponatów Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, w którym pracował Tomasz Ginlet, główny bohater książki, stał się dzwon okrętowy z motorowca MS Wilhelm Gustloff. Jednak nikomu, a już zwłaszcza Sowietom, nie udało się natrafić na ślad zaginięcia Bursztynowej Komnaty, chociaż rejon katastrofy morskiej Gustloffa wyłączono z możliwości żeglugi i poszukiwań skarbu, a Rosjanie wielokrotnie w czasach komunistycznych penetrowali wrak, rozpruwając jego kadłub i wszystkie ładownie.

To, czego nie znaleźli Ruscy, udało się odkryć bohaterom powieści, przynajmniej częściowo. Wystarczyło zadać sobie pytanie: A co, jeśli pod pokładem okrętu wypływającego z Gdańska w stronę Niemiec nie było już arcydzieła z bursztynu? Nie można przecież wykluczyć, że załadowana w Królewcu komnata dopłynęła tylko do gdańskiego portu, po czym za sprawą pewnych złączonych tajemną umową ludzi rozpłynęła się w nocy w powietrzu, a okręt wyruszył w dalszy rejs pełen uciekinierów, ale już bez cennego ładunku. Zanim jednak poszukiwacze amatorzy dojdą do takich konstatacji, muszą zadbać… o swoje życie. Ktoś bowiem zorientował się, że oni coś wiedzą, coś mają i mogą szybciej odkryć skarby. Tutaj docieramy do sedna. Jaki związek z historią okrętu i Bursztynowej Komnaty mają współczesne wydarzenia w Trójmieście? Otóż mają, bo nieoczekiwanie, po bez mała osiemdziesięciu latach od zakończeniu wojny, policja w Gdańsku stanęła przed serią niewyjaśnionych zabójstw starszych ludzi. Ich mieszkania były plądrowane, a oni sami ginęli albo od strzałów z broni palnej, albo od trucizny, albo od uduszenia. Co łączyło tych staruszków, strażników wiedzy tajemnej sprzed dziesięcioleci? Gdy ofiarą padł Ryszard Ginlet, kolejny weteran drugiej wojny światowej, rozwój śledztwa odsłonił zaskakującą prawdę: Ryszard sam wpuścił do domu napastnika, po czym przegryzł ukrytą w zębie ampułkę z cyjankiem, pozostawiając wnukowi drogocenny niemiecki zegarek, hasło ukryte pod cyferblatem i zaszyfrowane wiadomości na pożółkłym papierze.

W ten sposób Krzysztof Piersa wprowadził do akcji nie tylko tajemniczego mordercę, wyraźnie działającego na czyjeś zlecenie, ale także młodego przewodnika muzealnego Tomasza Ginleta, wnuka Ryszarda. Oczywiście Tomek, świadek w sprawie, musiał być przesłuchany przez policję na okoliczność tej tragedii, stąd obecność na łamach atrakcyjnej, ponętnej aspirantki Kornelii Jędrzejczyk, akurat w tym czasie mającej pewne problemy ze swoimi kolegami i zwierzchnikami po brawurowej akcji na ulicach Gdańska. Żadne z nich nie miało świadomości, że wdepnęli w poważną intrygę z czasów wojny. Nieuchwytny zabójca zaczął węszyć wokół młodego Ginleta, podejrzewając, że dostał on od dziadka cenne rzeczy, które dla niego były tylko rodzinnymi pamiątkami, a tak naprawdę zawierały klucz do wiedzy o miejscu ukrycia Bursztynowej Komnaty. O tym, jak wartościowe to były eksponaty, Tomasz Ginlet przekonał się dopiero wtedy, gdy w lasku podmiejskim zaczęły mu świstać koło ucha kule z pistoletu (jedna z nich trafiła go w ramię), a policjantka, narażając własne życie, wyciągnęła go spod ognia. Tak zawiązała się ich bojowa, serdeczna znajomość. Nie będę zdradzał dalszych szczegółów, w każdym razie oboje zorientowali się, że nie są bezpieczni, bo w policji na rzecz mordercy działał jakiś kret, więc musieli szybko znaleźć pomoc i czmychnąć z Gdańska. Najlepiej drogą morską.

I tak pojawił się w książce trzeci ważny bohater tych wydarzeń, posiadacz jachtu pełnomorskiego, ekspert komputerowy Miłosz „Brain” Matuszyński. Wszyscy troje doszli do wniosku, że jeśli chcą dowiedzieć się więcej i uratować życie, muszą rozwikłać zaszyfrowane wiadomości ukryte w dokumencie od dziadka. Tak się złożyło, że „Brain” miał kopię słynnej niemieckiej Enigmy. Kiedy zabrał się do roboty i uruchomił maszynę deszyfrującą, nieoczekiwanie na jego dom spadła policyjna kawaleria, toteż wszyscy troje musieli uciekać do portu. Wtedy dopiero przekonali się, że nie tylko teraźniejszość, ale i pokryta kurzem zapomnienia przeszłość kryją w sobie wiele groźnych, śmiertelnie niebezpiecznych tajemnic. Młody Ginlet wraz z „Brainem” i Kornelią ruszyli zatem w pełną niebezpieczeństw wyprawę przez rosyjskie porty w Bałtijsku i Kaliningradzie (Królewcu), by zmierzyć się z historią zaginionego skarbu. A za nimi wyruszyli inni, wyposażeni w niezwykłe możliwości i uprawnienia, pistolety i karabiny. Życie tych trojga zawisło na włosku. Nim jednak zmierzą się z bandytami, muszą się dowiedzieć, jaki oni mieli związek z nazistami i ich żydowskimi pomocnikami, z Rosjanami i Szwedami? Kto naprawdę zaplanował zatopienie Gustloffa? I gdzie została ukryta Bursztynowa Komnata? Czyżby złodzieje-spiskowcy okradli innych złodziei, tych w mundurach nazistowskich? Jaki związek z tym wszystkim miał dziadek Tomasza, członek żydowskiego Judenratu? No a na koniec – czy pomiędzy Tomkiem a Kornelią zakwitnie miłość?

„Gustloff” Krzysztofa Piersy to niezwykła, pełna napięcia powieść sensacyjna o poszukiwaniu historycznej prawdy i odkrywaniu skomplikowanych rodzinnych sekretów. Literacka fikcja miesza się w niej z historią i współczesnością. Świetne, soczyste dialogi, dynamiczne zwroty akcji i zaskakujący finał. Znakomita rozrywka na wolne wieczory i poranki, bo jest to rzecz z gatunku tych raczej nieodkładalnych. Autor stworzył tak skomplikowaną sieć tajemnic i intryg, że wprost nie można oderwać się od lektury! Będziecie czytać z wypiekami na twarzy.

O autorze: KRZYSZTOF PIERSA (na zdjęciu) na co dzień zajmuje się terapią uzależnień. Prowadzi warsztaty profilaktyczne dla młodzieży i dorosłych, dotyczące nowoczesnych technologii i cyberzagrożeń (gier komputerowych, smartfonów, internetu). Wykazuje różnice pomiędzy pasją a uzależnieniami. W wolnych chwilach youtuber, modelarz i pisarz fantastyki. Ekspert kilku portali i stacji telewizyjnych.

Krzysztof Piersa, „Gustloff. Tajemnica Bursztynowej Komnaty”, Wydawnictwo Initium (www.initium.pl), Kraków, stron 344, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 13 września 2024. Powieść polecają również znani pisarze Vincent V. Severski i Robert Małecki. Książkę można zamówić w księgarniach internetowych Empik https://bit.ly/gustloff-empik, Tania Książka https://bit.ly/gustloff-tk, Świat Książki https://bit.ly/gustloff-sk, Bonito https://bit.ly/gustloff-bonito.

#gustloff #krzysztofpiersa #wydawnictwoinitium

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress