KIEDY ZADZWONI DO CIEBIE SZKLARZ – NIE ODBIERAJ, BO ZGINIESZ. Recenzja

STANISŁAW BUBIN

To nie jest książka, wobec której można przejść obojętnie. „Szklarz” Daniela Komorowskiego wywołuje skrajne emocje. Ociera się o horror i pornografię, o wyuzdanie i lirykę, bestialstwo i barbarzyństwo. O zdziczenie i krwiożerczość. Kiedy już powieść zaczniesz czytać, nie oderwiesz się, nie dasz rady. Jak u Hitchcocka – co pewnie trąci banałem – na początku napięcie zwiastuje burza z piorunami, a później już tylko ono rośnie i mamy szokujący armagedon. Coś przerażającego i wyniszczającego. A przecież to tylko rasowy kryminał debiutującego w tym gatunku autora z Łodzi.

Daniel Komorowski „Szklarz”. Wydawnictwo Initium, Kraków 2024 (www.initium.pl). Str. 504, oprawa miękka. Premiera 22 kwietnia 2024.

Akcja powieści toczy się między dwunastym a dwudziestym szóstym września, więc w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Czy dla sadystycznego seryjnego mordercy to wystarczający okres, by zabić pięć, a może nawet sześć osób? Z punktu widzenia zabójcy to nic nadzwyczajnego – on się dopiero rozkręca. Dla sławy i nasycenia żądzy krwi mógłby zgładzić o wiele więcej kobiet i mężczyzn. Zwłaszcza kobiet, bo widok ich okrutnej śmierci podnieca go szczególnie. Z punktu widzenia dziennikarza sześć ofiar budzi jednak strach i przerażenie. Już pierwsze zwłoki, jakie odkrył w opuszczonej hali fabrycznej, wstrząsnęły nim okrutnie. Każde kolejne potęgują grozę, panikę, niewyobrażalny lęk. Napięcie sięga zenitu, gdy morderca dopada ukochaną kobietę dziennikarza. Wtedy już on i wszyscy inni, zwłaszcza policja, mają pewność, że od początku chodziło wyłącznie o reportera z łódzkiego dziennika. Gra cały czas toczy się pomiędzy nim a sprawcą. Chodzi o zemstę? Zdradzone uczucia? Czy porwaną uda się uratować z rąk zwyrodnialca?

Poznajmy go! Nazywa się Adam Lebuda i pracuje w „Dzienniku Łódzkie Info”, przekształconym przez właściciela w portal internetowy. Los takich serwisów zależy od klikalności. Masz sensację, dajesz przemoc, krew i spermę na pierwszą stronę, zarabiasz, bo garną się do ciebie reklamodawcy. Nic więc dziwnego, że szef Lebudy bezustannie naciska na swego najlepszego reportera, by przynosił mu z miasta gotowe newsy i wygrywał w redakcyjnym rankingu na najlepszego dziennikarza. Niestety, życie jest okrutne. Czasami jest posucha, niewiele się dzieje nawet w takiej aglomeracji, jaką jest Łódź. Adam żyje w nieustannym stresie. Ma swoich informatorów, węszy za sensacjami, chce być zawsze „the best”, o krok przed konkurencją, lecz bryndza na ulicach oznacza, że od szefa czeka go kolejny opiernicz, a w kieszeni będzie pusto. Nie ma newsów – nie ma honorariów. Lodówki nie zapełni, nawet na puszkę piwa mu nie wystarczy. Nerwowość Adama Lebudy dodatkowo potęguje sytuacja rodzinna. Żona zaczęła go zdradzać, w końcu zabrała syna i odeszła. Adam próbuje się pozbierać, lecz nic mu nie wychodzi. Czuje gorycz, jest zniechęcony do świata, wszystko go drażni. Chętnie rzuciłby się w wir pracy, żeby zapomnieć o niewiernej, lecz jak na złość niewiele się dzieje. Gapi się więc w ekran telewizora, grzebie w internecie, żeby trafić na inspirację, gra na PlayStation… zabija czas. Aż do dwunastego września. Ten dzień zmienił wszystko. We wtorek pod jego drzwi trafiła koperta z białą kartką, na której znalazł tajemniczą, piekielnie skomplikowaną łamigłówkę.

W pierwszej chwili chciał ją wyrzucić do kosza, pomyślał, że to prospekt reklamowy. Nie miał pojęcia, że trafił mu się doskonały temat na artykuł. Zajrzał do koperty ponownie z nudów, chciał zająć czymś głowę. Żeby nie wdawać się w szczegóły – okazało się, że to była informacja od mordercy. Rozwiąż łamigłówkę, odczytaj ukryty w zaszyfrowanym tekście adres, a znajdziesz moją pierwszą ofiarę – donosił zbrodniarz, zapraszając go do szalonej gry w ciuciubabkę. W domyśle: będziesz miał wreszcie upragnionego newsa, wzbudzisz sensację, przerazisz miasto! Lebuda dał się złapać na tę przynętę. Rozwiązanie nie było łatwe, stracił sporo czasu na łamigłówkę, odczytał jednak adres i oczywiście z ciekawości tam pojechał. To, co zobaczył, wstrząsnęło nim do głębi. Odkrył zwłoki mężczyzny poharatanego odłamkami szkła. Szalony morderca pastwił się nad nim z niewyobrażalnym okrucieństwem. W całym ciele tkwiły fragmenty szyb fabrycznych, jakby oprawca budował jakąś plastyczną instalację szklaną. Gość był wprost naszpikowany szkłem, jak jeż. Nic dziwnego, że reporter nazwał go w myśli Szklarzem i takim też przydomkiem posłużył się w swoim artykule. Bo Adam Lebuda po odszyfrowaniu łamigłówki zjawił się na miejscu zbrodni pierwszy. Przemógł strach i obrzydzenie, lęk przed zmasakrowanym trupem, obejrzał wszystko starannie, zrobił serię zdjęć, napisał artykuł i dopiero przed publikacją w sieci zawiadomił o wszystkim policję. Wiedział, że będzie miał kłopoty, że stanie się jednym z podejrzanych i że śledczy przeszukają mu mieszkanie w poszukiwaniu dowodów zbrodni, lecz czego się nie robi dla próżnej chwały? Miał Szklarza na wyłączność, zdobył gorącego newsa i zdjęcia w wysokiej rozdzielczości, nikt mu tego nie odbierze.

Fot. www.facebook.com/danielkomorowski.pisarz

Autor książki, Daniel Komorowski, nie byłby jednak sobą, gdyby sprawy nie zagmatwał. Powieść czytamy w dwóch równoległych wątkach narracyjnych, toteż możemy obserwować przebieg wydarzeń raz oczami żądnego sensacji reportera, raz oczami samego sprawcy, który przeobraża się ze zwykłego faceta w krwiożerczą bestię. Szklarzowi spodobała się prasowa ksywka, jaką nadał mu Lebuda i postanowił, że odtąd, od pierwszego morderstwa, właśnie odłamki szkła będą jego wyróżnikiem, znakiem szczególnym. Każdą kolejną ofiarę będzie „zdobił” taflami rozbitego szkła, każdej ofierze zamierzał zadawać ból szkłem, do każdej zbrodni przygotuje tuziny mniejszych lub większych odłamków, pilnie zważając na to, by nie zostawić nigdzie swoich odcisków czy śladów DNA. Komplikacje zaczęły się w momencie, gdy zamiast jednej zwabionej na miejsce zbrodni ofiary nieoczekiwanie zjawiły się dwie (którą osobę zabić najpierw, żeby druga nie uciekła?), a dziennikarz odkrył, że w policyjnej ekipie śledczej jest jego dawna miłość. Dziewczyna później zniknęła, bo wraz z matką wyjechała do Anglii. Teraz, ku jego zaskoczeniu, wróciła do kraju i okazało się, że jest starszą aspirantką w wydziale kryminalnym i razem z komisarzem, którego Adam nie polubił i który z wzajemnością nie polubił Adama tropiła nieuchwytnego Szklarza.

Stara miłość nie rdzewieje, co spowodowało, że Lebuda zatracił instynkt samozachowawczy. Nie zaczął się zastanawiać, dlaczego Szklarz wybrał właśnie jego, by wskazywać mu miejsca kolejnych zbrodni? Mógł przecież swoje piekielne łamigłówki podrzucać innym dziennikarzom, jeśli tak bardzo łaknął rozgłosu! Zbyt późno odkrył także modus operandi Szklarza. Swoje ofiary morderca zwabiał do opuszczonych hal fabrycznych dzięki tajemniczym zagadkom, bo okazało się, że na rynku księgarskim furorę robi kryminał „Uciekaj” z dołączoną do niego łamigłówką. Czy to Szklarz był autorem bestsellera? A może tylko podszywał się pod pisarza, by wykorzystywać popularność zabawek logicznych? Niestety, redaktor zaślepiony odzyskaną miłością nie dostrzegł, że sadystyczny morderca planuje ugodzić właśnie jego, że na finał serii morderstw chce spektakularnie pozbawić życia najbliższą mu osobę. Zamiast trzeźwo analizować fakty, Adam Lebuda wdał się w ostry konflikt z policją. Postanowił odgrywać rolę jedynego łącznika między przestępcą a śledczymi, co źle się dla niego skończyło, bo za ukrywanie dowodów i mataczenie informacjami trafił na listę podejrzanych. Naczelny dziennika musiał wynająć adwokata, żeby wyciągnąć Lebudę z kłopotów. To był jednak dopiero początek fatalistycznych zdarzeń. Prawdziwe kłopoty zaczęły się w momencie, gdy morderca postanowił uderzyć w rodzinę dziennikarza i jego ukochaną – na nowo odzyskaną. Czy komukolwiek uda się powstrzymać sadystę? Kim jest szaleniec zabijający szkłem?

Fot. Pexels

Autor doskonale potęguje emocje – im bliżej jesteśmy końca powieści, tym więcej kotłuje się w nas myśli, kto kryje się za pseudonimem Szklarz? Kim jest sprawca? Kto pierwszy wpadnie na trop zwyrodnialca? Dziennikarz czy komisarz policji? I czy na pewno są to zbrodnie doskonałe, a Szklarz pozostanie nieuchwytny? Zakończenie wbije was w podłogę. Suspens zastosowany przez autora, to zwrot tak nieoczekiwany, jak grzmot z jasnego nieba. Widać, że Komorowski uczył się konstrukcji utworów u mistrzów gatunku, od początku zwodząc czytelników i podrzucając im fałszywe ślady. Nie dajcie się na nie nabrać, bo potem długo nie będziecie mogli dojść do siebie.

Fot. www.facebook.com/danielkomorowski.pisarz

O autorze: DANIEL KOMOROWSKI (na zdjęciu powyżej) z wykształcenia jest grafikiem i autorem powieści historycznych. Mieszka w Łodzi. Od zawsze zainteresowany średniowieczem, wojami i bitwami, ale najbardziej zafascynowany jest Wikingami. „Szklarz” to jego kryminalny debiut. Książkę można zamówić na stronach Empik: https://bit.ly/szklarz-empik; Tania Książka: https://bit.ly/szklarz-bonito-tk; Bonito https://bit.ly/szklarz-bonito. Premiera 22 kwietnia 2024

#wydawnictwoinitium #danielkomorowski #Szklarz

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress