STANISŁAW BUBIN
Komisarz Edmund Malejko powrócił w nowej, dopiero co wydanej książce Grzegorza Mirosława o dość enigmatycznym tytule „Eutymia”. Premiera kolejnej, drugiej powieści śląskiego autora znowu przeniosła nas w góry, tym razem nie w rejon Zawoi i Diablaka, lecz Szczawnicy i Trzech Koron. Jeśli poprzedni kryminał tego autora przypadł wam do gustu, ów nowy zapewne też znajdzie uznanie wśród wielbicieli tego rodzaju powieści. Autor ponownie wrzucił piąty bieg i zachwycił opisami akcji – tak jak to zrobił w bestsellerowym „Diablaku”. Kto bowiem nie lubi brutalnych morderstw w górskich krajobrazach? A w „Eutymii” krwi leje się sporo…
Kiedy występuje eutymia i na czym polega? To słowo o greckim pochodzeniu wzięte zostało z psychiatrii. Osoby cierpiące na chorobę afektywną dwubiegunową doświadczają skrajnych nastrojów – od uniesienia do pustki. Nastrój pośredni między tymi dwiema skrajnościami nazywa się właśnie eutymią. Odnosi się ona do normalnego, spokojnego i rozsądnego stanu umysłu. Aby to lepiej zrozumieć, warto wiedzieć, że naukowcy dzielą nastrój umysłu na pięć poziomów: manię, hipomanię, eutymię, hipertymię i depresję. Czemu emocjom poświęcam aż tyle uwagi? Jeden z ukrytych w górach ośrodków leczniczych nosi taką zagadkową, niewiele mówiącą nazwę. Jeśli myśleliście, że era psychiatrii represyjnej, osławionych sowieckich psychuszek, skończyła się wraz z upadkiem Związku Radzieckiego, to jesteście w błędzie. Jak się okazuje, także obecnie można wykorzystywać placówki medyczne do przymusowego leczenia psychiatrycznego, żeby eliminować wrogów i wszelkiej maści przeciwników. Jeden z bohaterów książki trafił do takiej lecznicy, ale nim to się stało – uruchomił lawinowy bieg wydarzeń.
Podstarzałego oficera policji, komisarza Malejkę, spotykamy najpierw w komisariacie w Szczawnicy. Przeniósł się na skraj Pienińskiego Parku Narodowego na własną prośbę, po dramatycznych wydarzeniach na Babiej Górze, o których można przeczytać w „Diablaku”. Nadal narzekał na ból kolan, ale ciężka, zazwyczaj śmiertelna choroba, która go trapiła, nieoczekiwanie ustąpiła, więc stary glina mógł wrócić do pracy i tropić przestępców. Jesienią, w Szczawnicy poza sezonem, nie było ich zbyt wielu – najczęściej w mieście i okolicy zdarzały się drobne kradzieże i bójki pod wpływem alkoholu – toteż każdą wolną chwilę Malejko wykorzystywał na zbieranie grzybów i wędrówki po lasach. Aż do dnia, w którym w górach zginął pewien mężczyzna. Wtedy, od tej okrutnej śmierci, w jego życiu znowu zaczął się kołowrotek.
Choć wyglądało to na niefortunny wypadek – turysta z Hiszpanii zleciał ze zbocza – śledztwo wykazało, że ktoś mu w tym pomógł. Prowadzący sprawę komisarz znalazł w pobliżu ciała srebrną walizeczkę, a w niej kipu, inkaskie pismo węzełkowe. Nie otworzył jej dzięki bystrości swojego umysłu, lecz dzięki anonimowym wiadomościom przysyłanym na telefon. Domyślił się zatem, że jest stale obserwowany. Nie wyglądało to dobrze. Malejce od razu przypomniały się znaki z jego poprzedniej sprawy, związane z tajemniczym zakonem Welesa. Czyżby przeżywał swoiste déjà vu? Wraz z uroczą, młodszą aspirant Majką Michalik, policjanci stale napotykają na opór. Co gorsza, tajemniczy obserwator zagroził śmiercią jego partnerce, jeśli komisarz nie będzie posłusznie wykonywał nadsyłanych poleceń. Dostać kulkę z broni snajperskiej? Do tego nie można było dopuścić! Z oddechem na karku nieznanego obserwatora policjanci odkrywają w ruinach zamku pienińskiego kolejne zwłoki – tym razem młodej kobiety. Jak się okazało, znanej blogerki.
Śledztwo nabiera tempa, ale sprawca bądź sprawcy wciąż pozostają nieuchwytni. Malejko przeczuwa, że nadzorujący dochodzenie prokurator może być powiązany ze światem przestępczym, nie ufa mu ani trochę. Im bardziej wnika w sprawę, tym częściej łapie się na tym, że już kiedyś spotkał się ze swoimi przeciwnikami. Są świetnie zorganizowani i wyposażeni, to nie ulega wątpliwości. Mimo przeciwności losu doświadczonemu glinie udało się trafić na trop legendarnego skarbu Inków, który, jak się okazało, powiązany był z zabójstwami. Co starożytni Inkowie robili w Pieninach? Gdyby to był fantastyczny pomysł autora, moglibyśmy go obśmiać, ale Grzegorz Mirosław wyjaśnił w posłowiu, że legenda inkaska zawiera ziarno prawdy i wiąże się z Sebastianem Berzeviczym, węgierskim szlachcicem, który ożenił się z wysoko urodzoną kobietą z rodu Inków. Ścigani przez Hiszpanów w czasie indiańskiej rewolty, Berzeviczy z rodziną umknęli do Europy i ukryli się na zamku w Niedzicy. Tego, co było dalej, dowiecie się z książki. Pisarz doskonale wymieszał składniki prawdziwe z wymyślonymi, dzięki czemu otrzymaliśmy koktajl historyczny ze skarbem Inków w tle. Skarbem, który być może nie był w tym wszystkim najważniejszy, bo jednak akcja toczyła się współcześnie, droższe od srebrnych czy złotych kielichów i naszyjników okazały się narkotyki i nowoczesne technologie.
Te demony z przeszłości Edmunda Malejki, które nie pozwalały mu rozwiązać sprawy, okazały się nadzwyczaj żywotne i groźne. Nie tylko dla niego, ale i jego bliskich. W pewnym momencie, goniąc za podrzuconymi wskazówkami, komisarz zorientował się, że to nie on ściga sprawców, lecz oni jego. Że w tej łamigłówce odgrywa rolę zwierzyny łownej, która nie może jednak zginąć. Dlaczego? Czy rozwiąże zagadkę nietypowych zabójstw, mając przeciwko sobie tak silną ekipę? Fala morderstw rozlała się także na sąsiednią Słowację. Bezwzględni sprawcy przeciwko schorowanemu glinie, walczącemu z nałogiem palenia papierosów?! Wrabiający go w kolejne choroby i majaki?! I krok po kroku wprowadzający go do pradawnej świątyni ukrytej we wnętrzu Babiej Góry? Wydawało się to niemożliwe, by ktoś, kto nie potrafił posługiwać się najnowszymi technologiami, mógł ogarnąć tę gmatwaninę śladów własnym rozumem, ale nie wolno jednak nie doceniać starego policjanta… Zwłaszcza w momencie, gdy zadał kluczowe dla tej zagadki pytanie: – Kto jest teraz prezydentem? Z odpowiedzią będziemy musieli zaczekać do kolejnej powieści z tego cyklu, wyjaśniającej, co dzieje się w umyśle policjanta pomiędzy jednym a drugim stanem rzeczywistości, pomiędzy euforią a smutkiem. Ręczę jednak, że finał recenzowanej dziś książki mocno was zaskoczy!
O autorze: GRZEGORZ MIROSŁAW (na zdjęciu powyżej) jest absolwentem AWF i Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej w Katowicach. Na co dzień menadżer zakupów w firmie produkującej podzespoły. Mieszka w Mikołowie w województwie śląskim. Mąż i ojciec czteroletniej córki i dwuletniego syna. Miłośnik turystyki górskiej. Uwielbia przemierzać szlaki w Beskidach i zwiedzać zamki. Debiutował w Wydawnictwie Initium powieścią „Diablak” w czerwcu 2024 ( (recenzję można przeczytać na portalu LADY’S CLUB w sekwencji Pan Book: https://tinyurl.com/cxxyj2ap). „Eutymia” kontynuuje niektóre wątki z pierwszej książki, ale może też być czytana jako osobny tytuł.
Grzegorz Mirosław, „Eutymia”. Wydawnictwo Initium (www.initium.pl), Kraków 2024. Oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 376. Premiera 22 listopada 2024. Książkę można zamówić w księgarniach internetowych: Empik https://bit.ly/eutymia-empik, Tania Książka https://bit.ly/eutymia-tk, Świat Książki https://bit.ly/eutymia-sk, Bonito https://bit.ly/eutymia-bonito.