SPÓJRZ NA TRZYMANĄ PRZEZ DZIECKO ZABAWKĘ – I NIE PANIKUJ! Recenzja

STANISŁAW BUBIN

Wędrowny aktor, który na jarmarkach i odpustach bawił publiczność magicznymi sztuczkami, żonglerką i poruszał lalkami, nazywany był kiedyś kuglarzem. Słowo powstało prawdopodobnie od niemieckiego die Kugel, czyli kula. Kuglarz był zwyczajnie żonglerem, podrzucał drewnianymi kulami, ale z czasem pojęcie rozszerzyło się i oznaczał artystę cyrkowego z wieloma innymi umiejętnościami. W nowej powieści Mai Opiłki pojawił się jednak inny „Kuglarz” – artysta zbrodni, żongler emocji, człowiek, który z zabawianiem dzieci nie miał nic wspólnego. Przeciwnie, on je zabijał. Najdelikatniej jak można, miękką poduszką, we śnie, odcinając im dopływ tlenu, gdy śniły o lepszym świecie, rodzinnej miłości i smakołykach, których wcześniej nigdy nie jadły.

Maja Opiłka „Kuglarz”. Wydawnictwo Initium, Kraków 2024. Str. 440, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 21 czerwca 2024.

Po udanym, debiutanckim „Czarnym żałobniku” (recenzję LADY’S CLUB można przeczytać tutaj http://tinyurl.com/k4xyczdr) Maja Opiłka zaproponowała powieść kryminalną, która niewątpliwie zachwyci niejednego czytelnika, choć – sądząc po wstępie – dotyczy tematyki strasznej: dzieciobójstwa! Akcja książki toczy się w Gliwicach na Śląsku, z niewielkimi odskokami do Warszawy i Gdańska. Autorka rozgrywa wydarzenia w dwóch przestrzeniach czasowych – na początku lat dziewięćdziesiątych i współcześnie. Wiosną 1993 roku mieszkańcy gliwickich osiedli odetchnęli z ulgą, ponieważ policja i prokuratura z triumfem ogłosiły, że udało im się ująć mordercę pięciorga dzieci, nazwanego wtedy przez śledczych Kuglarzem. Tę ksywkę ochoczo podchwyciły media, choć nikt nie wiedział, dlaczego podejrzany o zbrodnie Waldemar Karbownik został tak nazwany. Najważniejsze, że mężczyzna trafił do aresztu, przyznał się do winy i został skazany, a zbrodnie dokonywane na niewinnych czteroletnich dzieciach od tego momentu ustały.

Po okresie komuny policja i prokuratura przeszły proces transformacji, lecz dawne metody i zwyczaje nie zniknęły tak szybko. Byli ludzie, którzy wprawdzie pomyślnie przeszli proces weryfikacji, lecz nie zrezygnowali ze starych przyzwyczajeń. Służby nie mogły przecież pozbyć się wszystkich umoczonych w dawny system. Media też niejedno miały na sumieniu, więc nikt nie wnikał, jakimi dowodami dysponowali śledczy, jak trafili na Kuglarza i czy rzeczywiście do więzienia poszedł seryjny zbrodniarz. Żadnemu z robiących wtedy kariery dziennikarzy nie przyszło do głowy, że być może za kratkami znalazł się człowiek niewinny, że podstawą zatrzymania Karbownika był zwyczajny donos. Policjanci, którzy mieli wątpliwości, byli przez kolegów brutalnie uciszani – ciosami w brzuch i w szczękę. Opinia publiczna niczego się nie dowiadywała o kulisach śledztwa. Kuglarz zaczął odbywać karę, a ci, którzy go wsadzili wywindowali się na szczyty kariery i byli bohaterami prasy, radia i telewizji… Otaczająca Gliwice zasłona mroku i strachu zniknęła wraz z Kuglarzem.

Minęło jednak trzydzieści lat i nieoczekiwanie sprawca znowu dał o sobie znać. Miasto struchlało, historia zbrodni odżyła. Okazało się, że zło nie zostało wyrwane z korzeniami, odrosło niczym jadowite zielsko. Dlaczego teraz? Kto porywa i zabija dzieci, skoro zbrodniarz nadal siedzi i wiadomo, że dopiero zamierzał ubiegać się o przedterminowe skrócenie kary za dobre sprawowanie? Do opinii publicznej przeniknęła wiadomość, że Kuglarz poszukuje adwokata, który będzie go reprezentował przed sądem… Czyżby zatem w Gliwicach pojawił się naśladowca? Skąd tak dobrze znał technikę porywania i uśmiercania dzieci, skoro policja nigdy nie ujawniła modus operandi Kuglarza? Czyżby wyrok odbywał człowiek niewinny, a w prawdziwym, nigdy dotąd nie ujętym Kuglarzu ponownie obudził się demon zła? Nowe zbrodnie dokładnie odwzorowywały tamte sprzed trzydziestu lat. W rytmie cotygodniowym ciała porwanych ofiar morderca układał nieopodal Jeziora Czechowickiego, blisko lasu, blisko natury, pozostawiając przy nich wystrugane w drewnie lalki, wyglądem i uszytymi na maszynie ubrankami przypominające zamordowane dzieci. I to wszystko w roku, w którym seryjny morderca dopiero ubiegał się o przedterminowe skrócenie kary. Pojawiły się jednak pewne odstępstwa od dawnej techniki. Dzieci nie były molestowane i bite, nie było na nich najmniejszych śladów krzywdzenia, ale jedna z ofiar została otruta pavulonem… Czyżby w zachowania sprawcy wkradły się nerwy? A może naśladowca – jeśli to był naśladowca – zdecydował się udoskonalić sposób działania, pozostawiając na ofiarach coś w rodzaju indywidualnego podpisu?

Maja Opiłka doskonale skonstruowała swoją powieść. Jeśli należycie do kategorii czytelników wrażliwych, to uspokajam – nie ma w książce opisów dręczenia dzieci, pastwienia się nad maluczkimi, długich rozdziałów o przemocy. Jeśli ktokolwiek w mieście naprawdę odczuwał strach, to przede wszystkim rodzice i opiekunowie maluchów, ale perfidia sprawcy polegała na tym, że porywał dzieci, o które nikt się specjalnie nie troszczył i nie upominał – z rodzin patologicznych, z domów dziecka. W takich środowiskach nim ktokolwiek się zorientował, że dziecko zniknęło, zbrodniarz zyskiwał czas na swoje działania. Wiedzieli o tym policjanci i prokuratorzy, nie wiedzieli zwykli ludzie, rzetelnie opiekujący się swoimi pociechami. Tak czy owak w mieście wrzało. Autorka doskonale opisała atmosferę grozy. Bohaterami jej książki są jednak przede wszystkim ci, którzy Kuglarzem zajmowali się zawodowo: komisarz policji, prokurator, adwokatka, dziennikarka marząca o wielkiej sprawie. A głównym bohaterem stał się bezkompromisowy, surowy, nieustępliwy komisarz Artur Wrona, który musiał – chcąc nie chcąc – połączyć współczesne wydarzenia kryminalne z poprzednią serią zabójstw, co nie było łatwe. Powoli odkrył jednak, że śledztwo sprzed trzydziestu lat było prowadzone niechlujnie, niestarannie, że krążyły nad nim duchy PRL-u i stalinizmu: dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf. Wiele dokumentów zniknęło, a siedzący w więzieniu Kuglarz po staremu milczał. Dlaczego? Kogo chronił? Dawni policjanci, którzy zajmowali się sprawą Kuglarza albo skończyli z sobą, albo popadli w alkoholizm, albo zwyczajnie zniknęli. Jedynie prokurator, który podpisał się pod aktem oskarżenia, odszedł na emeryturę w glorii i chwale, a nowymi zbrodniami na dzieciach zajął się jego syn, też prokurator, pragnący usatysfakcjonować ojca własnymi sukcesami śledczymi… Nieścisłości w starym śledztwie, na jakie natykał się co krok komisarz Wrona, doprowadzały go do białej gorączki. Ścigał się bowiem z czasem. Jeśli nie dowie się, co naprawdę zdarzyło się trzy dekady temu, nie znajdzie sprawcy, który porywa dzieci obecnie. Nie ochroni nikogo! Tymczasem nowy Kuglarz (czy rzeczywiście on?) zręcznie podtykał mu pod nos fałszywe tropy, wskazujące na przykład na obrończynię skazanego Waldemara Karbownika, mecenas Kingę Wrońską, która niedawno przyjechała do Gliwic aż z Gdańska i została wybrana przez więźnia na jego adwokatkę. Dlaczego właśnie ona?

Morderca zabawia się ze śledczymi niczym wytrawny cyrkowy kuglarz.

Z jego rąk zaczynają ginąć jednak nie tylko dzieci.

Znikają ludzie uwikłani w śledztwo… Atmosfera gęstnieje. Albo śledczy przybliżają się do mordercy i on panikuje, albo morderca rozgrywa śledztwo po swojemu, na własnych warunkach, wykorzystując do tego celu ludzi, którzy są blisko komisarza, bardzo blisko.

Nowa powieść Mai Opiłki to porywający thriller, w którym autorka rozciąga przed czytelnikami sieć skomplikowanych powiązań środowiskowych (tu widać dobrą znajomość realiów dzięki pracy w prokuraturze). Przeszłość miesza się w nim z teraźniejszością, a grzechy młodości rzutują na kolejne pokolenia. Nic nie jest w stanie popsuć mojej doskonałej opinii o tej książce – wytrawnym, dobrze skonstruowanym kryminale z zaskakującymi rozstrzygnięciami. Aż boję się pomyśleć, na jaki poziom autorka wywinduje swój trzeci tytuł?! Ciekawi mnie też, czy komisarz Wrona (może prywatny detektyw Wrona) wróci w następnych utworach Mai Opiłki. Byłoby fajnie, polubiłem chłopa.

O autorce: Maja Opiłka (lat 30) jest częstochowianką, absolwentką Zespołu Szkół im. Jana Kochanowskiego i Uniwersytetu Jana Długosza w Częstochowie. Z zawodu dietetyczka, ale pracuje jako pracownik cywilny w miejscowej Prokuraturze Okręgowej. Wolny czas poświęca tenisowi ziemnemu, tajemnicom kryminalistyki i medycyny sądowej, czytaniu powieści sensacyjnych i thrillerów. Zainteresowanie prawem i pasja literacka utwierdziły ją w przekonaniu, że sama też może opowiadać swoje historie. Powieść „Czarny żałobnik” była jej oficjalnym debiutem – w ocenie specjalistów i czytelników świetnie rokującym na przyszłość. „Kuglarz” potwierdza te opinie.

Maja Opiłka „Kuglarz”. Wydawnictwo Initium (www.initium.pl), Kraków 2024. Str. 440, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 21 czerwca 2024. Książkę można zamówić przez internet: Empik http://bit.ly/kuglarz-empik; Tania Książka https://bit.ly/kuglarz-tk; Bonito https://bit.ly/kuglarz-bonito; Świat Książki https://bit.ly/kuglarz-sk.

#majaopiłka #kuglarz #premiera #wydawnictwoinitium

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress