Wywiad. ZALECAM DLA ZDROWIA PEŁNE ZANURZENIE W LESIE

Z KATARZYNĄ SIMONIENKO, autorką książki Lasoterapia, rozmawia Stanisław Bubin

Proste pytanie, złożona odpowiedź: czym jest las? Zbieraniną drzew, złożonym kompleksem, systemem ekologicznym, bioróżnorodnością, wyzwaniem intelektualnym, świętością i harmonią?

Na to pytanie chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ wszystko zależy od kontekstu, jaki nas interesuje. Możemy równie dobrze zapytać: czym jest człowiek? Przyrodnicza definicja lasu jest najbardziej popularna – taka naukowa, ekosystemowa. Ale jest też wiele innych: prawna, krajoznawcza, filozoficzna. Japończycy na przykład definiują las jako konkretny obszar zadrzewiony, gdzie 30% nieba muszą przykrywać korony drzew. Profesor Jan Jerzy Karpiński, przyrodnik, pisał: To dynamiczny twór przyrody, w którym są zespolone w niepodzielną całość układem zależności, powiązań i wzajemnych wpływów: określona roślinność z przeważającym udziałem form drzewiastych, związanych z nim zwierzętami oraz wykorzystywane przez rośliny i zwierzęta podłoże geologiczne, gleba, woda i klimat. Co na to sam las? On jest po prostu. Natomiast czym jest? Zależy od zadającego pytanie: czego poszukuje i czego chciałby się dowiedzieć.

Dr n. med. Katarzyna Simonienko
ZDJĘCIA CENTRUM TERAPII LASEM / FOREST-THERAPY.PL

Czego jeszcze o lesie nie wiemy, a powinniśmy? Co nowego dowiedziała się pani o lasach i puszczach, przygotowując się do napisania książki?

Myślę, że wiele niespodzianek kryje się w życiu organizmów, które wydawały się nam dotychczas z naukowego punktu widzenia mało interesujące, jak chociażby grzyby. Te tajemnicze istoty w niczym nie ustępują roślinom, jeśli chodzi o możliwości lecznicze, dodatkowo prowadzą bardzo ciekawe, choć ukryte życie. Mnie fascynują relacje w lesie, zależności, komunikacja międzygatunkowa. Nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Swoje prywatne życie mają drzewa, mszaki, śluzowce. Potrafią dbać o siebie nawzajem, kontaktować się ze sobą. Las może też porozumiewać się z nami – oczywiście nie werbalnie, ale na różne inne sposoby, na przykład drogą biochemiczną. Warto o tym pamiętać, kiedy wybieramy się na spacer. Nie zwiedzamy – jesteśmy w nieustającej relacji.

Adam Wajrak, polecając pani książkę, stwierdził, że po jej lekturze i wizytach w lesie staniemy się lepszymi i spokojniejszymi ludźmi. Prawda – czy tylko chwyt marketingowy?

Trudno mi to zweryfikować, chociaż to bardzo miłe słowa. Myślę, że zależy, kto do tego lasu się wybierze i z jakim nastawieniem. Poznawanie przyrody i jej obserwacja na pewno uspokajają, to wiemy z badań, ale też uczą pewnego rodzaju pokory, szacunku, rozbudzają poczucie wdzięczności, zachwyt. Wiele osób przyroda angażuje społecznie, skłania do altruizmu, uwrażliwia na piękno. Niesie zatem również moralne korzyści. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że obcując z roślinami, zwierzętami i naturą w ogóle – faktycznie stajamy się lepsi. Mniej egoistyczni, łapiemy dystans i szerszą perspektywę, możemy też się sporo nauczyć.

Na studiach medycznych uczą technik korzystania z dobrodziejstw lasu, czy też musiała pani do tej wiedzy dojść sama? Nie spotyka się pani z zarzutami szanownych kolegów doktorów, że propaguje pani magię i szamaństwo? Pytam o podstawy naukowe tej wiedzy.

Szamanizm jest tajemną wiedzą plemienna, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, magia ma swoje księgi, ale naukowo zweryfikować się jej nie da. Las ma w sobie sporo „magii”, jest uroczy, urokliwy i czarujący, natomiast korzystny wpływ lasu na zdrowie to też tzw. evidence based medicine. Potwierdzają go badania nie tylko na poszczególnych grupach osób w różnym wieku i z całego świata, ale nawet metaanalizy. Mamy badania laboratoryjne dotyczące leśnej fizjologii stresu i jego redukcji, naukowcy pod lupę wzięli wydzielanie adrenaliny i kortyzolu – hormonu przewlekłego stresu. Nałożyli leśnym wędrowcom elektroencefalografy na głowę i zmierzyli różnice w ciśnieniu krwi i poziomie cukru. Sprawdzili parametry odpornościowe. Zwykle za magię uznaje się coś, co działa bez wytłumaczalnych zasad. Z lasem trochę tak było – jeszcze 50 lat temu ludzie w to wierzyli, ale nie potrafili udowodnić. Dziś mamy już do tego narzędzia. Na studiach medycznych jeszcze o tym się nie uczyliśmy, ale myślę, że jest to kwestia czasu, ponieważ wpływ środowiska przyrodniczego na zdrowie ludzkie staje się dla medycyny akademickiej coraz ciekawszym tematem. Dowodzą tego bardzo ciekawe publikacje, jak chociażby Ornitologia terapeutyczna prof. Tryjanowskiego i dr Murawca. Ku memu zaskoczeniu, środowisko lekarskie przyjęło mój kierunek zainteresowań bardzo ciepło, z otwartością, zaciekawieniem, dostałam dużo wsparcia w promowaniu tej dziedziny wiedzy na konferencjach czy po publikacjach.

Co się zdarzyło, że zainteresowała się pani terapią lasem? Jaki impuls spowodował, że napisała pani książkę? Czy to był przypadek? Jakie były pani relacje z puszczą, nim poznała pani enigmatycznie brzmiące japońskie pojęcie shinrin-yoku?

Relacje z puszczą i lasami w ogóle zawsze miałam rodzinne, serdeczne. Lubiłam po puszczy chodzić, nurkować w jej zakątkach, robić zdjęcia, ale też rozmawiać o niej, spotykać osoby, które również były zafascynowane leśnymi tajemnicami. Podczas jednego z takich spotkań, gdzie głównym gościem był niemiecki leśnik Peter Wohlleben, zaczęto poruszać tematy dotyczące subiektywnych i obiektywnych aspektów lasów naturalnych. Zafascynowało mnie to i pomyślałam, że w podejściu ludzi do lasu widzę dużo analogii do pojmowania zdrowia psychicznego. Postanowiłam sprawdzić, jak las, zwłaszcza naturalny, bioróżnorodny, jak Puszcza Białowieska, ma się do ludzkiego samopoczucia. I czy to tylko intuicja, czy też może można to jakoś zmierzyć. Idąc tym tropem wpadłam na pojęcie shinrin-yoku i odkryłam nową dziedzinę wiedzy.

Jaką drogą zdobywa się tytuł certyfikowanego przewodnika kąpieli leśnych? Każdy może nim zostać, czy też trzeba mieć podstawy biologiczne bądź medyczne?

Żeby zostać przewodnikiem kąpieli leśnych, na ten moment nie trzeba mieć specjalnego wykształcenia, ważne są jednak pewne umiejętności i predyspozycje. Na pewno są to dobre zdolności komunikacyjne, nieocenianie, koordynacja grupy i jej dynamiki, ale też znajomość przepisów obowiązujących na terenie, gdzie się prowadzi zajęcia oraz lokalnej flory i fauny. Przewodnik powinien wiedzieć, które rośliny są jadalne, a które trujące, jak się zachować, gdy rozpęta się burza, spotka się żubra czy żmiję, co może budzić lęk wśród uczestników oraz jak udzielić pierwszej pomocy. Kursy certyfikujące uczą takich umiejętności lub pomagają w ich zdobyciu. Obecnie istnieje na świecie kilka certyfikujących organizacji, część kursów odbywa się też online. Standardowy model obejmuje tydzień na miejscu i kilka miesięcy pracy w mentoringu u siebie. Obecnie, w dobie Covid-19, część zajęć przeniosła się wyłącznie do internetu. Wydaje mi się jednak, że zajęcia praktyczne pod opieką trenera są niezastąpione, miejmy zatem nadzieję, że w miarę postępu w walce z pandemią będzie łatwiej o taką możliwość. Co innego, jeśli chcemy prowadzić terapię lasem, czyli poprzez środowisko leśne pracować z osobami, które cierpią już na różnego rodzaju zaburzenia zdrowotne. Wtedy faktycznie wykształcenie z obszaru ochrony zdrowia jest pożądane.

W jaki sposób łączy pani swoją specjalizację, psychiatrię, z lecznictwem leśnym? Albo precyzyjniej – z leczeniem poprzez las?

Głównie poprzez psychoedukację. Staram się propagować wiedzę na temat zdrowego stylu życia – w środowisku medycznym i wśród pacjentów, zachęcając ich w miarę możliwości i samopoczucia do spędzania czasu na zewnątrz. Teraz jest to szczególnie ważne, ponieważ z uwagi na lockdown dużo więcej siedzimy przed komputerem, w izolacji, co jest stresujące i źle wpływa na psychikę, zwłaszcza wśród młodzieży. Na co dzień pracuję w poradni zdrowia psychicznego, natomiast zajęcia terenowe prowadzę kilka razy w miesiącu w okresie weekendowym.

Co by pani powiedziała klasycznemu mieszczuchowi, który boi się wejść do lasu, bo tam są kleszcze, mrówki, żmije zygzakowate? Jak komuś takiemu zapisać las na receptę?

Przede wszystkim nic na siłę. Wyprawy do lasu mają nieść odprężenie, a jest sporo osób, które „dzicz” przeraża. Myślę, że kluczem do fajnej relacji człowiek-przyroda jest zrozumienie. Warto zatem zacząć od drobnych wypraw, w bezpieczne miejsca. Do parku, ogrodu, można pooglądać ptaki, poszukać czegoś, co nas w naturze zaciekawi. I poznawać to, czego się obawiamy. Czytać o tym, rozwiewać mity. Bardzo często lęk budzi nieznane. Potem nagle okazuje się, że żmije nie siedzą w zasadzce w celu zaatakowania niewinnych przechodniów, że wilk nie porywa dzieci na obiad, tylko ucieka przed człowiekiem albo czasem po prostu przygląda się z zaciekawieniem, bo to są bardzo inteligentne zwierzęta i czasem obserwują nas, ludzi. Nie żeby nas zjeść, ale z ciekawości. Że przeciw odkleszczowemu zapaleniu mózgu można się skutecznie zaszczepić, a ryzyko złapania boreliozy zminimalizować poprzez regularne sprawdzanie ciała po spacerach (kleszcze zwykle przekazują patogeny boreliozy dopiero po kilku, kilkunastu godzinach od momentu wkłucia).

Czym są kąpiele leśne i czy można kąpać się we dwoje? Jak się w lesie zanurzyć skutecznie, żeby odnieść jak najwięcej korzyści zdrowotnych? Czy grzybiarze to liderzy takich kąpieli? A może, nie daj Bóg, myśliwi?

Kąpiel leśną można odbywać samotnie, we dwoje, z dziećmi, w grupie. Jak jest nam najbardziej komfortowo. Warto, żeby te różne opcje sobie przetestować i sprawdzić, w której czujemy się najbardziej swobodnie, bezpiecznie i dobrze. Są dwie zasady skutecznej redukcji stresu w lesie. Po pierwsze, skupienie się na „tu i teraz”, bez rozmyślania o tym, co mam jeszcze zrobić, co ktoś mi uszczypliwego powiedział, jakie sprawy za mną i przede mną. W trakcie shinrin-yoku jestem tylko ja i las. Ewentualnie osoby, z którymi wędruję. Po drugie, angażujemy jak najwięcej zmysłów. Nie tylko wzrok, ale też węch, dotyk, słuch, a w miarę możliwości także smak (tu przydaje się wiedza przewodnika). Kąpiel leśna to proces nie nastawiony na efekt, ale będący celem samym w sobie. Nie bijemy rekordów. Nie szukamy trofeum. To może jednak przyświecać osobom, które idą do lasu polować na zwierzęta, grzyby czy z aparatem. Owszem, jesteśmy wtedy uważni, ale włącza nam się żyłka łowcy: adrenalina, pobudzenie zamiast odpuszczenia sobie. Oczywiście, grzybobranie można poprowadzić tak, że zbieramy grzyby dla przyjemności, a nie dla rekordu, podobnie z robieniem zdjęć.

Na jakie schorzenia las jest szczególnie dobry? Czy może uchronić nas na przykład przed Covidem (przypomnę, że na początku pandemii rządzący zamknęli nam dostęp do lasów) albo pomóc w rehabilitacji po chorobie?

Dobrze przebadane są zaburzenie lękowe, łagodne postaci depresji, stany obniżonej odporności, ale też uzależnienia, ADHD, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca typu 2, zespół metaboliczny. Las nie jest równoważnikiem szczepionki na Covid-19 ani leku przeciwdepresyjnego i nigdy nie będzie, może jednak wspomagać nasz organizm jako profilaktyka, dodatkowa forma terapii lub rehabilitacji. Sam fakt, że podczas leśnych spacerów podnosi nam się liczba komórek odpornościowych i spada poziom stresu, który powoduje zwiększoną podatność na infekcje, już przemawia za tym, że w dobie pandemii takie wycieczki mogą być dla nas szczególnie zdrowe.

Jakimi drogami las wnika w nas? Czy prosty, bezrefleksyjny spacer do lasu też coś w nas zmienia? I czy przytulanie się do pnia pomaga na cokolwiek?

Tych dróg jest bardzo dużo i na pewno nie wszystkie odkryliśmy, ale znamy przynajmniej kilka, które nie wymagają od nas absolutnie żadnego wysiłku. Jest to droga biochemiczna: wdychamy substancje terpenowe wydzielane przez rośliny, mikrobiologiczna: wchodzimy w kontakt z mikroorganizmami leśnymi oraz percepcyjna: aktywujemy zmysły, które następnie wpływają na pracę układu nerwowego. I tu właśnie jest naukowa odpowiedź na przytulanie się do drzew. Dotyk kory wpływa kojąco, wycisza układ współczulny, odpowiedzialny za napięcie, stres, walkę i ucieczkę. Prowadzi też do uziemienia, czyli wyrównywania ładunków elektrycznych między naszym ciałem i ziemią – jak w fizyce – co między innymi zmniejsza uczucie bólu czy nasilenie procesów zapalnych, jak chodzenie boso.

Sporo miejsca poświęca pani kąpielom leśnym w stylu orientalnym, ale dowiedziałem się też, że na Zachodzie mają własny model terapii lasem. Czym on się różni od technik japońskich?

Japonia to minimalizm. Tam po prostu uważnie spaceruje się, a rolą przewodnika jest zwracanie uwagi osób wędrujących na różne aspekty natury: kolory, dźwięki, zapachy czy faktury. W modelu zachodnim dołącza się różne inne elementy: pracę z oddechem, ćwiczenia mające na celu głębszą praktykę uważności i pogłębienie relacji z naturą.

Wielokrotnie słyszeliśmy, że las to samo dobro, w dodatku za darmo. Może są jednak jakieś rzeczy negatywne, o których się nie wspomina? Pomijam spotkanie oko w oko z dzikiem…

Dla alergików może to być okres pylenia niektórych roślin, dla osób wchodzących do lasu zbyt arogancko, be szacunku i odpowiedniej wiedzy – konfrontacja z siłą natury. Spotykaliśmy już turystów, którzy próbowali zrobić sobie selfie z żubrem. Nie był to najlepszy pomysł. Mogą zdarzyć się wypadki, jak wszędzie. W lesie może uderzyć nas złamana gałąź, w mieście fragment rusztowania czy samochód, nie demonizowałabym zatem. Problem mogą stanowić nasze własne lęki, uprzedzenia, obawy. Warto przyjrzeć się temu, skąd się biorą i dlaczego reagujemy na las w taki sposób.

A co z dzieckiem? Jeśli pójdę do lasu na przykład z ośmiolatkiem, to czy obaj będziemy mieli korzyści z kąpieli leśnej, czy też lepiej o tym zapomnieć?

Kąpiele leśne dla dzieci wyglądają trochę inaczej. Mniej tam refleksyjności, milczenia i kontemplacji, więcej aktywności, trochę zabawy i edukacji przyrodniczej. Myślę, że dla rodzica może nie będzie to tak głęboko odprężające doświadczenia, jak samodzielna praktyka, ale za to powstają bezcenne wspomnienia, świetnie spędzony czas i dużo radości. Sami możemy wtedy odpuścić i pozwolić sobie na bycie dzieckiem, beztroskę i zabawę. To też bardzo fajne doświadczenia.

Z innej beczki. Warszawa, w której rośnie około 9 milionów drzew, pokusiła się ostatnio o policzenie, ile dla nas „zarabia” pojedyncze drzewo, po odliczeniu kosztów utrzymania i odtworzenia zieleni oraz dodaniu zysków z wiązania dwutlenku węgla i emisji tlenu. I wyszło badaczom, że na czysto każde drzewo zarabia rocznie od 50 do 1200 złotych. Czy pokusiłaby się pani o wyliczenie zysków zdrowotnych z hektara lasu? O ile mniej musielibyśmy wydawać na służbę zdrowia, gdybyśmy w większym stopniu korzystali z lasoterapii?

Nie jestem w stanie tego oszacować. To są ogromne kwoty. Były badania dotyczące tak trywialnej rzeczy, jak zdrowienie po usunięciu pęcherzyka żółciowego. Pacjenci, którzy przez okno obserwowali zieleń, zużywali mniej środków przeciwbólowych, krócej leżeli w szpitalu, mieli mniej powikłań, więc koszty leczenia spadały. Profilaktyka to z kolei bezcenna inwestycja. Dziwi mnie, że patrzymy na las głównie jak na surowiec dostarczający drewna. Jeśli chodzi o Podlasie, trochę już zaczynamy myśleć o turystyce i o korzyściach, jakie finansowo przynosi las niewycięty, bo ktoś do nas przyjedzie i zechce tu spędzić czas, da zarobić agroturystykom, restauracjom i hotelom. Korzyści prozdrowotne są jednak jeszcze większe, jeśli mielibyśmy to przeliczyć na pieniądze.

W pani książce pojawia się też pojęcie depresja klimatyczna. Chyba coś takiego mam, gdyż cierpię fizycznie i psychicznie dowiadując się, jak cierpią polskie lasy pod piłami i siekierami leśników, rzekomo dbających o dobrostan przyrody, a w gruncie rzeczy tylko o pieniądze. Nie obawia się pani, że niedługo nie będzie gdzie prowadzić u nas kąpieli leśnych? Wszędzie rżną na potęgę!

Oczywiście, że się obawiam, dlatego zależy mi na tym, żeby jak najwięcej mówić o korzyściach, jakie las niesie dla zdrowia. To konkretny argument, „nieromantyczny”, mierzalny naukowo i ekonomicznie. Im więcej osób zda sobie sprawę z tego, że w naszym interesie leży posiadanie dużych połaci lasów, najlepiej naturalnych lub chociażby starodrzewu z procesami renaturalizacji, tym więcej osób uzna, że warto o nie dbać, chronić, stawać w ich obronie. Świadomość, że lasu można używać inaczej niż tylko do produkcji drewna jest ciągle przed nami, ale warto kłaść na nią nacisk – więcej osób skorzysta z lasu, który ciągle rośnie, niż z wycinanego i nasadzanego na nowo. Dla jasności: rozumiem, że lasy gospodarcze muszą istnieć. Takie przeznaczone do wycinki. Plantacje sosny na przykład. Skądś musimy brać drewno, papier i pochodne produkty. Gospodarka leśna jest potrzebna. Ale są też potrzebne starodrzewy, rezerwaty, lasy podmiejskie – sadzone w zupełnie innych celach – dla ochrony bioróżnorodności, klimatu i zdrowia. A takich jest zdecydowanie za mało.

Żeby nie popaść w depresję, spytam na koniec, w jakim kierunku rozwijać się będzie pani wiedza medyczna z zakresu terapii lasem? Czy osiągnęła pani już wszystko i las nie ma dla pani tajemnic?

Tak się nie da. I to jest w tym wszystkim wspaniałe!

Dziękuję za rozmowę.

LASOTERAPIA

Świetna propozycja czytelnicza i fachowy poradnik dla wędrujących po ostępach. Co nam daje las? Spokój, wytchnienie, poprawę zdrowia psychicznego. To wiemy, ale nie tylko. Wędrówki po lesie podnoszą odporność i wspomagają leczenie wielu chorób, takich jak astma, nadciśnienie czy depresja. A poza tym są dostępne i darmowe dla wszystkich! Z tej książki dowiesz się, na czym polega terapia lasem i kiedy może pomóc, czym są leśne kąpiele i jak się do nich przygotować, jak zaplanować wędrówkę, by odnieść z niej jak najwięcej korzyści, jak korzystać z lasu, kiedy mieszkamy w miastach zabudowanych betonem. Przygotuj własną lasoterapię z uwzględnieniem pór roku, pogody, wieku, stanu zdrowia. Poznaj techniki, które pozwolą na pełne korzystanie z dobrodziejstw lasu. A potem… po prostu idź na spacer! Terapia lasem (jap. shinrin-ryoho) łączy kąpiel leśną (jap. shinrin-yoku) ze zdobyczami współczesnych technik psychoterapeutycznych i metod relaksacyjnych. To interwencja terapeutyczna dla osób borykających się z problemami natury fizycznej bądź psychicznej. Nie ma ujednoliconego algorytmu, ponieważ różne jej szkoły i przewodnicy opracowują własne sekwencje, które mogą się między sobą nieco różnić. Do klasycznego spaceru shinrin-yoku dołączane są ćwiczenia oddechowe, a także elementy treningu Jacobsona, terapii poznawczo-behawioralnej, techniki wyobrażeniowe angażujące nasze wewnętrzne zasoby, refleksje czy chęć przyjrzenia się swoim relacjom z naturą i innymi ludźmi. Istnieją dobrze udokumentowane badania medyczne potwierdzające skuteczność proponowanych technik na przykład w połączeniu z terapią poznawczo-behawioralną. Shinrin-yoku, kąpiel leśna (ang. forest bathing), oznacza czerpanie z leśnej atmosfery lub zanurzanie się w lesie przy pomocy zmysłów. Jako technika terapeutyczna wywodzi się z Japonii, gdzie po raz pierwszy została zbadana naukowo i włączona do praktyk medycznych. Polega na niespiesznym spacerze lub przebywaniu w środowisku leśnym i koncentracji, doznawaniu poprawy „tu i teraz”.

Dr n. med. KATARZYNA SIMONIENKO

Doktor nauk medycznych, psychiatra. Pracę doktorską obroniła z zakresu wpływu substancji psychoaktywnych na mózg, łącząc zainteresowanie etnobotaniką z psychiatrią. Obecnie pracuje w dwóch białostockich poradniach oraz jako wykładowca WSTH na kierunku ziołolecznictwo, gdzie prowadzi zajęcia na temat fitoterapii w psychiatrii. Certyfikowany przewodnik kąpieli leśnych, związana z Puszczą Białowieską. W 2019 uzyskała certyfikat przewodnika kąpieli leśnych Forest Therapy Institute (FTI), a następnie weszła w skład kadry trenerskiej FTI. W latach 2020-2021 pracowała również jako mentor dla szkolących się osób. Od 2018 jest licencjonowanym przewodnikiem Białowieskiego Parku Narodowego. Propaguje wiedzę medyczną z zakresu terapii lasem w kraju i za granicą. Swoim pacjentom przepisuje las na receptę. Autorka książek Nerwy w las i Terapia lasem w badaniach i praktyce, współautorka książek z zakresu psychiatrii (Pacjent „inny” wyzwaniem opieki medycznej, Opieka nad osobami starszymi. Przewodnik dla zespołu terapeutycznego, Schizofrenia u kobiet pod redakcją prof. A. Szulc i prof. P. Gałeckiego). Prywatnie robi zdjęcia przyrodnicze, maluje i prowadzi na Facebooku profile Zapuszczeni/Beforested i Galeria Silva. Interesuje się archetypami, legendami, dawnymi kulturami europejskimi Celtów, Słowian, Wikingów i plemiennymi. Jej kolejna książka Lasoterapia ukazała się nakładem Wydawnictwa Dragon w Bielsku-Białej (www.wydawnictwo-dragon.pl, str. 239) i już zdobyła świetne opinie czytelników i recenzentów (www.lubimyczytac.pl/ksiazka/4964218/lasoterapia). Więcej informacji o Katarzynie Simonienko można znaleźć na Facebooku https://www.facebook.com/terapialasem/ i na stronie www.forest-therapy.pl/.

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress