Zabawna prowincjonalna dama to Bridget Jones lat trzydziestych XX wieku, opisująca osobliwości codziennego życia ze wspaniałym dowcipem i lekkością Nie jest łatwo być panią domu w prowincjonalnym miasteczku w Anglii. Na co dzień trzeba sobie dawać radę z mrukliwym mężem, psotnymi dziećmi i bezlikiem domowych dylematów: od przypalonej owsianki począwszy, a na waśniach z kucharką skończywszy. Na szczęście prowincjonalnej damy nie zmogą ani krnąbrne cebulki kwiatowe, ani niezapowiedziani goście, ani surowe ponaglenia bankowe, aby czym prędzej zlikwidować deficyt na koncie. Zrobi wszystko, aby utrzymać pozory – zwłaszcza przed irytującą i wyniosłą Lady Boxe.
Ta książka to prawdziwa perełka – mistrzowski popis błyskotliwego angielskiego humoru! „Dziennik prowincjonalnej damy” (oryg. The Diary of a Provincial Lady) jest równie zabawny dziś, jak i był w 1930 roku, kiedy ukazało się jego pierwsze wydanie. To uznany, w dużej mierze autobiograficzny klasyk z życia Angielki wyższej klasy średniej, a jego autorka, E.M. Delafield (9 czerwca 1890-2 grudnia 1943), do tej pory cieszy się zasłużenie opinią jednej z najdowcipniejszych angielskich pisarek, prawdziwą następczynią Jane Austen. Wydała ponad trzydzieści książek, z których najbardziej znane i czytane do dzisiaj są wszystkie tomy z cyklu o prowincjonalnej damie. Do obecnego wydania włączona została także powieść The Provincial Lady Goes Further.
Edmée Elizabeth Monica Dashwood, z domu de la Pasture, urodziła się w Steyning w hrabstwie Sussex. Była starszą córką francuskiego hrabiego Henry’ego Philipa Ducarela de la Pasture z Llandogo Priory w Monmouthshire (jego rodzina wyemigrowała na Wyspy w czasie rewolucji francuskiej) i Elżbiety Lydii Rosabelle, córki Edwarda Williama Bonhama, która jako Henry de la Pasture była również znaną pisarką. Pseudonim Delafield został Edmée Elizabeth zasugerowany przez jej siostrę Yoe. W wieku 21 lat Delafield wyjechała do Belgii i wstąpiła do klasztoru jako postulatka, lecz nie wytrzymała w nim długo. 17 lipca 1919 roku poślubiła pułkownika Arthura Paula Dashwooda, młodszego syna sir George’a Dashwooda i lady Mary Seymour. Dashwood był inżynierem, który zbudował ogromne doki w porcie w Hongkongu. Małżonkowie dochowali się trójki dzieci.
Delafield była w swoich czasach szanowaną i bardzo płodną autorką, ale tylko seria o prowincjonalnej damie odniosła duży sukces komercyjny. Powieść zainspirowała kilka sequeli, które były kroniką późniejszych lat jej życia: The Provincial Lady Goes Further, The Provincial Lady in America, The Provincial Lady in Wartime. W chwili wybuchu I wojny światowej pracowała jako pielęgniarka w Ochotniczym Oddziale Pomocy w Exeter. Po wybuchu II wojny światowej wykładała w Ministerstwie Informacji i spędziła kilka tygodni we Francji. W 1961 roku jej córka Rosamund Dashwood, która po wojnie wyemigrowała do Kanady, opublikowała powieść Provincial Daughter, na wpół autobiograficzny opis jej własnych doświadczeń z życia domowego w latach pięćdziesiątych.
Proza Delafield jest zaskakująco bliska współczesnym czasom i należy – jak się to niekiedy mówi – do „wiecznie żywych”, podobnie jak „Wichrowe wzgórza” czy „Duma i uprzedzenie”. Nieprzerwanie wznawiane na całym świecie książki o prowincjonalnej damie są stale obecne na bibliotecznych i domowych półkach. „Dziennik prowincjonalnej damy” to jedna z najmądrzejszych książek o kobietach, które potrafią skutecznie walczyć o swoje racje. „Napisana przez autorkę mającą świadomość zmian, jakie zachodzą w świecie. Jej żywotność i waga nie wynikają jedynie z błyskotliwych skojarzeń, ale płyną z trafnych i celnych spostrzeżeń dotyczących życia” – czytamy we wstępie do najnowszego wydania. Jak zauważyła Rachel Johnson, pisarka i dziennikarka, „trzeba wyraźnie powiedzieć, że Delafield odnosi sukces, wyrywając się z zacisza domowego i wkraczając w sferę życia publicznego. A przecież przez pierwszą połowę XX wieku kobiety były skazane na to zacisze, nawet jeśli były wykształcone i interesowały się kulturą”. (BUS)
KONKURS CZYTELNICZY
Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.com.pl) ogłaszamy dla Czytelników portalu LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 2 egzemplarze książki E.M. Delafield „Dziennik prowincjonalnej damy”. Otrzymają je ci z Państwa, którzy jako pierwsi odpowiedzą na pytanie dotyczące autorki: W jakiej książce E.M. Delafield opisała wizytę w Rosji Sowieckiej i czy prowincjonalna dama pracowała również w kołchozie? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
REGULAMIN
1. Nagrodę w konkursie stanowią 2 egzemplarze książki E.M. Delafield „Dziennik prowincjonalnej damy”, ufundowane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
2. Rozdanie przewiduje 2 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.
3. Rozdanie trwa od 26 marca 2023 roku do wyczerpania nagród.
4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.
5. Zadanie polega na nadesłaniu odpowiedzi na pytanie dotyczące autorki: W jakiej książce E.M. Delafield opisała wizytę w Rosji Sowieckiej i czy prowincjonalna dama pracowała również w kołchozie?
6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 2 zwycięzców.
7. Wyniki zostaną ogłoszone pod informacją o książce na portalu LADY’S CLUB w sekwencji PAN BOOK.
8. Zwycięzcy mają 3 dni na przesłanie na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagrody drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.
ROZWIĄZANIE KONKURSU. Pytanie: W jakiej książce E.M. Delafield opisała wizytę w Rosji Sowieckiej i czy prowincjonalna dama pracowała również w kołchozie? Odpowiedź. E.M. Delafield opublikowała relację z pobytu w Rosji Sowieckiej w książce „Straw Without Bricks: I Visit Soviet Russia” („Słoma bez cegieł: odwiedzam Rosję Sowiecką”), wydanej w 1937 roku. Ponownie książka wydana została w USA przez przez Academy Chicago Publishers dopiero w 1985 roku pt. „I Visit the Soviets”. Nie należy ona do cyklu o prowincjalnej damie, chociaż pierwotnie takie było zamówienie brytyjskiego wydawcy. To rodzaj reportażu z sześciu miesięcy pobytu w stalinowskich Sowietach, głównie w kołchozie (gdzie krótko pracowała), a także w Leningradzie, Moskwie i na Krymie. Książka nie odniosła sukcesu i ogólnie uznano, że wyjazd do Rosji był złym pomysłem, a pisarka z czasem zaczęła podzielać tę opinię. Pochodząca z arystokracji E.M. Delafield miała poglądy lewicowe, lecz daleka była od komunizmu. Relację z wyjazdu napisała dość lekkim stylem, ale z pewnością nie była to „zabawna książka”, na jaką liczył jej wydawca. W 1937 roku Zachód nie był gotowy na rzetelną ocenę życia w sowieckiej Rosji, karmił się złudzeniami. Pisarka poważnie potraktowała kraj i jego mieszkańców, z wielu stron jej książki przebija jednak przerażenie – indoktrynacją, brakiem wolności, systematycznym usuwaniem piękna z przestrzeni publicznej i pozbawianiem kolektywów wszelkich cech indywidualizmu. Nie ośmieszyła zwolenników komunizmu, a humor często kierowała na innych zachodnich turystów. Jej wrażenia z wizyt w fabrykach, oddziałach położniczych, kołchozach są interesujące, lecz widać, że pisarka pozbawiona była dostępu do wielu miejsc i nie miała pełnego oglądu sytuacji w Sowietach, co ją frustrowało i wprawiało w zakłopotanie. Denerwowało ją także, gdy inni Brytyjczycy byli do Rosji „entuzjastycznie nastawieni” i mówili: „Jakie to wszystko wspaniałe i jak dobrze widzieć, że wszyscy są zajęci, szczęśliwi i zaopiekowani przez państwo. Jeśli zaś chodzi o instytucje – żłobki, szkoły, parki publiczne i więzienia – wszystkie, bez jakichkolwiek zastrzeżeń, są doskonałe. Rosja nie ma już nic do nauczenia się”. Książki otrzymują: 1) Emilia Mucha, Kamień Pomorski; 2) Grażyna Barkman, Zgorzelec. (wpis z 30.03.2023)