Ta książka przedstawia świat, w którym o żywność i energię toczyć się będą prawdziwe bitwy. Nadchodzący świat. Ten za progiem. Rok 2019 był ostatnim, jak twierdzi autor, pomyślnym rokiem dla światowej gospodarki. Od pokoleń wszystko staje się szybsze, lepsze i tańsze. Światowe łańcuchy dostaw, zintegrowane międzynarodowe rynki energetyczne i finansowe, innowacyjne branże gospodarki – wszystko to umożliwiły przede wszystkim Stany Zjednoczone. Dzięki globalnemu systemowi handlowemu pod kierunkiem Amerykanów miliardy ludzi mają co jeść i mogą uzyskać wykształcenie. Jednak wszystko to było sztuczne i tymczasowe. Ameryka straciła właśnie zainteresowanie podtrzymywaniem tego systemu przy życiu.
I tak się właśnie kończy świat / Nie hukiem, ale skomleniem
T.S. Eliot (przełożył Czesław Miłosz)
Takie motto z „Wydrążonych ludzi” Thomasa Stearnsa Eliota dał Peter Zeihan, autor książki „Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji”, w której zapowiada kres znanego nam do tej pory świata. Jego zdaniem, w oplecionym siecią wzajemnych powiązań świecie już wkrótce, w perspektywie kilku, najwyżej kilkunastu lat, wszystko się zmieni – to, jak produkujemy towary, uprawiamy ziemię, pozyskujemy elektryczność i surowce, jak przewozimy kupowane dobra i jak za nie płacimy. Dotychczasowy świat się kończy – a jakiś nowy się zaczyna. Jaki? Peter Zeihan, posługując się geografią jako analitycznym punktem wyjścia, wyjaśnia, dlaczego narody zachowują się dzisiaj tak, a nie inaczej, i ze zdumiewającą dokładnością przewiduje, jak będą się zachowywały jutro. Jego refleksje nie napawają optymizmem – świat już nigdy nie będzie lepszy niż za naszego życia. Od świata taniego i lepszego błyskawicznie przechodzimy do świata coraz droższego i coraz gorszego. Nasz świat się rozpada!
Poniżej publikujemy fragment książki „Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji” (oryg. ang. „The End of the World Is Just the Beginning: Mapping the Collapse of Globalization”), żeby dać wgląd w tok rozumowania znanego analityka. Pod tym cytatem zamieszczamy także opinie o publikacji.
„(…) Jeśli globalne przepływy produktów, usług, energii i żywności zostaną z jakiegokolwiek powodu przerwane, zmienią się mapy ludnościowe, polityczne i gospodarcze. W postglobalizowanym świecie kraje duże i bogate w różne zasoby, takie jak Stany Zjednoczone, mogą się opierać na zasobach wewnętrznych. Nie dręczą mnie obawy, że nie będę mógł zaopatrzyć się w benzynę (rafinowaną w Kolorado z ropy naftowej wydobywanej w Kolorado) do mojej odśnieżarki (produkowanej w Minnesocie), aby usunąć śnieg z podjazdu (asfalt pochodzi z Oklahomy) do mojego domu (drewniany szkielet z Montany), w którym często pracuję zdalnie (korzystając z sieci komunikacyjnej zbudowanej ze stali z Ohio, aluminium z Kentucky i plastiku z Teksasu). Taka różnorodność, zasięg, dostępność i nadmiar wszystkiego występuje w niewielu krajach. Większość obszarów świata jest zależna – często całkowicie – od globalizacji (…). Zastanówmy się na przykład, jak wyglądałby Szanghaj bez ropy, Berlin bez stali albo Rijad bez… jedzenia. Deglobalizacja nie oznacza po prostu świata bardziej ponurego i biedniejszego, ale coś znacznie gorszego. Oznacza kompletny rozpad.
Świat patrzy obecnie na dwa niepokojąco poważne, a jednocześnie niepokojąco czytelne ilustracje tego rozpadu: Zimbabwe i Wenezuelę. W obu tych krajach złe zarządzanie sprawiło, że straciły one zdolność do produkcji dóbr eksportowych – żywności w przypadku Zimbabwe, ropy i produktów ropopochodnych w przypadku Wenezueli – co doprowadziło do tak drastycznych niedoborów, że załamała się z kolei zdolność tych krajów do importu towarów. W Zimbabwe poskutkowało to ponad dekadą ujemnego wzrostu gospodarczego, przy której Wielki Kryzys wydaje się sielanką – większość ludności uprawia kawałek ziemi na własne potrzeby. Wenezuela nie miała tyle szczęścia. Przed zapaścią gospodarki ponad dwie trzecie żywności sprowadzała z zagranicy. Produkcja ropy tak bardzo się zmniejszyła, że zabrakło nawet paliwa do siewników, co doprowadziło do największej klęski głodu w dziejach półkuli zachodniej.
Przykładami tymi posłużyłem się z rozmysłem. Przedstawiony scenariusz najlepiej opisuje nie słowo deglobalizacja ani nawet dezindustrializacja, lecz decywilizacja.
Wszystko, co wiemy o cywilizacji ludzkiej, opiera się na prostej koncepcji organizacji. Kiedy władza ustanowi już pewne podstawowe zasady, takie jak „nie zabijaj bliźniego swego”, ludzie zaczynają robić to, co ludzie robią: zakładać rodziny, wytwarzać żywność, kuć różne narzędzia. Zaczynają handlować, dzięki czemu rolnik nie musi już mielić zboża na mąkę, a kowal nie musi uprawiać roli. Dzięki specjalizacji jesteśmy bardziej wydajni w wybranych przez nas dziedzinach – w rolnictwie, młynarstwie czy kowalstwie. Społeczeństwo się bogaci i zwiększa swoją liczebność. Więcej ziemi, więcej ludzi, więcej specjalizacji, więcej interakcji, więcej handlu wewnętrznego, większe korzyści skali. Schemat ten rozwijał się stopniowo od zarania cywilizacji, jednak często zdarzały się nie tylko regresy, ale wręcz zapaści. Imperia powstawały i upadały, a upadek pochłaniał znaczną część osiągniętego postępu. Amerykański porządek przez duże „P” nie tylko zmienił zasady, ale też zinstytucjonalizował porządek przez małe „p”, dzięki czemu uprzemysłowienie i urbanizacja mogły się rozlać na cały świat. Pociągnęło to za sobą wielką zmianę demograficzną – w każdym społeczeństwie najwięcej było już nie dzieci, lecz młodych i dojrzałych pracowników, generując bezprecedensowy i trwały boom konsumpcyjny i inwestycyjny. Przy zapewnionym bezpieczeństwie i obfitych dostawach kapitału, energii i żywności sześć tysięcy lat wzlotów i upadków zastąpił pociąg towarowy postępu, który niepowstrzymanie pędził przed siebie. Pod rządami Pax Americana i tego magicznego momentu demograficznego tak bardzo się wyspecjalizowaliśmy, a nasza technologia tak bardzo poszła do przodu, że całkowicie straciliśmy umiejętność wykonywania czynności niegdyś niezbędnych do życia. Spróbujcie sami produkować energię elektryczną i żywność na własne potrzeby, a jednocześnie pracować na cały etat. Współczesny model życia jest możliwy dzięki idei ciągłości: idei, że dzisiejsze bezpieczeństwo i ochrona jutro nie znikną, toteż możemy powierzyć swoje życie składającym się na ten model systemom. W końcu gdybyśmy wiedzieli, że nasze państwo jutro upadnie, nie przejmowalibyśmy się zbytnio różnymi głupotami, których domaga się od nas szef, tylko zaczęlibyśmy się uczyć wekować warzywa. Skrajna specjalizacja pracy jest dzisiaj normą, a handel tak się skomplikował, że musiały powstać przeróżne nowe branże (specjaliści ds. kredytów, wytłaczarki aluminium, firmy konsultingowe zajmujące się przestrzenią magazynową, specjaliści od polerowania) do jego obsługi. Specjalizacja dotyczy nie tylko poszczególnych ludzi, ale także całych krajów. Tajwan specjalizuje się w półprzewodnikach, Brazylia w soi, Kuwejt w ropie naftowej, Niemcy w maszynach. Proces cywilizacyjny od jakiegoś czasu zdąża do ostatecznego, optymalnego stanu.
Jednak optymalny to nie to samo, co naturalny. W dzisiejszych czasach wszystko – od amerykańskiej przebudowy architektury bezpieczeństwa po historycznie bezprecedensową strukturę demograficzną – jest sztuczne. I się wali.
Dla krajów, którym zagląda w oczy widmo demograficznej zagłady i upadku globalizacji, istnieje wiele dróg na dno, ale wszystkie te drogi mają ze sobą coś wspólnego – zmniejszona interakcja oznacza zmniejszony dostęp, co oznacza zmniejszony dochód, co oznacza zmniejszoną ekonomię skali, co oznacza zmniejszoną specjalizację pracy, co oznacza zmniejszoną interakcję. Niedobory zmuszają ludzi – i kraje – do skupienia się na własnych potrzebach. Słabną wynikające z ciągłości i specjalizacji korzyści z wartości dodanej. Wszyscy stają się mniej wydajni, mniej produktywni. A to oznacza mniej wszystkiego: nie tylko elektroniki, ale i elektryczności, nie tylko samochodów, ale i benzyny, nie tylko nawozów, ale i żywności. Poszczególne elementy znaczą mniej niż ich suma. Poza tym uruchamia się reakcja łańcuchowa. Niedobory energii elektrycznej niszczą produkcję, a niedobory żywności – populację. Mniej ludzi oznacza mniejsze możliwości utrzymania w ruchu wszystkiego, co wymaga specjalistycznej pracy, między innymi budowy dróg, energetyki czy produkcji żywności.
Takie właśnie jest znaczenie pojęcia decywilizacja: kaskada sprzężonych zwrotnie zapaści, które nie tylko uszkadzają, ale wręcz niszczą fundamenty funkcjonowania współczesnego świata. Nie wszystkie obszary świata dysponowały odpowiednimi warunkami geograficznymi, aby zbudować cywilizację przed Pax Americana. Nie wszystkie obszary świata będą w stanie utrzymać cywilizację, kiedy Pax Americana przejdzie do historii. Sytuacja silnie splecionego ze Stanami Zjednoczonymi Meksyku, zmuszonego rozbudowywać swój przemysł i podtrzymywać produkcję bez części importowanych z Azji, będzie inna od sytuacji Korei, która będzie musiała sobie radzić bez utraconego dostępu do importowanej ropy, rudy żelaza, żywności i rynków eksportowych.
Co najgorsze, wiele mniej zaawansowanych krajów jest całkowicie zależnych od cywilizacji funkcjonujących na innych obszarach świata. Zimbabwe i Wenezuela to przykłady krajów, które same weszły na drogę do swoistej decywilizacji. Inne kraje zostaną na nią wepchnięte przez wydarzenia z mniej lub bardziej odległych regionów, na które nie będą miały wpływu, a tym bardziej kontroli (…). Model życia, który wy i wasi rodzice (a w niektórych przypadkach również dziadkowie) uważacie za normalny, dobry i właściwy – czyli z grubsza ostatnie siedemdziesiąt lat – jest historyczną anomalią zarówno pod względem strategicznym, jak i demograficznym. Zwłaszcza okres 1980-2015 był wyjątkową, odosobnioną szczęśliwą chwilą. Która się skończyła i z pewnością się nie powtórzy za naszego życia (…)”.
OPINIE O KSIĄŻCE
Paweł Ziorko, redaktor naczelny magazynu „Układ Sił”: W ostrych, przenikliwych analizach książka ta rzuca wyzwanie czytelnikowi, aby zastanowił się nad możliwymi atutami państw w coraz bardziej zdeglobalizowanym świecie, doświadczającym osłabienia amerykańskiego przywództwa, zmian demograficznych i kryzysu klimatycznego. Autor sugeruje, że koniec jednej ery może być fascynującym początkiem innej, pełnej niespodziewanych możliwości.
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny dziennika „Rzeczpospolita”: „Koniec świata to dopiero początek” jest wykładem błyskotliwej erudycji. Ten poziom wiedzy zaspokoi wszystkich, nawet tych, którzy sami uważają się za żonglerów błyskotliwej erudycji. Ale jeszcze bardziej od erudycji książka ta atakuje kompletnością analizy. To wykład bez luk, a nawet szczelin, w które wetknąć można by było choć szpilkę. Ale i to nie jest najważniejsze. Najważniejsze w tej książce są pytania o sprawy, które fascynują bez mała wszystkich. O sens postępu, o skutki globalizacji i o to, kiedy, a przede wszystkim jaki może być jej koniec. Zapraszam do prawdziwej przygody intelektualnej przy lekturze tej książki.
Ian Bremmer, prezes Eurasia Group, autor „The Power of Crisis”: Nigdy nie podchodziłem tak optymistycznie do perspektywy końca świata. Książka jest oparta na gruntownych badaniach i przekonujących argumentach, a także znakomicie napisana. Peter Zeihan łączy wątki zaczerpnięte z ekonomii, demografii i historii, co daje w wyniku oryginalną, ale intuicyjnie zrozumiałą teorię geopolityki.
O autorze: PETER ZEIHAN (rocznik 1973, na zdjęciu) to amerykański analityk i publicysta, zajmujący się geopolityką. Dorastał jako adoptowany syn pedagogów Jeralda i Agnes Zeihanów w Marshalltown w stanie Iowa. Ukończył Marshalltown High School w 1992. W 1995 uzyskał tytuł licencjata nauk politycznych na Northeast Missouri State University oraz w 1997 dyplom w zakresie studiów azjatyckich na Uniwersytecie Otago (Nowa Zelandia). Po pracy w ambasadzie amerykańskiej w Australii i ośrodku doradczym Susan Eisenhower – Centrum Studiów Politycznych i Strategicznych, rozpoczął w 2000 pracę jako analityk w firmie Stratfor w Austin, zajmującej się wywiadem geopolitycznym. Zeihan spędził w Stratfor dwanaście lat, awansując do rangi wiceprezesa. W 2011 był współautorem pierwszej swojej książki „A Crucible of Nations” (z Lauren Goodrich). Omawiała ona problemy Kaukazu w Europie Wschodniej. Firmę Stratfor opuścił w 2012 i w tym samym roku założył swoją firmę konsultingową Zeihan on Geopolitics. Na liście jego klientów były firmy energetyczne i rolnicze, instytucje finansowe, stowarzyszenia biznesowe, uniwersytety i organizacje rządowe. Więcej o jego drodze życiowej i dorobku pisarskim na oficjalnej stronie https://zeihan.com/.
Peter Zeihan „Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji” (oryg. ang. „The End of the World Is Just the Beginning: Mapping the Collapse of Globalization”, 2022). Zysk i S-ka Wydawnictwo 2023. Stron 612, oprawa miękka ze skrzydełkami. Przekład Tomasz Bieroń. Premiera 21 listopada 2023. Publikację można zamówić w księgarni internetowej Wydawcy na stronie https://sklep.zysk.com.pl/koniec-swiata-to-dopiero-poczatek-scenariusz-upadku-globalizacji.html. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa mamy dla Was 2 egzemplarze omawianej książki – poniżej nasz konkurs!
KONKURS CZYTELNICZY
Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.com.pl) ogłaszamy dla Czytelników portalu LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 2 egzemplarze książki Petera Zeihana „Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji”. Otrzymają je ci z Państwa, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Jaka roślina w naszym zglobalizowanym świecie jest najbardziej pracochłonna i wymaga wyjątkowo intensywnego nawożenia pestycydami, herbicydami i fungicydami, w związku z czym jest produktem spożywczym o największym śladzie chemicznym i węglowym? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
REGULAMIN
1. Nagrodę w konkursie stanowią 2 egzemplarze książki Petera Zeihana „Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji”, ufundowane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
2. Rozdanie przewiduje 2 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.
3. Rozdanie trwa od 29 listopada 2023 roku do wyczerpania nagród.
4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.
5. Zadanie polega na jak najszybszym nadesłaniu odpowiedzi na pytanie: Jaka roślina w naszym zglobalizowanym świecie jest najbardziej pracochłonna i wymaga wyjątkowo intensywnego nawożenia pestycydami, herbicydami i fungicydami, w związku z czym jest produktem spożywczym o największym śladzie chemicznym i węglowym?
6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 2 zwycięzców.
7. Wyniki zostaną ogłoszone pod informacją o książce na portalu LADY’S CLUB w sekwencji PAN BOOK.
8. Uczestnicy mają 3 dni na przesłanie wraz z odpowiedziami na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagród drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.
ROZWIĄZANIE KONKURSU. Pytanie: Jaka roślina w naszym zglobalizowanym świecie jest najbardziej pracochłonna i wymaga wyjątkowo intensywnego nawożenia pestycydami, herbicydami i fungicydami, w związku z czym jest produktem spożywczym o największym śladzie chemicznym i węglowym? Odpowiedź: Chodzi o banany. Jako klony bananowce są bylinami, a nie drzewami. Ich uprawa to najbardziej pracochłonny i wymagający wyjątkowo intensywnego nawożenia proces rolniczy, ponieważ bananowce są wyjątkowo podatne na szkodniki, zwłaszcza grzyby. Zazwyczaj gdy zaatakowany zostanie jeden bananowiec, trzeba zniszczyć całą plantację. Uprawy bananów są więc zalane nieekologicznymi pestycydami, herbicydami i fungicydami – w rezultacie otrzymujemy produkt spożywczy o największym na świecie śladzie chemicznym i węglowym. Książki otrzymują: 1) Grażyna Jańczyk, Szklarska Poręba; 2) Roman Talarczyk, Łeba. GRATULUJEMY! (wpis z 5 grudnia 2023)