STANISŁAW BUBIN
Lekcji – albo, jak kto chce, wykładów, rozmów – było w sumie czternaście. Czternaście wtorków spędził Mitch Albom w towarzystwie swojego umierającego profesora Morriego Schwartza. Czternaście! Nie za dużo i nie za mało. W sam raz tyle, żeby powstała książka jedyna w swoim rodzaju. Wyjątkowa, wspaniała. Poza wszelkimi kategoriami literackimi, niemieszcząca się w żadnych kryteriach gatunkowych. Bardzo osobista i poruszająca. Książka „Wtorki z Morriem”, która od 1997 roku cieszy się na świecie niesłabnącą popularnością. Pierwszy wielki bestseller autora „Miej trochę wiary”, „Nieznajomego na tratwie”, „Zaklinacza czasu” i „Pięciu osób, które spotykamy w niebie”. Książka, do której chętnie się wraca, bo pozwala poznać siebie i odkryć świat na nowo. Cudowny esej o umieraniu, a właściwie o życiu i miłości.
Niewielu miało szczęście spotkać w młodości kogoś, kto stał się mentorem, mądrym nauczycielem, kto potrafił cierpliwie słuchać i udzielał dobrych rad. Dla Mitcha Alboma taką osobą był Morrie Schwartz, profesor socjologii z Brandeis University w Waltham w stanie Massachusetts. W latach 70. ubiegłego wieku Mitch chodził w college’u na wszystkie jego wykłady, a kiedy ukończył studia w 1979 roku – przedstawił Morriego swoim rodzicom jako najbardziej ulubionego profesora. Po dyplomie kupił mu w prezencie jasnobrązową teczkę z jego inicjałami i zobowiązał się, że nigdy nie zerwie kontaktów z wykładowcą. Jednak sprawy, jak to bywa, potoczyły się inaczej. Mitch Albom nie dotrzymał obietnicy. Pochłonął go świat, sprawy zawodowe. Stał się wziętym komentatorem sportowym w radiu i telewizji, pisał do gazet artykuły i felietony. Tak minęło 16 lat od opuszczenia przez niego uczelni i Morriego.
Ponownie o profesorze Mitch usłyszał przypadkiem wczesną wiosną 1995 roku. Któregoś dnia późnym wieczorem ze znudzenia przerzucał kanały telewizyjne. W jednym z nich, należącym do telewizji ABC, trafił na program Nightline, prowadzony przez popularnego prezentera Teda Koppela. Gospodarz talk-show pytał widzów: Kim jest Morrie Schwartz i dlaczego z końcem wieczoru wielu z was będzie go uważało za bliską sobie osobę? Mitch dowiedział się dopiero wtedy, że 79-letni profesor cierpi na rzadką, śmiertelną chorobę. Natychmiast do niego zadzwonił i następnego dnia, pokonując setki mil i odkładając na bok większość obowiązków zawodowych, wyruszył w drogę na przedmieścia Bostonu, do dzielnicy West Newton, w której mieszkał Morrie. W ten sposób Albom przypomniał sobie o przyjaźni, jaka łączyła go z profesorem. To pierwsze spotkanie po 16 latach przerwy zaowocowało kolejnymi wizytami – przez wiosnę, lato i jesień – w czasie których Morrie udzielał Mitchowi ostatnich wykładów. Do śmierci w listopadzie 1995 roku. Taka była geneza „Wtorków z Morriem”, książki z naturalną prostotą pokazującej, czym w istocie są życie i śmierć.
O nieuleczalnej chorobie pełen do tej pory sił witalnych profesor (do niedawna z lubością chodził do kościoła na wieczorki taneczne) dowiedział się latem 1994 roku. W gruncie rzeczy to był dla niego wyrok śmierci. Po wielu badaniach neurolog w obecności żony obwieścił mu, że cierpi na stwardnienie zanikowe boczne (SLA), okrutne, chroniczne schorzenie układu nerwowego. Z SLA jest jak z płonącą świecą: topnieją włókna nerwów, a z ciała pozostaje stos rozlanego wosku – napisał Mitch Albom. Choroba atakuje najpierw nogi i postępuje ku górze. Zanikają mięśnie ud, tak że nie można ustać, później tułowia, tak że nie można usiąść… Na końcu zostają dusza i rozum uwięzione w wiotkiej bezkształtnej powłoce cielesnej… Morrie Schwartz nie załamał się jednak, bronił się jak mógł przed depresją i z całą otwartością mówił o swoim umieraniu – nie chciał zniknąć i uschnąć w zapomnieniu, lecz postanowił jak najlepiej wykorzystać przeznaczony mu czas. Lekarze nie dawali mu więcej niż dwa lata życia. Uznał, że skoro wszyscy i tak musimy kiedyś umrzeć, być może jego opowieść o odchodzeniu z tego świata komuś się przyda. Póki mógł, prowadził wykłady, a później notował swoje myśli w brulionach. Rehabilitacja niewiele mogła pomóc. Po kilku miesiącach do każdej czynności fizjologicznej musiał mieć pomoc opiekuna. Kiedy powstał o nim reportaż w „Boston Globe”, o tym, jak profesor pogodnie i otwarcie sposobi się do zgonu, tematem „Moja własna śmierć” zainteresowała się także telewizja ABC. W ten sposób o chorobie Morriego dowiedział się również Mitch Albom.
Jego rewelacyjna książka to trochę esej, trochę traktat filozoficzny, a w głównej mierze autobiografia. Nadzwyczajnie prosta, trafiająca do serca relacja z 14 niezwykłych cowtorkowych rozmów z Morriem Schwartzem. Pisarz i profesor, uczeń i mistrz, rozmawiają o miłości i pracy, o społeczeństwie i świecie, o rodzinie i emocjach, o pieniądzach i dzisiejszej kulturze, o żalu, starzeniu się i przebaczaniu, o litowaniu się nad sobą, o barwach życia – i w końcu o śmierci. Padają ważne pytania, przed którymi na co dzień uciekamy. Co ważniejsze, słyszymy też odpowiedzi. Dowiadujemy się, jak żyć. Morrie Schwartz odpowiada mądrze, taktownie, cierpliwie. Przypomina każdemu, co naprawdę jest ważne. To książka dobra, szczera i uczciwa. Pełna emocji trafiających wprost do serca. Śmiercią nie można się zarazić – powiada profesor – jest tak samo naturalna jak życie. Albo: Zapamiętaj, Mitch, ucząc się, jak umrzeć, uczymy się, jak żyć. Każde zawarte w niej zdanie daje do myślenia, przenika duszę i umysł. Rzadko zdarzają się książki, które tak bardzo rozczulają. Z których dowiadujemy się, jak wiele może nam dać człowiek stary i ciężko schorowany. Odbieramy z niej lekcję mądrości i pokory.
MITCH ALBOM (na zdjęciu powyżej), rocznik 1958, urodził się Passaic w stanie New Jersey. Jest amerykańskim pisarzem, dziennikarzem sportowym, komentatorem radiowym i telewizyjnym. Popularność przyniosła mu książka „Wtorki z Morriem” („Tuesdays with Morrie”) z 1997 roku, która po wizycie autora w programie Oprah Winfrey’s Show stała się światowym bestsellerem. Adaptacja filmowa książki z 1999 roku z Jackiem Lemmonem w roli Morriego zdobyła aż cztery Nagrody Emmy. Jego następna książka „Pięć osób, które spotykamy w niebie” („The Five People You Meet In Heaven”) z 2003 roku również zdobyła uznanie czytelników, stając się kolejnym bestsellerem i doczekując się filmowej adaptacji. Najlepiej sprzedającą się książką Alboma okazała się „Jeszcze jeden dzień” („For One More Day”) z 2006 roku, przedstawiająca historię mężczyzny, który – pragnąc śmierci – spędził dzień ze swoją zmarłą przed ośmioma laty matką. Jego książki sprzedały się już na świecie w łącznym nakładzie przekraczającym 35 mln egzemplarzy. Dotychczas zekranizowano cztery książki Mitcha Alboma.
KONKURS CZYTELNICZY
Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.com.pl) ogłaszamy dla Czytelników portalu LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 3 egzemplarze książki Mitcha Alboma „Wtorki z Morriem”. Otrzymają je ci z Państwa, którzy krótko, ciekawie i przekonująco uzasadnią tezę wypowiedzianą w książce przez Morriego Schwartza: Najważniejsze w życiu to nauczyć się dawać miłość i dopuścić ją do siebie. Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
REGULAMIN
1. Nagrodę w konkursie stanowią 3 egzemplarze książki Mitcha Alboma „Wtorki z Morriem”, ufundowane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
2. Rozdanie przewiduje 3 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.
3. Rozdanie trwa od 2 grudnia 2022 roku do wyczerpania nagród.
4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.
5. Zadanie polega na krótkim, ciekawym i przekonującym uzasadnieniu tezy Morriego Schwartza, wypowiedzianej w książce: Najważniejsze w życiu to nauczyć się dawać miłość i dopuścić ją do siebie.
6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 3 zwycięzców.
7. Wyniki zostaną ogłoszone pod informacją o książce na portalu LADY’S CLUB w sekwencji PAN BOOK.
8. Zwycięzcy mają 3 dni na przesłanie na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagrody drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.
ROZWIĄZANIE KONKURSU. Pytanie: Krótko, ciekawie i przekonująco uzasadnij tezę wypowiedzianą w książce przez Morriego Schwartza: Najważniejsze w życiu to nauczyć się dawać miłość i dopuścić ją do siebie. Odpowiedź najciekawsza: Iwona Nikodemska, Łódź: Miłość jest potrzebna, dodaje skrzydeł i sprawia, że osiągamy pełnię szczęścia. Rodzimy się z umiejętnością kochania i potrzebą bycia kochanym, ale nie każdemu udaje się to osiągnąć. Zależy to od wielu czynników: od naszych doświadczeń, od ludzi, jakich spotykamy na swojej drodze i od naszych potrzeb i dążeń. Życie może być doskonałe i ekscytujące, jeśli je widzimy oczami miłości. Człowiek, który nauczy się kochać siebie i życie – będzie potrafił obdarzać miłością również innych i łatwiej dopuści ją do siebie. Książki otrzymują: 1) Iwona Nikodemska, Łódź; 2) Czesława Winner, Zabrze; 3) Henryka Szwed, Mykanów.