KIEDY HISTORIA I MUZEUM STAJĄ SIĘ ZAKŁADNIKAMI POLITYKI… Recenzja

STANISŁAW BUBIN

Ta książka Iskier jest inna od wszystkich wydanych dotąd przez tę zasłużoną warszawską oficynę i mógłbym zaryzykować tezę, że nie bardzo mieści się w profilu wydawnictwa – takiego, jakie znałem do tej pory. Ale publikacja stała się faktem, zaistniała na rynku księgarskim, a z faktami się nie dyskutuje. Co innego z zawartymi w niej treściami, od tytułu poczynając. Tytuł „Państwowiec w muzeum” budzi różne skojarzenia i emocje. Jakie? Po co w ogóle tę rzecz wydano? Jakiej sprawy broni? Co wyjaśnia? I tradycyjnie – komu służy i dlaczego?

Państwowiec w muzeum. Robert Kostro w rozmowie z Piotrem Zarembą”. Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2025. Premiera 15 maja 2025. Str. 256, okładka twarda z obwolutą.

Tytułowym państwowcem jest Robert Kostro, historyk, muzealnik i publicysta, chodzi zaś o Muzeum Historii Polski w Warszawie, którego Kostro był współtwórcą i dyrektorem przez blisko dwadzieścia lat. W wywiadzie-rzece opowiada Piotrowi Zarembie, publicyście, pisarzowi i komentatorowi politycznemu, o sobie, „swojej” placówce i kulisach zwolnienia z funkcji. Pojawiły się nawet głosy, że publikacja opowiada o bitwie toczonej w ramach Wojny Dobra ze Złem, czyli prawicy z lewicą, a ogólniej – sił konserwatywnych z liberalnymi. Brutalnie rzecz ujmując – PiS-u z Platformą Obywatelską. Ja tego tak nie postrzegam, nie wprost, uważam to za zbyt wielkie uproszczenie, choć parę razy w trakcie lektury zżymałem się, kiedy rozmówcy z atencją, bezrefleksyjnie i ogólnie z dużą sympatią wymieniali nazwiska Piotra Glińskiego, Antoniego Macierewicza, Andrzeja Dudy czy Jarosława Kaczyńskiego, z nieco mniejszą natomiast (albo w ogóle bez sympatii) Bartłomieja Sienkiewicza, Donalda Tuska, czy minister kultury Hanny Wróblewskiej, która Kostrę odwołała.

Zadajmy sobie pytanie, kim współcześnie jest państwowiec? Jak rozumieć to pojęcie? Może bardziej uprawnione dla tej książki byłyby tytuły „Pisowiec na urzędzie”, „Prawicowiec w muzeum” albo „Konserwatysta na wystawie”? Chyba za bardzo złośliwie do tego podchodzę… Państwowiec, według słownikowej definicji, to osoba uznająca dobro państwa za nadrzędne w stosunku do interesów wszelkich innych instytucji, ugrupowań politycznych i korzyści prywatnych. Osoba przedkładająca dobro państwa, któremu służy, nad interesy swoje i partyjne. Definicja szlachetna, nie chodzi w niej bowiem o człowieka szukającego kariery w aparacie państwowym, lecz o człowieka, który rozumie administrację i relacje pomiędzy państwem, prawem i organizacjami międzynarodowymi, do których to państwo należy, który ma wiedzę na temat mechanizmów państwa i służy mu z pełnym zaangażowaniem. Już w 1916 roku Michał Arct w „Słowniku ilustrowanym języka polskiego” pod hasłem „Państwowiec” zapisał, że to „krańcowy zwolennik państwowości, to jest stawiający interesy państwa ponad interesy społeczeństwa, rządowiec, lojalista”. Czyli państwowiec-rządowiec to ten, który działa w imieniu państwa i na rzecz najlepiej pojętego interesu publicznego. Robert Kostro i Piotr Zaremba, jak sądzę, zgodnie uznali, że tak właśnie było – dyrektor Muzeum Historii Polski działał w interesie państwa, a nie partii politycznych, współpracował z różnymi środowiskami – stąd tak mocno wybity w tytule państwowiec. Dlaczego więc został zwolniony? Za dobrą służbę?

Historyk Andrzej Nowak na obwolucie książki określił Roberta Kostrę mianem „konserwatysty-państwowca”. I przy okazji zadał pytanie: „Czy można być konserwatystą-państwowcem w Polsce XXI wieku?” Od razu też odpowiedział sobie, że można. „I o tym jest ta niezwykle pasjonująca książka. Niestety, także o tym, że konserwatysta-państwowiec nie może ostać się w warunkach polityki plemiennej zemsty na stanowisku dyrektora Muzeum Historii Polski – choć od podstaw tworzył tę fundamentalnie ważną placówkę i jak nikt inny zasłużył na to, by doprowadzić ją do pełnego otwarcia…”.

Konserwatywny państwowiec to osoba łącząca w swoich poglądach cechy konserwatyzmu i patriotyzmu, ceniąca tradycyjne wartości, stabilność i porządek społeczny, a jednocześnie silnie identyfikująca się z własnym państwem i jego interesami, dążąca do jego wzmocnienia i rozwoju. Robert Kostro spełniał założenia wszystkich przytoczonych wcześniej definicji, choć równie dobrze mógłby spełniać założenia związane z pojęciem liberalnego państwowca. To tylko gra przymiotnikami, której państwowiec nie potrzebuje. Profesor Nowak ze wzgardą uznał jednak, że Kostro padł ofiarą „polityki plemiennej zemsty”, czyli że w czasach „libków” nie przysłużyła mu się łatka konserwatysty, prawicowca, akolity poprzedniej ekipy rządzącej. Co miał na myśli profesor Nowak? Otóż, jak sądzę, chodziło mu o to, że w ramach akcji czyszczenia instytucji i urzędów z „pisowskich złogów” zwycięska Koalicja 15 października wyrzuciła Roberta Kostrę z funkcji dyrektora Muzeum Historii Polski i na jego stołku obsadziła Marcina Napiórkowskiego. „Pierwsza moja reakcja była negatywna. To naukowiec, który nie ma praktyki muzealniczej i doświadczenia w zarządzaniu dużą instytucją” – stwierdził Kostro, odpowiadając na pytanie Zaremby: „Jak go oceniasz”? Zwolnienie Kostry nastąpiło w rok po otwarciu muzeum i odebrane zostało przez niego jako decyzja czysto polityczna. „Przecież wystawę stałą trzeba będzie dokończyć, a potem rząd [Tuska, przyp. mój] musi się pochwalić sukcesem. I jak w takim razie minister czy premier ma się pokazać na otwarciu obok tego samego dyrektora, który otwierał gmach obok prezydenta, premiera i ministra z PiS? Niemożliwe!”.

ROBERT KOSTRO. Fot. Muzeum Historii Polski

Robert Kostro został odwołany w rok po otwarciu siedziby Muzeum Historii Polski na warszawskiej Cytadeli (pierwotnie planowano je w innym miejscu). Otwarcie odbyło się we wrześniu 2023 roku z udziałem Dudy, Morawieckiego i Kaczyńskiego, a odwołanie nastąpiło wczesną jesienią 2024 roku, o czym Kostro opowiedział w wywiadzie dość dokładnie. Są w książce zdjęcia i kserokopie dokumentów w obronie dyrektora. W jego narracji można wyczuć – całkiem zrozumiały w tych okolicznościach – żal za utraconym, ukochanym dzieckiem, któremu poświęcił aż dwie niełatwe dekady. Idea tej placówki zrodziła się za rządu Jerzego Buzka, potem była zamrażana i rozmrażana, zmieniła lokalizacje. To były lata twardej walki o finanse, wykonawców i sojuszników. Udział w powstawaniu Muzeum Historii Polski miało wiele osób, wśród nich Lech Kaczyński, Kazimierz Michał Ujazdowski, Tomasz Merta. I byli też hamulcowi tej koncepcji – Robert Kostro z pewną ostrożnością procesową wymienia sporo nazwisk z różnych sił i opcji. Odniósł się też z zacięciem polemicznym do wielu innych zagadnień. Widać wyraźnie, że utrata posady zabolała go mocno, lecz rozmówca Piotra Zaremby – nadzwyczaj oszczędnego w wyrażaniu swoich poglądów – stara się obiektywizować i zrozumieć przyczyny swojej dymisji, która wywołała przed rokiem sporo dyskusji, a nawet utworzenie skierowanej do rządu listy poparcia dla odwołanego Kostry, na której znalazło się kilkadziesiąt nazwisk, od prawa do lewa – od Wojciecha Roszkowskiego, autora „słynnych” za PiS-u podręczników szkolnych „Historia i teraźniejszość”, po Marylę Rodowicz i Ewę Milewicz, publicystkę „Gazety Wyborczej”.

PIOTR ZAREMBA. Fot. Materiały prasowe

Nic to nie dało, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Powody, a może raczej preteksty, z powodu których Robert Kostro został odwołany z funkcji dyrektora tak ważnego muzeum, są najbardziej istotne dla niego samego. O paradoksie, mniej istotne albo wcale nieistotne dla samego muzeum, które nadal powstaje, ponieważ – co przyznał Kostro – nowy dyrektor zapowiedział kontynuację jego założeń, całej linii koncepcyjnej placówki. Napiórkowski stwierdził, że nastawił się na ewolucję, a nie rewolucję. Były dyrektor skomentował to: „Ja mu powiedziałem, że nie jestem w stanie bezproblemowo z nim współpracować”. Ale ponieważ zależy mu na dobru instytucji, nie będzie stosował zasady „po mnie choćby potop”.

Jak będzie ostatecznie, pewnie wkrótce się przekonamy, a teraz mamy przed sobą książkę, która jest z jednej strony czarą goryczy i mową obrończą twórcy muzeum, który nie doczekał się pełnego otwarcia tej placówki, z drugiej zaś, istotniejszej – fenomenalnym opisem historii Polski w pigułce, z zaznaczeniem węzłowych problemów, z jakimi mieli do czynienia autorzy koncepcji wystawy stałej i roli muzeum – dla nas, Polaków, i dla gości z całego świata.

Książka wyraźnie więc składa się z dwóch części. Robert Kostro, podmiot tej opowieści, przedstawił najpierw własną ocenę powodów zwolnienia i dodał także Curriculum vitae – opis młodzieńczych fascynacji, listę znajomości, przyjaźni i życiowych autorytetów, uzasadnił powody takich a nie innych wyborów, wyjaśnił swoje rozumienie polityki historycznej. W jego ocenie Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Historii Polski wyrażają bardziej konserwatywny punkt widzenia, natomiast Muzeum Drugiej Wojny Światowej zrobione zostało z perspektywy liberalnej inteligencji, lecz, jak przyznał, nie ma w tym nic złego. Odniosłem wszakże wrażenie, że autorom książki zabrakło refleksji nad tym, jak bardzo PiS w ciągu ośmiu lat rządów zanieczyścił politykę historyczną, jak przekładał na opak historię Polski i świata. Robert Kostro jakby tego nie dostrzegł, tkwiąc w złudnym przekonaniu, że „jego” muzeum pozostanie enklawą „historii czystej”, w miarę obiektywnej – takiej, jaką wyłożył w drugiej części książki. Sądził, że politycy nie będą się wtrącać do jego konserwatywnej wizji wystawy stałej. W trakcie lektury nieufnie podchodziłem do wielu wyrażanych w książce opinii. Kostro chce stemplem państwowca przekonać czytelników, że liczą się tylko oceny historyków i kwestie publiczne, a nie indywidualne i polityczne, tymczasem wyszło jak zawsze. Po zmianie opcji rządzącej zaczęła się wymiana szefów placówek i instytucji. Tak robił PiS po objęciu władzy, bez cienia litości, tak zrobiła Koalicja Obywatelska. Kosiarki poszły w ruch. Rządzący w takiej sytuacji nie oglądają się ani na dokonania, ani na zaangażowanie osób na stanowiskach – taka jest potrzeba chwili, takie poczucie „sprawiedliwości dziejowej”. Nie pochwalam i nie ganię – tak po prostu jest, taki mamy obyczaj polityczny. Jego ofiarą padł także Robert Kostro i oczywiście po prawej stronie zawsze to będzie „wina Tuska”. Zadziałała logika etapu politycznego.

Czy po lekturze tej książki powinniśmy odczuwać żal, że utraciliśmy świetnego historyka, znakomitego menedżera i zarządcę muzealnego, autora doskonale przygotowanej wizji Muzeum Historii Polski? Że w rozmachu usuwania PiS-owców z placówek, oczywiście tych, które nie zostały przez nich skutecznie „zabetonowane”, politycy Platformy wyrządzili krzywdę dobremu człowiekowi? Na te pytania trzeba odpowiedzieć sobie samemu – i wiem, że odpowiedzi będą różne. Publikacja jest powszechnie dostępna, każdy może zapoznać się ze szczegółowym opisem wystawy stałej muzeum. A przy okazji uświadomić sobie, z jakimi problemami w trakcie tworzenia koncepcji mieli do czynienia Robert Kostro i jego współpracownicy. Było ich całkiem sporo.

Zainteresowani historią Polski odnajdą w rozmowie przeprowadzonej przez Piotra Zarembę mnóstwo ciekawych wątków, opowiedzianych przez człowieka, który w latach 80. uczestniczył w opozycyjnym Ruchu Młodej Polski, a później był zastępcą dyrektora Instytutu Adama Mickiewicza, szefem gabinetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dyrektorem Departamentu Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Człowiek tak doświadczony i bywały powinien zdawać sobie sprawę (i zapewne tak jest), że polityka zawsze miesza się do historii. Zdjęcia zrobione z politykami jednej opcji nigdy nie będą się podobać politykom drugiej opcji. Nieważne będą zasługi i dokonania, nie pomogą nawet skargi do samego Pana Boga, o kilku innych grubych książkach na ten temat nie wspominając. Robert Kostro zrobił naprawdę wiele dla Muzeum Historii Polski – i o tym powinniśmy pamiętać. Rozmowa z Zarembą posłużyła mu do namalowania portretu człowieka ideowego (ale nie ideologicznego!), który muzeum poświęcił się całkowicie, żył nim przez dwadzieścia lat od rana do wieczora, za co spotkał go – excusez-moi beaucoup – bolesny kopniak platformerski. Na szczęście książka jest nie tylko o tym. Nie wywoła niepokojów społecznych, nikt nie wyjdzie na ulicę, by żarliwie bronić muzeum i byłego dyrektora, zwłaszcza że następca zapowiedział realizację koncepcji stworzonej przez poprzednika. Wartość tego wywiadu to, jak wspomniałem, szeroki wykład na temat znaczenia muzeum, potrzeby jego budowy, trudności w realizacji koncepcji, a przede wszystkim opis poglądów Roberta Kostry na węzłowe wydarzenia z dawnej i teraźniejszej historii Polski oraz sposobów nowoczesnego, multimedialnego przedstawienia ich na wystawie, za pomocą zgromadzonych dotąd zbiorów. Kilka przykładów: Czy konfederacja barska była zrywem narodowo-wyzwoleńczym, czy uderzeniem w reformy Stanisława Augusta? Jakie było znaczenie II Rzeczpospolitej? Ocena zamachu majowego w 1926 roku? Jak pokazać pomoc Żydom w czasie wojny i skalę udziału Polaków w Holokauście? Co powiedzieć o Jedwabnem? Albo o udziale wojsk Berlinga w marszu na Berlin? Czy Polska w 1945 roku została wyzwolona przez Sowietów, czy znalazła się pod nową okupacją? Czy rządy Gierka były dla Polski korzystniejsze niż rządy Gomułki? PRL była suwerenna czy też nie? Ocena Jaruzelskiego i stanu wojennego, a później jego prezydentury?

Muzeum Historii Polski. Widok z drona

Dla wielu zawartych w książce mądrych przemyśleń warto poświęcić czas. I pamiętać przy okazji słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego: „Musi być to projekt podmiotowy, dalekosiężny i odważny. Poddany obywatelskiej debacie. Realizowany przez silne centrum decyzyjne, przez ludzi samodzielnie myślących, posiadających wizję, bezwarunkowo oddanych dobru państwa i współobywateli. Poparty przez społeczeństwo. Wdrażany przez ludzi gotowych poświęcić własne ambicje nadrzędnemu celowi. Bez wahania gotowych podjąć ryzyko wzięcia odpowiedzialności za ważne i niezbędne, acz trudne projekty”.

Kadencja Roberta Kostry na stanowisku dyrektora Muzeum Historii Polski miała trwać do roku 2027. Państwowcowi bezwarunkowo oddanemu dobru Rzeczpospolitej ciężko jednak przełknąć gorzką pigułkę, że tak się nie stanie.

Państwowiec w muzeum. Robert Kostro w rozmowie z Piotrem Zarembą”. Wydawnictwo Iskry (www.iskry.com.pl), Warszawa 2025. Premiera 15 maja 2025. Str. 256, okładka twarda z obwolutą. Książkę można zamówić z rabatem w księgarni internetowej Liber: https://liber.pl/pl/products/panstwowiec-w-muzeum-robert-kostro-w-rozmowie-z-piotrem-zareba-511170.html. DZIĘKUJĘ WYDAWCY ZA EGZEMPLARZ RECENZYJNY.

Fot. Bartosz Makowski

MUZEUM HISTORII POLSKI – CYTADELA WARSZAWSKA, ULICA GWARDII 1

Budynek Muzeum Historii Polski to wyjątkowa realizacja, składająca się z 44.000 metrów kwadratowych powierzchni, która powstała na terenie Cytadeli Warszawskiej. To łącznie 6 kondygnacji – 2 podziemne i 4 nadziemne. Dla zwiedzających posiada salę kinową, wystawę stałą – w budowie – o powierzchni 7.000 metrów kwadratowych, wystawę czasową (1.400 metrów kwadratowych), przestrzenie audytoryjne, warsztatowe i punkty gastronomiczne. Na szczycie budynku znajduje się taras, oferujący zwiedzającym widok na panoramę miasta. Obiekt jest jednym z najnowocześniejszych w Europie i wyróżnia go nietuzinkowa fasada. Zewnętrzne części budynku i sposób w jaki zostały wykonane ma odniesienie do różnych warstw historii i posiada liczne nawiązania do symboli architektury polskiej. Każda strona budynku składa się z reliefów na elewacji od ornamentów romańsko-gotyckich, stylu zakopiańskiego po modernizm. Muzeum prezentuje wielowymiarową historię Polski. Prowadząc działania wystawiennicze, edukacyjne i naukowe muzeum kształtuje nowoczesną wrażliwość patriotyczną. Przyczynia się do kształtowania postaw obywatelskich opartych na znajomości tradycji i otwartości na świat. Więcej na stronie https://muzhp.pl/.

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress