Z ŻANETĄ PAWLIK, autorką powieści „Za zasłoną milczenia”, wydanej niedawno przez Zysk i S-ka Wydawnictwo pod patronatem LADY’S CLUB, rozmawia Stanisław Bubin
Ma już pani na koncie 4 wydane powieści. Gratulacje! Tym większe, że wszystkie okazały się bestsellerami. Ta najnowsza, opublikowana z końcem lutego, też zbiera pochwały. Czytelnicy zwracają uwagę, że to powieść obyczajowa, której nie sposób zapomnieć po zakończeniu lektury. Zapytam przewrotnie, czy świetne opinie ułatwiają pani przecieranie ścieżek u wydawców? Ponaglają, by pisała pani szybciej i więcej, bo pani nazwisko jest sprawdzoną marką, gwarantką sukcesu?
Miło mi, że postrzega pan mój dotychczasowy dorobek literacki w taki sposób. Dobre opinie, dotyczące wcześniejszych publikacji, nie dają gwarancji pozytywnego przyjęcia przez wydawcę nowych tekstów. Mimo przychylnego oddźwięku ze strony czytelników nie uważam, żeby moje nazwisko dawało gwarancję sukcesu. Obawiam się nawet, że moment, w którym dopuściłabym do siebie podobną retorykę, wpłynąłby negatywnie na jakość powieści. Poza tym, gdyby się zastanowić, połączenie „szybciej i więcej” mogłoby przynieść rozczarowujący efekt. Dopracowanie fabuły wymaga czasu. Zależy mi na jakości i mam to szczęście, że wydawnictwo, z którym współpracuję, nie ucieka się do nacisków.
Powieść „Za zasłoną milczenia” dotyczy dwóch niezwyczajnych bohaterek: zakonnicy, która po 10 latach posługi odważyła się opuścić klasztor po śmierci brata, i zabójczyni męża, stawiającej pierwsze kroki w nowym życiu na zwolnieniu warunkowym. Tu nie chodzi o symetrię losów, lecz o różne definicje wolności, która dla każdej z nich ma swoją cenę. Jedna z nich rzekła: „Od ludzi łatwo uciec, od samej siebie znacznie trudniej”. Co nam to mówi o kruchości i sile kobiet? Nikt im nie może pomóc, jeśli nie pomogą sobie same?
Nie uważam, żeby współczesne kobiety były kruche. Delikatność i wrażliwość nie są przypisane określonej płci, wynikają raczej z otwartości na pierwiastki kobiece i męskie, które wszyscy posiadamy. Wewnętrzna siła często ujawnia się na skutek określonych zdarzeń. Wbrew pozorom potrafimy zakłamywać rzeczywistość, wypieramy niewygodne fakty, koloryzujemy niektóre sytuacje. To wszystko zostawia ślad w podświadomości i wypływa w najmniej spodziewanych momentach. Dlatego powinniśmy szukać kontaktu ze sobą, z własnym wnętrzem. Paradoksalnie, wolność odzyskana przez bohaterki generuje nowe konflikty. Kobiety mierzą się z konsekwencjami wcześniejszych wyborów. Dramat Doroty wynika z uległości i słabości psychicznej. Klara ma poczucie, że zawiodła – rodzinę, Boga, współsiostry. I chyba w tym wszystkim zapomina o sobie. Ich losy wyraźnie pokazują, że można opuścić mury więzienia bądź zakonu, a nadal tkwić w piekle wewnętrznych ograniczeń. Wsparcie z zewnątrz może pomóc, ale nie rozwiązuje wszystkiego. Ciężar odpowiedzialności za własny los spoczywa na każdym z osobna.
Losy Klary i Doroty splatają się w dramatycznych okolicznościach. Do tego dochodzi jeszcze historia trzeciej bohaterki, Joanny, prowadzącej pensjonat nad morzem. Każda z nich dźwiga potężny bagaż własnych doświadczeń, lecz znają swoje marzenia i nie ustają w walce o prawo do szczęścia. Postawy jak z powieści Dostojewskiego „Bracia Karamazow”. Dostrzegam w tych kobietach bliźniacze cienie Aloszy, Iwana i Dymitra. Czyli historie grzesznic (umówmy się, że to dobre słowo), które muszą zrozumieć swoje winy, by przejść do fazy odkupienia i przebaczenia. Zachęca nas pani w ten sposób do dyskusji, że każdy, kto znajdzie się na życiowym zakręcie, powinien szukać swoich szans, by zacząć życie na nowo?
Nawiązanie do literatury wysokiej bardzo mi pochlebia, ale moim bohaterkom daleko do psychologicznej złożoności braci Karamazow. Klara miała w życiu o tyle trudniej, że decydując się na wstąpienie do zakonu nie dała sobie czasu na przemyślenia. Jedynie brat próbował odwieść ją od tego pomysłu, ale uciekł się do oskarżycielskiego tonu, a nikt nie lubi krytyki wyrażonej wprost. Alosza u Dostojewskiego mógł liczyć na ojca Zosima, który radził mu, by przed przywdzianiem habitu pomieszkał wśród ludzi, pogrzeszył. Młodziutka Klara zrobiła to, co często zdarza się niedojrzałym osobom – przeszacowała własne możliwości. Tyle tylko, że odwrót w jej wykonaniu pociągnął lawinę komplikacji. Odnośnie do korzystania z szans i podejmowania prób odbudowy po życiowych zawirowaniach: zawsze warto próbować. Do skutku. Obawiam się jednak, że nie istnieje żaden magiczny moment, po którym wypłyniemy na spokojne wody. Życie to nieustanna walka, także ze sobą.
Po latach spędzonych w zamknięciu nie jest lekko rozpoczynać nowe życie. Świat nie stał przecież w miejscu. Kobiety boleśnie przekonały się, że rzeczywistość, jaką zapamiętały, przestała istnieć, a przeżycia zza krat, murów i klauzury pozostawiły w ich duszach strach i trwałe blizny. Jak znaleźć w sobie energię i odwagę, by zmierzyć się z nowymi wyzwaniami? Próbować w pojedynkę, czy sprzymierzyć się z osobami rozumiejącymi ich sytuację? Szukać winy w innych czy w sobie? Rozgrzeszyć się i dać nura w głęboką wodę, czy wycofać się i zamknąć w sobie jak żółw w skorupie?
Żadna z bohaterek nie zakładała, że jedyną szansą na powrót do normalnego życia (choć co oznacza de facto to pojęcie, moglibyśmy dyskutować) będzie zależność od kogoś innego. Owszem, tak Klara, jak i Dorota są świadome, że w początkowym etapie wsparcie z zewnątrz będzie niezbędne, ale dążą do samodzielności. W jakim stopniu im się udaje lub nie, to inna opowieść. Drogi skazanej za zabójstwo i zakonnicy przecinają się na skutek zbiegu okoliczności. Dziewczyny tak bardzo różnią się od siebie! Inaczej definiują miłość, więc trudno o porozumienie. Stosują naprzemiennie techniki, o których pan wspomina. Kluczem do pójścia naprzód jest może nie tyle odcięcie się od przeszłości (bo od siebie uciec nie sposób, parafrazując jedną z nich), ile rozprawienie się z własnym sumieniem i wybaczenie sobie.
Przyznam, że zafundowała nam pani sporą dawkę emocji. Czy było coś w znanej nam rzeczywistości, co zainspirowało panią do opisania losu tych kobiet, czy też to tylko wytwór literackiej wyobraźni?
Trudne pytanie. Pisząc, nie sposób uciekać się wyłącznie do wytworów wyobraźni. Historia jest wynikiem obserwacji, przemyśleń, wątpliwości. To swego rodzaju dialog z najgłębiej osadzoną częścią mnie. Odnajduję w sobie wiele pytań, nie na wszystkie znam odpowiedzi. Kwestie światopoglądowe, szeroko pojęta duchowość – to niewyczerpane źródło inspiracji. Przygotowując się do napisania tej historii, przeczytałam kilka reportaży o życiu w żeńskich zgromadzeniach zakonnych, słuchałam rozmów z byłymi zakonnicami. Opowieści były przesycone goryczą. Dramat kobiet, które zdecydowały się poświęcić życie w imię religijnych idei, bardzo mnie poruszył. Realia żeńskich klasztorów w Polsce (co podkreślam bardzo wyraźnie – niestety, na tle Europy pozostajemy w zacofaniu pod tym względem) odbiegają od wyobrażeń, z jakimi młodziutkie dziewczyny wstępują do zakonów. Trzeba oddać, że proces formacji rozłożony jest na lata, teoretycznie więc mają dużo czasu na przemyślenia, zanim złożą śluby wieczyste. Przykład Klary wyraźnie pokazuje, jak bardzo jest to skomplikowane, a czasem wręcz niemożliwe bez wsparcia kogoś z zewnątrz.
Nawet w izolacji bohaterki ani na moment nie utraciły wolności wewnętrznej. Miały sporo czasu na myślenie i wyciąganie wniosków. Nieograniczona jest siła ludzkiego ducha! Co im jednak z tego przychodzi? Wyobrażenia zwykle nie pokrywają się z rzeczywistością, nie da się przewidzieć, co nas czeka, z czym możemy się spotkać po wyjściu z kokonu odosobnienia. Bohaterki przekonują się o tym boleśnie. Co im zostaje? Modlić się? Milczeć i znosić ciosy w pokorze? A może dumnie podnieść głowę i postawić pierwszy krok w nowym kierunku? Którą z życiowych postaw pani preferuje bardziej? Doroty czy Klary? Czy też wybór pozostawia pani nam, czytelnikom?
Wzbraniam się przed sugerowaniem czytelnikom, w jaki sposób powinni odbierać tę książkę. Myślę też, że moje założenia nie muszą być spójne z interpretacją tych, którzy po nią sięgną. Każdy z nas pozostaje na jakimś etapie życia, towarzyszą nam rozmaite emocje, a to powoduje, że odbieramy literaturę na różnych poziomach. Mogę jednak śmiało powiedzieć, która z postaw jest mi bliższa. Z pewnością lepiej rozumiem Dorotę, jej prostolinijność i siłę w budowaniu siebie na nowo. Duma (w rozumieniu pewności siebie) i świadomość mocnych stron mogą zwiększyć szanse powodzenia. Pokora… mój Boże, co mam powiedzieć? Bez pokory nie możemy mówić o dojrzałości psychicznej. Daleka jestem od nadstawiania drugiego policzka i powierzania własnego losu bliżej nieokreślonej sile wyższej, jakkolwiek ją postrzegamy. Siły warto poszukać w sobie, a jak do niej dotrzeć, to już indywidualna kwestia każdego z osobna.
Intrygujące losy postaci to wyróżnik wszystkich pani książek. Nietuzinkowych, jak wspomniałem. Każdy z nas może zestawiać życiowe przypadki bohaterów ze swoimi własnymi i wyciągać wnioski. Zadam przewrotne pytanie: którą z dotychczas wydanych powieści lubi pani najbardziej? Albo która z nich przysporzyła pani najwięcej emocji w trakcie pisania? Odkryje pani przed nami tę zasłonę?
Z dotychczas wydanych? No, miałabym swój typ, ale nie wypada mi się tak odkrywać. Emocje towarzyszą mi na każdym etapie pisania, niektórych bohaterów ubóstwiam, innych wcale. Na pewno prywatnie porozumiałabym się z Jadźką z „Tamaryndu” albo zamieszkała na odludziu z Kosmą ze „Światła po zmierzchu” (ale na krótko, dobrze czuję się w mieście). Aktualnie żyję premierą i pewnie jeszcze długo tak pozostanie. Moje serce natomiast chwilowo przebywa w zupełnie innej strefie klimatycznej, bo tam toczy się historia, którą właśnie piszę.
Jaką drogę – euforii czy męki – przechodzi pisarka od momentu, w którym wpadnie na pomysł fabuły do postawienia ostatniej kropki? Czy nie lęka się pani rutyny? Proszę uchylić rąbka psychologicznej złożoności pani pracy twórczej…
Doświadczam obu tych stanów naprzemiennie. Pisanie jest żmudnym zajęciem, drenującym energetycznie. Wycieńczenie wywołuje jednocześnie poczucie dobrze wykonanej roboty, w początkowym podejściu, gdy tworzy się pierwszy draft. Potem należy tekst odłożyć, by ze świeżym spojrzeniem wziąć się za poprawki. A ja nie lubię redagować własnych książek, bo fabuła niczym nie zaskakuje. Wiem przecież, dokąd to wszystko zmierza. Czy lękam się rutyny? Nieszczególnie. Jeśli uznam, że wpadłam w koleiny, być może spróbuję się z innym gatunkiem, zobaczymy. Na razie nie mam podobnych planów.
Przy okazji proszę też zaspokoić moją ciekawość: czy wszystkie pani książki zostały wydane w tej samej kolejności, w jakiej zostały napisane? To znaczy, czy któraś z powieści musiała nieoczekiwanie czekać dłużej na publikację, a pani tworzyła już następne?…
Tak, chronologia jest zachowana. Powieści ukazują się w takiej kolejności, w jakiej zostały napisane. Pojawiają się w różnych odstępach czasu, to wynika z planów wydawniczych, na które nie mam wpływu. Moje tempo pisania jest niezmienne.
Prawa rynku księgarskiego są brutalne, liczy się przede wszystkim sprzedaż. Zauważyłem, że stawia pani nie tylko na jakość swojego pisania, ale także na marketing i promocję, wspieranie tytułów na przykład w mediach społecznościowych. Widać rezultaty?
Jeśli mierzyć je zaangażowaniem czytelników – tak. Nie sprowadzałabym sukcesu wyłącznie do wymiernych efektów w postaci słupków sprzedażowych. Pracuję na etacie, co daje mi swobodę w twórczym działaniu. Nie muszę analizować trendów i odpowiadać na zapotrzebowanie rynku. Sięgam po problematykę, która ze mną rezonuje, dzięki temu zachowują autentyczność, a to w końcowym rozrachunku najbardziej popłaca. Zaangażowanie w działania promocyjne wynika z potrzeby dotarcia do jak największej ilości czytelników, a dzisiaj trzeba uruchomić machinę marketingową, żeby dać się zauważyć. Niestety, napisanie wartościowej książki może nie być wystarczające.
I na koniec tradycyjne pytanie o najbliższą przyszłość. Jakich powieści Żanety Pawlik powinniśmy się wkrótce spodziewać? Nad czym pani spędza teraz noce i dnie?
Głównie popołudnia, mam duże zapotrzebowanie na sen i nie zarywam nocy. Czytelnicy mogą się spodziewać wielowątkowych powieści z dużym ładunkiem emocjonalnym i problematyką społeczną. W bliższej perspektywie przyjrzymy się przemijaniu, w dalszej noc i dzień złączą się ze sobą na kilka długich miesięcy – i to bynajmniej nie w ujęciu metaforycznym.
Dziękuję za rozmowę.
Było mi bardzo miło, dziękuję.
O POWIEŚCI: Klara, po dziesięciu latach posługi, poruszona śmiercią swojego brata, opuszcza zakon. Dorota, skazana za zabójstwo męża, wnioskuje o zwolnienie warunkowe. Obie kobiety, wyrzucone poza nawias społeczny, po latach w zamknięciu, rozpoczynają nowe życie. Tymczasem świat, jaki pamiętają, przestał istnieć, a trudne przeżycia, których doświadczyły za murami, zostawiły blizny. Losy Klary i Doroty splatają się w dramatycznych okolicznościach. I choć upragniona wolność okazuje się mieć swoją cenę, bohaterki nie ustają w walce o prawo do szczęścia. Oto opowieść o odwadze, pojednaniu i sile, by zacząć od nowa.
OPINIE O KSIĄŻCE
KAMILA MITEK, autorka: „Dwie kobiety, dwie historie i jeden cel – odnaleźć nowy sens życia. I wybaczyć. Ale komu? Innym czy może samej sobie? Czy miłość wystarczy, by zabliźnić głębokie rany? Poruszająca opowieść o wewnętrznym rozdarciu, winie i wybaczeniu. Wciąga od pierwszej strony i dostarcza emocji do samego końca, a przy tym zapada w pamięć i skłania do refleksji. Dojrzała, mądra, prawdziwa”.
ZOFIA STAWICKA, @skrzydlate_piora: „Jak zacząć wszystko od nowa w nieznanej rzeczywistości? Żaneta Pawlik splata losy różnych bohaterów, konfrontuje ich z przeszłością, traumami, oczekiwaniami od życia. Pokazuje, że ludzie, których z pozoru dzieli niemalże wszystko, mają ze sobą wiele wspólnego. Porusza istotne i uniwersalne kwestie światopoglądowe. Intryguje. Wywołuje falę emocji niczym morze obecne w książce”.
STANISŁAW BUBIN, LADY’S CLUB: „Bycie kobietą jest trudniejsze, niż myślałem. Żaneta Pawlik udowodniła, że potrafi znakomicie to ukazać, snując skomplikowane historie swoich bohaterek. Każda z potężnym bagażem własnych doświadczeń. Po wyjściu z kokonów odosobnienia i osamotnienia próbują ułożyć sobie życie. Nie jest to łatwe. Los poranił je okrutnie, muszą nauczyć się znowu słów miłości. Czasami błądzą, są niecierpliwe, lecz nie rezygnują. Czy im się uda? Poznaj je, zanurz się w prawdziwych emocjach. Być może autorka wpisała ich losy także w twój osobisty życiorys”.
O AUTORCE: ŻANETA PAWLIK urodziła się w 1975 roku, mieszka w województwie śląskim. Mimo usposobienia humanistycznego ukończyła trzy ścisłe kierunki studiów. Przez blisko dekadę występowała na deskach Lekkiego Teatru Przenośnego. Dotychczas w Zysk i S-ka Wydawnictwie opublikowała trzy powieści: „Mowy nie ma!” (2022), „Tamarynd” (2023) i „Światło po zmierzchu” (2023). Czwarta, „Za zasłoną milczenia”, o której traktuje nasz wywiad z autorką, miała premierę 27 lutego 2024. Żaneta Pawlik zadebiutowała w Zysk i S-ka Wydawnictwie w czerwcu 2022 powieścią obyczajową „Mowy nie ma!”. Rozmowę z autorką opublikowaliśmy latem 2022 w portalu LADY’S CLUB, można ją przeczytać tutaj: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/sto-lat-temu-wybralam-sie-do-wrozki-powiedziala-mi-ale-sie-pani-w-tej-glowie-gotuje-wywiad/. Powieść „Tamarynd” zrecenzowaliśmy tutaj: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/powinienes-wiedziec-ze-bardzo-cie-kocham-recenzja/, a rozmowę o tej książce („Zależało mi na odczarowaniu problemu depresji, uwolnieniu od poczucia wstydu”) można przeczytać w tym miejscu: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/zalezalo-mi-na-odczarowaniu-problemu-depresji-uwolnieniu-od-poczucia-wstydu-rozmowa-z-zaneta-pawlik/. Recenzja powieści „Światło po zmierzchu” ukazała się tutaj: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/antrakt-recenzja-nowej-powiesci-zanety-pawlik/. Żaneta Pawlik jest także laureatką XVIII Turnieju Sztuki Recytatorskiej „Promuj Śląsk”, organizowanego przez Chorzowskie Centrum Kultury, na którym zajęła pierwsze miejsce. Fascynatka jazdy na motocyklu, którym wraz z mężem przejechała Trasę Transfogarską (Transfăgărășan) i Transalpinę (Drum național), najwyżej położone drogi w Rumunii i całą Chorwację. Odpoczywa w podróży, najchętniej włócząc się z plecakiem po Azji. Eksplorowała skuterem deltę Mekongu, medytowała w tajlandzkiej jaskini, została pobłogosławiona przez hinduskich braminów. Mówi o sobie, że jest kobietą samospełniającą się i wierzy, że ten proces nie ma końca. Nagrywa podcast Pisarskie Dywagacje, w którym mierzy się z pytaniem „Jak pisać, aby inni chcieli czytać?”. Więcej na www.zanetapawlik.pl oraz na Instagramie i Facebooku (www.threads.net/@zanetapawlik.autorka).
Żaneta Pawlik, „Za zasłoną milczenia”. Powieść pod patronatem medialnym portalu LADY’S CLUB. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2024. Str. 376, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 27 lutego 2024. Książkę można zamówić z rabatem w księgarni internetowej Wydawcy na stronie na https://sklep.zysk.com.pl/za-zaslona-milczenia.html. Dzięki życzliwości poznańskiej oficyny jako jeden z patronów medialnych mamy dla Was aż 5 egzemplarzy omawianego utworu. Poniżej nasz konkurs czytelniczy.
KONKURS CZYTELNICZY
Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.com.pl) ogłaszamy dla Czytelników LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 5 egzemplarzy książki Żanety Pawlik „Za zasłoną milczenia”. Otrzymają je ci z Państwa, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Klara, jedna z bohaterek omawianej przez nas książki, otrzymała imię zakonne Jozuela. Co ono oznacza i czy istnieje w Biblii? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
REGULAMIN
1. Nagrodę w konkursie stanowi 5 egzemplarzy książki Żanety Pawlik „Za zasłoną milczenia”, ufundowanych przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
2. Rozdanie przewiduje 5 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.
3. Rozdanie trwa od 9 marca 2024 roku do wyczerpania nagród.
4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.
5. Zadanie polega na udzieleniu odpowiedzi na pytanie: Klara, jedna z bohaterek omawianej przez nas książki, otrzymała imię zakonne Jozuela. Co ono oznacza i czy istnieje w Biblii?
6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 5 zwycięzców.
7. Wyniki zostaną ogłoszone pod recenzją książki na stronie LADY’S CLUB.
8. Zwycięzcy mają 3 dni na przesłanie wraz z odpowiedziami na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagrody drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.
ROZWIĄZANIE KONKURSU. Pytanie: Klara, jedna z bohaterek omawianej przez nas książki, otrzymała imię zakonne Jozuela. Co ono oznacza i czy istnieje w Biblii? Odpowiedź: Gdy Klara wstąpiła do zakonu, uznała, że umarła dla świata, lecz narodziła się dla Jezusa. Podczas ceremonii obłóczyn otrzymała imię Jozuela, co miało symbolizować rezygnację z życia doczesnego i ostateczne odcięcie się od przeszłości. Oczywiście takiego imienia nie ma w Biblii. W zakonach kobiecych istnieje jednak zwyczaj dodawania końcówek żeńskich do imion biblijnych, stąd siostry Andrzeja, Tymotea, Amadea, Dariusza, Dawida, Albana, Mateusza, Mariana, Wojciecha, Michaela, Marialis, nawet Piotra. Imię zakonne Jozuela wzięło się od Jozuego, syna Nuna, należącego do pokolenia Efraima. Żył on około XII wieku przed Chrystusem, był wodzem Izraelitów, gdy ci walczyli z Amalekitami. Jozue po hebrajsku znaczy „Jahwe jest wybawieniem”. Takie imię nosi tytułowa postać biblijnej Księgi Jozuego. Praktyka zmiany imienia w zakonach wiąże się z symbolicznym przeświadczeniem, że człowiek inaczej nazwany staje się kimś innym. Osoba, której zostaje nadane nowe imię, rozpoczyna nowe życie, którego celem powinno stać się uzyskanie świętości. Tak o zmianie imienia w zakonach pisał prof. Jan Stanisław Bystroń, etnograf i socjolog: „Nowicjusz, decydując się na porzucenie życia świeckiego, winien jest zapomnieć o wszystkim, co było, i zacząć nowe życie, być nowym człowiekiem; zewnętrzną oznaką tej zmiany jest habit zakonny i (w wielu zakonach) nowe imię, które odtąd nosi” (Bystroń, 1938). Ten akt zakonny ma zatem swoje teologiczne znaczenie, którego źródło tkwi w Biblii. Zmiana imienia w Biblii dokonuje się w ważnych okolicznościach, gdy Bóg obdarza człowieka nowym zadaniem lub bierze go w posiadanie w szczególny sposób. Dzieje się to zwykle w przypadku, gdy człowiek wstępuje na nową drogę życiową, co pośrednio wiąże się z przemianą jego osobowości. Najczęściej imię zakonne odwołuje się bezpośrednio do jakiegoś wzoru osobowego poprzez przywołanie świętego, który nosił dane imię. Dość dużą grupę imion stanowią te odsyłające do osoby Matki Boskiej – wprost przywołujące jej imię (na przykład Maria, Miriam) bądź poprzez wskazanie jej przymiotów, dogmatów maryjnych czy wydarzeń z jej życia (na przykład Mariancilla, Assumpta, czyli wniebowzięta). Ponadto imiona zakonne mogą być motywowane istotami duchowymi – aniołami. Znaczenie teologiczne zawarte jest także w imionach odapelatywnych (na przykład Elekta ‒ electa, czyli wybrana), nawiązujących do wartości, cnót, dogmatów, wydarzeń zbawczych. Książki otrzymują: 1) Joanna Kuklińska, Przechlewo; 2) Róża Kapela, Łódź; 3) Grażyna Strzelczyk, Częstochowa; 4) Anna Martyna Burzyńska, Zielona Góra; 5) Mirosława Wilk, Kęty. GRATULUJEMY! (wpis z 14 marca 2024)