STANISŁAW BUBIN
W połowie czerwca nakładem Wydawnictwa Initium (www.initium.pl) do księgarń trafił debiutancki kryminał Adama Dzierżka „Nieco bliżej piekła”. Tytuł jest przewrotny, można nawet powiedzieć – szyderczy. Akcja toczy się w niewielkim mazurskim uzdrowisku Młodziewice, blisko granicy z obwodem kaliningradzkim. Miasteczko, którego jedynym walorem leczniczym jest czyste powietrze, promuje się hasłem „Kraina nieco bliżej nieba”. Nikt tam jednak nigdy nie słyszał anielskich pieni. W Młodziewicach zamieszkało zło w czystej postaci.
Sam diabeł jest gospodarzem. W okrutny sposób giną ludzie, policja od dłuższego czasu jest bezradna, a burmistrz fałszuje statystyki i bierze udział w konkursie, który ma zapewnić mieścinie fundusze na remont fontanny w parku. Jak w wielu podobnych dziurach, władzą podzielił się triumwirat: burmistrz-proboszcz-komendant. Nikt im nie podskoczy.
Adam Dzierżek napisał kryminał intensywny i mocny, jak kawa zaparzana na policyjnym posterunku. Naprawdę czyta się jednym tchem! Widać, że autor jest wielbicielem powieści w stylu noir – z bohaterami mrocznymi, ciemnymi i twardymi niczym Marlowe z książek Raymonda Chandlera. Albo jak Humphrey Bogart. Chyba nieprzypadkowo jeden ze śledczych nosi takie samo nazwisko co popularny aktor. Oni nie tylko tacy są, ale i podobnie mówią. Językiem treściwym, dosadnym, ostrym jak cięcie wojskowego noża. Niewiele jest subtelności w ich dialogach. Niektóre fragmenty mają szansę zaistnieć jak cytaty Franza Maurera z pierwszych „Psów” Nie ma nużących, rozwlekłych opisów. Wydarzenia następują po sobie błyskawicznie, zwroty akcji są zaskakujące. Adam Dzierżek to niewątpliwie odkrycie polskiego kryminału, wróżę mu doskonałą przyszłość, o ile w kolejnej książce przeskoczy poprzeczkę, którą sam sobie postawił wysoko. Trzymam kciuki!
O czym jest „Nieco bliżej piekła”? W mazurskim uzdrowisku giną menele. Początkowo wygląda to tak, że bezdomni, nadużywający alkoholu, po prostu zapijają się na śmierć. Nikt się specjalnie nie przejmuje ich losem. Biegły wpisuje bez badania do raportu NZK (nagłe zatrzymanie krążenia), kasuje pieniądze i wszyscy są zadowoleni, przecież żadni bliscy nie upomną się o tych nieszczęśników, nie mają rodzin. Ale nieoczekiwanie jeden z miejscowych śledczych, podkomisarz Karol Kośnierz, zainteresował się resztką alkoholu w butelce kolejnego, piątego z rzędu zatrutego mężczyzny i postanowił zbadać zawartość flaszki. Okazało się, że denat przed nagłą śmiercią wypił metanol. Oślepł i zszedł z tego świata w ciągu kilkudziesięciu minut. Skąd w uzdrowisku wziął się alkohol metylowy? Z kontrabandy przez ruską granicę? Z miejscowej bimbrowni, o której policja dotąd nie słyszała?
Zanim Kośnierz zapoznał się z raportem, w Młodziewicach doszło do pierwszego od lat brutalnego morderstwa. Ofiarą była bezdomna kobieta. Ktoś brutalnie siekierą rozłupał jej głowę jak pień drzewa, zostawiając drogi szwedzki tasak w środku mózgu, po czym obnażył zwłoki i upozował je na znak krzyża, z szeroko rozłożonymi rękami i skrzyżowanymi nogami. Ironiczny symbol „bliżej nieba”? Nieprędko jej śmierć podkomisarz Kośnierz powiązał z przypadkami tajemniczych zgonów meneli, bo podkomisarz, choć uchodził za pracoholika, nie miał na koncie porażających wyników. A Karol Kośnierz był jedynym kryminalnym w niewielkich Młodziewicach. Właśnie miał złożyć wniosek o przydzielenie mu do pomocy młodej, ładnej i ambitnej sierżant Karoliny Kołak z prewencji, lecz sytuacja się skomplikowała – nieoczekiwanie jego partnerem został komisarz Wiktor Bogart z komendy wojewódzkiej, legendarny śledczy, prowadzący wiele znanych spraw kryminalnych. Bogart bronił się rękami i nogami przed zesłaniem do tej zapadłej dziury, lecz dostał rozkaz i nie miał wyjścia. Rzekomo chodziło o to, by ratować dobre imię uzdrowiska, szczycącego się od lat najniższym poziomem przestępczości w województwie.
W rzeczywistości… nie, nie ujawnię dlaczego wojewódzka wypchnęła detektywa pod granicę do zabitego dechami miasteczka. I jak się zgrali partnerzy z przymusu. Seria zgonów bezdomnych to jedno, jednakże w Młodziewicach nie tylko takie rzeczy się działy, każdy miał coś na sumieniu i każdy próbował coś ukryć. Kradzieże, gwałty, molestowania, wymuszenia… miejscowa sitwa trzymała się mocno. Bogart był mężczyzną po przejściach, miał swoje wady i uzależnienia, wszakże gliną był doskonałym, wiedział, że pod spokojną małomiasteczkową tonią coś się kryje, że tam żerują rekiny, że dobrzy ludzie potrafią być niekiedy krwiożerczymi demonami. Musiał tylko złapać trop! Nie wiedział jednak, no bo skąd, i nie domyślał się, że jego partner, Kośnierz, dobry glina bez wyników, dochodził do sprawców własnymi kanałami i wymierzał im sprawiedliwość po swojemu, w oparciu o swój biblijny kodeks moralny: oko za oko, ząb za ząb! Ten kodeks wpoiła mu dzieciństwie matka: „Pamiętaj, Karol, po co to robisz (…). Tu nie chodzi o zemstę czy odwet, ale o wyrównanie. O równowagę. A równowaga to pokój. Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o pokoju? Jak zrozumiecie, że za uderzenie brata albo siostry czeka was dokładnie to samo, to przestaniecie się bić. Będzie między wami równowaga. Lepiej, jak nikt nie jest nic nikomu winien, prawda?”. I Karol Kośnierz osiągał dobre wyniki po mrocznej stronie mocy. W nocy, w kominiarce, z udziałem ofiar i pokrzywdzonych, dopadał sprawców i karał ich metodycznie: kradzież za kradzież, gwałt za gwałt… Potem wszystko uwieczniał na zdjęciach w swojej komórce. Na wszelki wypadek. Czy właśnie nadszedł moment, w którym będzie mógł wymierzyć najwyższy wymiar kary za zabicie siekierą bezdomnej kobiety? Też siekierą albo tasakiem? Najpierw jednak musiał z Bogartem ustalić i zebrać dowody, kto stoi za serią zabójstw. Kto „czyści” schludne miasteczko z ludzi upadłych, żyjących na marginesie.
Sprawy, jak można się domyślić, nie ułożyły się po myśli gliniarzy. Kośnierz dowiedział się o swojej śmiertelnej chorobie, Bogartem zawładnęły alkoholowe demony. Do tego stopnia, że zgubił służbową broń. I odnalazł w niezwyczajnych okolicznościach… Jednak te właśnie okoliczności spowodowały, że postanowił zerwać z piciem i zostać abstynentem. Być może dlatego uratował życie. To są najmocniejsze rozdziały książki Adama Dzierżka. Więcej nie mogę streścić, żeby nie pozbawić nikogo przyjemności przeczytania tego porywającego kryminału – o zaskakującym i absolutnie nieoczekiwanym finale. Widać, że autor przemyślał wszystko do najdrobniejszego szczegółu. I że zostawił nas z wiarą, że może jednak nie wszyscy policjanci są tacy, jak Bogart czy Kośnierz, albo jak ich zblatowani z władzą przełożeni. Nadzieja w młodej, ambitnej i wciąż podnoszącej kwalifikacje sierżant Karolinie Kołak.
Jeśli zaś chodzi o wiarę i jej funkcjonariuszy, księży, autor pisze o nich z całą otwartością i uczciwością, nie owija w bawełnę, jest ostry, wyrazisty i bezkompromisowy, czym zasłużył na moje uznanie. Radiomaryjni na pewno byliby oburzeni, ale na szczęście nie oni są adresatami takich kryminałów. Na marginesie dodam, że w tej powieści kryminalnej pojawił się niezły i dość złożony obraz Polski takiej, jaką obserwujemy na co dzień: podzielonej, zakompleksionej, faryzejskiej, dwuznacznej moralnie. Dlatego jeszcze jeden plus ode mnie – za reporterskie widzenie świata. O tej rzekomej „krainie bliżej nieba” bóg jakoś zapomniał, czego nie można powiedzieć o diable. On stale czuwa i nie odpuszcza. Tym razem, co nie powinno dziwić, całe zło świata ulokował wysoko na szczytach władzy, nie wśród biednych, bezdomnych i uzależnionych.
PS. Oczywiście tytuł mojej recenzji jest parafrazą słynnej przemowy majora Bienia z „Psów”, żaden Bogart nigdy nie wypowiedział takiej kwestii.
O autorze: ADAM DZIERŻEK urodził się w 1993 roku w Gołdapi; zawodowo związany jest z branżą bezpieczeństwa i ochrony. Pasjonat literatury kryminalnej, szczególnie szeroko pojętego nurtu noir. Jego książkę można zamówić między innymi tutaj: Empik https://bit.ly/Blizej-piekla-empik, Tania książka https://bit.ly/Blizej-piekla-taniaksiazka, Świat Książki https://bit.ly/Blizej-piekla-swiatksiazki.