Z NATALIĄ THIEL, autorką powieści Walc dla Izabeli, wydanej przez Zysk i S-ka Wydawnictwo pod patronatem medialnym LADY’S CLUB, rozmawia Stanisław Bubin
Na popularnym portalu Lubimy Czytać (www.lubimyczytac.pl) pani powieść po dwóch tygodniach od premiery miała już kilkadziesiąt ocen ze średnią 8,8 punktów na 10 możliwych. Przeważały opinie: Cudowna i jeszcze raz cudowna, nie mogłam się oderwać. Płakałam czytając, tak bardzo wzruszyła mnie ta historia. Gratulacje! Ja też jestem pod wrażeniem. Jak pani odbiera te głosy jako debiutantka? Wierzyła pani w swój sukces? Ponoć miarą powodzenia i sprawdzianem talentu jest dopiero druga książka – powtórzy pani udany start?
Dziękuję za przychylne słowa. Każda opinia na temat mojej książki jest dla mnie cenna. Chcę wiedzieć, co myślą o niej inni, więc z uwagą śledzę komentarze czytelników. Cieszę się, że została pozytywnie przyjęta, choć nie wiem, czy można już mówić o sukcesie, jako że książka jest na rynku relatywnie od niedawna. Mam jednak nadzieję, że trafi także w gusty szerszego grona odbiorców. A czy druga książka będzie równie dobra? Ciężko stwierdzić. Z pewnością włożę w nią tyle samo serca i pracy, co w pierwszą.
Kiedy i w jakich okolicznościach zaczęła się pani fascynacja historią? A potem – kiedy wpadła pani na pomysł napisania książki z muzycznym utworem w tytule? W jakim momencie życia poczuła pani literacki zew? To znaczy kiedy uznała pani, że odtąd będę pisarką, bo mam wiedzę, potrafię układać zdania i budować fabularne opowieści?
Historią zaczęłam pasjonować się w liceum. Zdawałam na maturze rozszerzenie z tego przedmiotu, więc siłą rzeczy uczyłam się pilnie, a z czasem obowiązek stał się przyjemnością. Muzyka z kolei była ważnym elementem mojej codzienności – od zawsze, choć do klasyki musiałam dorosnąć. Pisarstwa nigdy nie traktowałam jako potencjalnego zajęcia dla siebie, mimo że niejednokrotnie słyszałam od nauczycieli, że mam lekkie pióro. Bardzo lubiłam za to czytać. Książki chłonęłam jedna po drugiej i chyba z tej miłości do literatury powstał zamysł, żeby napisać coś swojego.
Postaci z pani książki są jak większość z nas. Nie ma wśród nich bohaterów nadzwyczajnych. Czy zwykłe, choć poplątane losy mogą być atrakcyjne? Wierzy pani w rolę przypadku w życiu, czy też możemy mieć wpływ na swoją historię?
Tak jak w życiu nie ma ludzi wyłącznie dobrych ani wyłącznie złych, tak i w książce nie chciałam tworzyć takich postaci. Moim założeniem było stworzenie bohaterów i wydarzeń możliwie jak najbardziej realnych, bez patosu i bez herosów, którym na każdym kroku sprzyja fortuna. Według mnie, to właśnie z takimi nieidealnymi postaciami czytelnikom łatwiej się utożsamić, zrozumieć ich i polubić. W książce mamy więc do czynienia ze zwykłymi ludźmi z wadami i zaletami, którzy żyli w wyjątkowych – na swój sposób – bo wojennych czasach. Wierzę w rolę przypadku w życiu, w to, że ktoś znalazł się w odpowiednim lub nieodpowiednim miejscu i czasie, przez co odmienił swój los. Przypadek jest jednak wyłącznie jedną z możliwych wypadkowych, przesądzających o naszym życiu. My także mamy na nie wpływ. W końcu gdybym nie zdecydowała się sama napisać do wydawnictwa z propozycją wydawniczą, książka nie zostałaby wydana i… tej naszej rozmowy by nie było. Podjęłam więc decyzję, która zaowocowała ciągiem zdarzeń, dzięki którym ten wywiad mógł zaistnieć.
Walc dla Izabeli to historia miłosna, rozpoczynająca się w czerwcu 1939 i trwająca do czasów współczesnych, przy czym zasadnicza część książki to lata okupacji hitlerowskiej, walka o życie i miłość na tle okrucieństw wojennych. Głównymi bohaterami są Izabela Langer, dziewczyna z mieszanej, polsko-niemieckiej rodziny, i przystojny Jakub Abramowicz, żydowski pianista. Ona miała wtedy 16 lat i czuła się już młodą kobietą, on był 19-letnim młodzieńcem. Oboje mieszkali w Warszawie. Pierwsze spotkanie nie wypadło najlepiej, lecz wkrótce ogarnęło ich gorące uczucie. Wakacyjna sielanka nie trwa jednak długo. Wybucha wojna, lecą bomby, zaczyna się terror. Izę i jej rodzinę chroni niemieckie nazwisko, podpisują Volkslistę, natomiast Jakub i jego bliscy zostają zamknięci w getcie… Skąd pomysł na tę opowieść? Jest pani młodą autorką, a rzekomo młodzież nie interesuje się historią, zwłaszcza tak odległą w czasie i przestrzeni. Równie dobrze mogłaby pani stworzyć podobną narrację w innej epoce. Ale II wojna światowa? Polacy, Niemcy i Żydzi? Czy chodziło o ukazanie miłości na tle ekstremalnego zła? O to, że czyste uczucie przetrwa każdą próbę?
Pomysł na powieść zrodził się sam, nie musiałam nad nim pracować. Dużo czasu i pracy włożyłam jednak w merytoryczne przygotowanie się do tematu okupacji i Holocaustu, ponieważ nie wyobrażałam sobie, by kwestie dotyczące wojny mogły stanowić wytwór mojej wyobraźni. Jak już wspominałam, historią pasjonuję się od wielu lat, nie tylko okresem II wojny światowej, lecz także innymi epokami. Wertowanie dostępnych artykułów, felietonów, wywiadów z ocalałymi z Holocaustu było nie tylko koniecznością, lecz także kształcącą i ciekawą lekcją. A nie była ona najłatwiejsza. Długo szukałam na przykład rzetelnych informacji o szmuglowaniu dzieci i dorosłych na stronę aryjską – potrzebowałam detali, nie ogólnikowych treści. Na szczęście znalazłam powojenny wywiad z byłym więźniem getta, który szczegółowo opisał swoją ucieczkę przez budynek sądu na Lesznie. Zapewne nie zdobyłabym tej wiedzy, gdybym nie potrzebowała jej do książki. Osadzenie fabuły w innych epokach historycznych rozwija samo w sobie i jest o wiele ciekawsze niż narracja w czasach współczesnych.
Izabela nie jest bohaterką idealną, nie od razu rozpoczęła walkę o miłość. Nie włączyła się do ruchu oporu, trzymała się na dystans od wydarzeń. Jej ojciec oficjalnie sympatyzował z nazistami, choć bracia Izabeli, Marek i Zbyszek, wstąpili do polskiej armii i walczyli z Niemcami na Zachodzie w lotnictwie RAF-u. Iza, mimo życiowego konformizmu, ostatecznie została jednak pielęgniarką i zaczęła się opiekować żydowskimi pacjentami w szpitalu w getcie. Uratowała Jakuba przed śmiercią, kiedy zachorował na zapalenie płuc. Później przeprowadziła z narażeniem życia na aryjską stronę jego siostrzyczkę Elizę. Wokół szalała śmierć. Iza musiała też wchodzić w skomplikowane relacje z oficerami Wehrmachtu i SS. Nie chcę wszystkiego zdradzić, bo to najbardziej fascynujące momenty z tej opowieści. Udało się pani pokazać, że każdy wybór może rodzić skutki nieprzewidywalne. Decyzje, które podjęła Izabela, miały wpływ na całe jej życie, ale czy to ona decydowała, czy ślepy los, fatum? Czy miała pani przed oczami jakieś wzory i inspiracje, tworząc postać głównej bohaterki?
Podczas kreacji postaci mojej książki w dużej mierze dopasowywałam charaktery głównych bohaterów do wydarzeń, nie na odwrót. Faktów na temat niemieckiej okupacji czy wojennej rzeczywistości nie da się zmienić, toteż pewne okoliczności musiałam z góry przyjąć za podstawę do tworzenia fabuły, bohaterowie zaś posłużyli mi do jej przedstawienia. Jeśli miałabym określić, na czym się wzorowałam, kreując ich, odpowiedź byłaby jedna – na możliwie prawdopodobnych ludzkich odruchach.
W trakcie lektury przychodziły mi do głowy myśli na temat alternatywnych rozwiązań tej historii. Iza ze swoją mamą ukrywały Jakuba w dworku pod Warszawą. Kluczową postacią dla tej sytuacji był okrutny oficer SS Gustaw Peters, który zapałał uczuciem do młodej Polki, a w gruncie rzeczy chciał ją tylko posiąść. Iza próbowała zniechęcić go do siebie, lecz przyniosło to efekty odwrotne do zamierzonych. Co by było, gdyby oddała mu się, bo i tak Peters został wysłany na front wschodni? Ile istnień mogłaby ocalić? Jaki wpływ miałoby to na jej miłość do Jakuba? Czy moralnie dałoby się usprawiedliwić kontakty z nieprzyjacielem, skoro i tak byli folksdojczami? Ale z drugiej strony za zadawanie się z Niemcami ruch oporu mógłby jej ogolić głowę do skóry. Znowu wracamy do kwestii wyborów i ceny za mylne decyzje. Czy Izabela postępowała dobrze, czy źle? Jak należy osądzić jej postępowanie? A może nie powinno się osądzać, skoro nie wiemy, jak zrobilibyśmy na jej miejscu?
Każde życie i każda historia posiadają swoją alternatywę. Ja zdecydowałam się stworzyć takich bohaterów, a nie innych, którzy podejmowali takie, a nie inne decyzje. Nie oceniam ich moralności, nie wyciągam wniosków ani zastrzeżeń. Zostawiam jednak otwartą furtkę czytelnikom, by sami sobie odpowiedzieli na pytania, czy bohaterowie postępowali słusznie, jak ich osądzić lub też – co by było, gdyby… Moim założeniem było stworzenie postaci niestereotypowych, których nie byłoby tak łatwo zaszufladkować. Nie ma tu wyborów zero-jedynkowych, ani takich schematycznych bohaterów. Nic nie jest czarno-białe, jest za to wiele odcieni szarości.
Miłość zwycięża wszystko. Amor omnia vincit. Czy taki jest podstawowy przekaz skierowany do czytelników? Stworzyła pani interesujące studium o osobach poszukujących bliskości. Chyba nieprzypadkowo Iza jest pielęgniarką. Skąd przekonanie, że dobro, miłość i szczęście zawsze zwyciężą, mimo przeciwności losu?
Sama historia nam to pokazuje. Patrząc na dzieje Polski lub dzieje świata można stwierdzić, że ludzie mimo wszystko dążą do dobra, spokoju, bezpieczeństwa, wolności. Wojny były, są i będą, tak samo jak przemoc w różnych postaciach, ale wszystko co złe w końcu się kończy. Nie można budować świata na wiecznej nienawiści, gniewie i zbrodni. Prędzej czy później zwycięży to, co piękne, czyli właśnie miłość i dobro. Przynajmniej ja w to wierzę.
Powieść ma nieskomplikowaną konstrukcję – losy bohaterów poznajemy z opowiadania Izabeli, która będąc kobietą blisko 60-letnią przyleciała z Ameryki do Polski, by odkupić od rodziny zajmującej jej dawny dom pod Warszawą stary fortepian, kiedyś należący do jej matki. Na tym instrumencie Jakub zagrał po raz pierwszy, w mroku okupacji, skomponowany specjalnie dla niej walc, najsłodszą melodię, jaką słyszała, przejmującą niczym tęsknota i tak głęboką jak miłość. Opowieści Izabeli słucha Teresa, studentka zafascynowana tą trudną, sentymentalną podróżą wspomnieniową kobiety. Izabela jeszcze raz spogląda na swoje życie, a Teresa wczuwa się i angażuje w jej emocje. Jednak finał książki i tej love story jest nieprzewidywalny. Dzięki pani talentowi literackiemu raz jesteśmy smutni, za chwilę radośni, znów zrozpaczeni i wstrząśnięci, a za chwilę pełni nadziei. Jak długo myślała pani nad muzycznym finałem powieści, która zaczęła się pod Warszawą, przemknęła przez Francję i Stany Zjednoczone, a zakończyła się – to możemy zdradzić – na Helu?
Nie rozmyślałam
właściwie wcale, od początku wiedziałam, jak powieść ma się
skończyć i jak potoczą się losy bohaterów. Jak już wspomniałam,
zanim zasiadłam do pracy, miałam w głowie gotowy konspekt
książki.
Pani sztuka pisarska
jest obrazowa. Gdy czytałem Walc dla Izabeli,
widziałem fabułę, to niemal gotowy scenariusz filmowy. Nie kusi
pani, by zaistnieć na dużym ekranie?
Nie miałabym nic przeciwko temu. Z chęcią zobaczyłabym moich bohaterów jako ludzi z krwi i kości, choć miałabym też pewne obawy, czy na przykład adaptacja nie odbiegałaby zbytnio od fabuły książki, jak przedstawione zostałyby główne postacie. Z pewnością byłoby to jednak wartościowe doświadczenie.
W jakich kategoriach traktuje pani pisarstwo? Gdy mowa o uczuciach i emocjach, przetwarza pani częściowo własne życiowe doświadczenia, czy też zdaje się na wyobraźnię? Chce pani dostarczać tylko piękne romanse, czy kryje się za nimi jakaś misja?
Pisarstwo jest jedną z moich pasji i traktuję je jak każde inne hobby – angażuję się i chcę, by to, co wychodzi spod mojej ręki miało wartość. Jednak nie przedkładam go ponad to, co dla mnie najważniejsze, czyli rodzinę, pracę zawodową czy zwyczajny odpoczynek. Przekazywanie emocji i uczuć stawiam na pierwszym miejscu, choć staram się rozgraniczać życie prywatne od tego, co się dzieje w książkach. Pisząc, bazuję głównie na własnej wyobraźni, jednak uważam, że niemożliwe jest całkowite odcięcie się od osobistych doświadczeń czy przekonań. To, kim jesteśmy, kształtuje rzeczywistość, w jakiej zostaliśmy wychowani, ludzie, którzy nas otaczają, emocje, które nam towarzyszą w różnych momentach życia. W jakiś sposób to wszystko zawsze będzie miało przełożenie na to, co tworzymy lub w czym uczestniczymy. Nie mam żadnej misji, chcę jedynie uprzyjemniać czytelnikom czas, wzruszać ich, pobudzać do refleksji nad własnym życiem.
Ile czasu poświęca pani na pisanie i co jeszcze panią zajmuje? W jakim momencie odczuła pani, że pisanie książek jest ważne? Czy udaje się pani utrzymać równowagę między pracą a życiem osobistym? Ewentualnie jakim kosztem?
Nigdy nie liczyłam czasu, jaki poświęcam na pisarstwo. Piszę po prostu, kiedy mam na to czas i ochotę. Traktuję pisanie jako źródło przyjemności, a nie coś, co muszę robi pod presją zbliżających się terminów. Jak już wspominałam, rodzina i obowiązki tak zwanej szarej codzienności są ponad moimi osobistymi fantazjami, jednak nie mam problemu z wygospodarowaniem chwilki dla siebie. Odkąd w mojej głowie powstał konspekt do Walca dla Izabeli, czyli jakieś dwa lata temu, nie kryłam się z tym, że chciałabym ów pomysł zrealizować, zaś mój mąż wspierał mnie w tym zamyśle i kibicował mi. Od pewnego czasu uczę się też grać na keyboardzie i tu także mam pełne poparcie. Myślę, że nawet w naszym zabieganym świecie jest możliwe, by realizować się w ten czy inny sposób. Dla chcącego nic trudnego. Trzeba się jedynie zmotywować i wspierać nawzajem.
I na koniec, jakie ma pani teraz relacje z czytelnikami? Pytają już o kolejne książki, sugerują tematy?
Bardzo pozytywne. Trafiło do mnie wiele pochlebnych opinii na temat powieści i ogromnie mnie one ucieszyły. Oczywiście, padają też pytania o kolejne książki, więc mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości druga powieść także trafi w ręce czytelników.
Dziękuję za rozmowę.
KONKURS CZYTELNICZY
Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa ogłaszamy dla czytelników LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 3 egzemplarze książki Natalii Thiel Walc dla Izabeli. Otrzymają je ci z Państwa, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Jakie słowo oddaje istotę walca jako tańca? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
REGULAMIN
1. Nagrodę w konkursie stanowią 3 egzemplarze książki Natalii Thiel Walc dla Izabeli, ufundowane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
2. Rozdanie przewiduje 3 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.
3. Rozdanie trwa od 4 października 2021 roku do wyczerpania nagród.
4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.
5. Zadanie polega na udzieleniu odpowiedzi na pytanie dotyczące książki: Jakie słowo oddaje istotę walca jako tańca?
6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 3 zwycięzców.
7. Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu 7 dni pod recenzją książki na stronie LADY’S CLUB.
8. Zwycięzcy mają 3 dni na przesłanie na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagrody drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.