WCIĄŻ MARZĘ O ZOBACZENIU PANORAMY TATR ZE SZCZYTU LITWINKI. Wywiad

Z JULIĄ HALLADIN, autorką wydanej niedawno przez Zysk i S-ka Wydawnictwo powieści „Rykowisko”, rozmawia Stanisław Bubin

Mam nadzieję, że nie należy pani do związku łowieckiego i nie strzela do zwierząt? Tytuł debiutanckiej powieści Julii Halladin mógłby to komuś zasugerować? Czemu rykowisko? O jakie skojarzenia tutaj chodziło?

Nie, oczywiście nie! W rzeczywistości uwielbiam wszystkie stworzenia i nie wyobrażam sobie robić im krzywdy. Historia powstania tytułu jest dość mroczna, jak klimat Czarnej Góry – miejscowości, w której osadzona jest powieść. Podczas rykowiska jeleni słychać ich ryki na wiele kilometrów, dokładnie tak samo, jak krzyki śmiałków, którzy odważyli się zboczyć ze ścieżki w Rogatym Lesie, a teraz zostało po nich tylko echo. To chwytliwa nazwa.

JULIA HALLADIN. Fot. Michał Konieczny – Złoty Liść / Studio Fotografii Plastycznej

Czy historia, którą nam pani opowiedziała, zawiera jakieś elementy prawdziwe, z życia wzięta, czy też to fikcja, fantazja literacka? Jak wpadła pani na pomysł, żeby w taki właśnie sposób, morderczy powiedziałbym, opisać Czarną Górę?

Całe szczęście, że to fikcja, która – miejmy nadzieję – nie stanie się rzeczywistością. Góry zawsze były dla mnie owiane aurą tajemniczości, uwielbiam dzikość przyrody, a gdy tworzyłam dalej fabułę, ten właśnie nieco czarniejszy klimat idealnie dopełnił się z historią. W procesie twórczym wszystko wyszło naturalnie.

Bujna, groźna przyroda, tajemnicze zdarzenia, sekrety z przeszłości i teraźniejszości, krew, ogień, sekta, trupy… Wygląda na to, że nie da się lubić miasteczka, w którym dzieją się rzeczy aż tak straszne? Warto polecić turystom ten region do zwiedzania? A może pani tam mieszka i też spogląda z okien na Litwinkę?…

Niestety, nie mieszkam w tych pięknych okolicach, choć bardzo bym chciała. Na szczęście rzeczywiste miasto nie jest siedliskiem zła i postrachem dla mieszkańców, nie ma się czego obawiać. Czy warto odwiedzić? Tego nie wiem, dopiero planuję podróż w tamte rejony. Moim celem szczególnym jest właśnie zobaczenie panoramy Tatr z punktu widokowego Litwinki *).

Debiut się pani udał, gratuluję! Wyróżnia pani książkę plastyczność języka, barwność opisów. Kto panią namówił do pisania?

To na pewno sprawka którejś z moich osobowości. A tak na poważnie – pisanie zawsze przychodziło mi naturalnie, od dzieciaka. Historie czy bohaterowie sami kiełkowali w mojej głowie, a ja przelewałam to na papier lub ekran laptopa i nadawałam wszystkiemu kształt i życie. Nie tworzyłam nigdy specjalnych planów wydarzeń czy rozwoju postaci, wszystko było piękną improwizacją. Dziękuję za miłe słowa, bardzo mnie to cieszy.

W jakim momencie życia poczuła pani zew literacki i zapragnęła wejść na rynek księgarski, zapełniony kryminałami i thrillerami? Proszę wskazać swoich idoli literackich, wzory godne do naśladowania.

Zew literacki, tak jak pisanie i czytanie, był we mnie od zawsze. Odważyłam się wysłać własną propozycję wydawniczą tak naprawdę niedawno, niespełna dwa lata temu. Wszystko, co tworzyłam, było dotąd chowane raczej do szuflady, ale przyszedł moment, w którym chciałam pokazać co nieco światu i podzielić się historią „Rykowiska”. Ogromną inspiracją i wzorami są dla mnie Riley Sager, Stephen King, C.J. Tudor, Tess Gerritsen. Lubię również powieści słowackiego autora dreszczowców Jozefa Kariki, choć czasami ciężko po nich spokojnie zasnąć, a to świadczy o tym, że są naprawdę dobre. To moja czołówka z działu kryminałów, thrillerów, horrorów. Prócz tego lubię również fantastykę. Moja przygoda maniaka książkowego zaczęła się od serii „Zwiadowcy” Johna Flanagana.

W jakich porach dnia lub nocy znajdowała pani czas na pisanie? Jak u pani wyglądał proces twórczy? Chętnie poznalibyśmy trochę tajemnic z pani życia…

W dwóch słowach: misja improwizacja. Najchętniej pisałam wcześnie rano lub nocą, gdy cały świat spał, a wszędzie panowała cisza, jaką mogą zaoferować tylko te pory. Jednak w ciągu całego dnia rozmyślałam na temat fabuły, rozwiązań i bohaterów. Gdy przychodziło mi coś do głowy, zapisywałam to od razu na tym, co było pod ręką lub w telefonie. Dopiero później wszystko trafiało do laptopa. Oczywiście niełatwo stworzyć wciągającą, dynamiczną historię i wymyślić te wszystkie przebiegłe zwroty akcji. Dużo czasu musiałam poświęcić na research z kryminalistyki i medycyny sądowej, żeby opisy były zgodne z prawdą. Dość długo również zajęło mi osadzenie miejsca akcji i czasu, tak, by wszystko było logiczne i zgadzało się z ustalonymi kryteriami. Ogólnie najciężej było mi na początku, gdy nie miałam jeszcze bazy powieści, tylko tworzyłam wszystko z… pustej kartki. Później, gdy powstał już szkielet całości, dokładałam po cegiełce, aż w końcu udało się dopracować wszystko w satysfakcjonujący dla mnie rezultat, najlepiej jak potrafiłam.

Książka jest dobrze skonstruowana i przemyślana. Czy w przyszłości pozostanie pani wierna kryminałom, thrillerom psychologicznym, powieściom grozy?

Myślę, że będzie to gatunek, na którym głównie się skupię, ale nie chcę ograniczać się tylko do niego. Zobaczymy, co życie przyniesie, pomysłów mam dużo.

Czy przed opublikowaniem powieści pochwaliła się pani koleżankom, kolegom (albo rodzinie), że zamierza opublikować książkę, w której elementy religijne odegrają znaczącą, choć niezbyt pozytywną rolę? Jeśli tak, co oni na to? Komu pierwszemu dała pani książkę do przeczytania?

W zasadzie nikt nic nie wiedział do momentu podpisania umowy z wydawnictwem. Rodzinie i znajomym książka się spodobała, a zwroty akcji i zaskakujące zakończenie zdecydowanie ich nie zawiodły. Pierwszą wersję książki dostała do przeczytania moja przyjaciółka, która bardzo mnie wspierała w procesie twórczym i z cierpliwością odpowiadała na nocne pytania dotyczące fabuły lub najlepszego sposobu ,,zutylizowania’’ danego bohatera. (śmiech)

Z lektury „Rykowiska” widać, że nie jest to tylko książka dla ukojenia i czystej rozrywki, przy której można się zrelaksować, wyciszyć. Pani nieco nami potrząsa, przestrzega przed sekciarstwem w każdej postaci. Niewinna starożytna słowiańszczyzna też może być zagrożeniem?

Myślę, że sama w sobie nie jest tak niebezpieczna, jak w rękach ludzi, którzy często wykorzystują i naginają ją według własnych potrzeb. Nigdy nie wiadomo, co tak naprawdę siedzi w głowie drugiego człowieka.

Książka dobrze weszła na rynek. Czy Czarna Góra jeszcze do nas wróci? Całe to mistyczne pogranicze? Pojawią się w następnych książkach ci sami oryginalni policjanci albo profesor Moskal z zacięciem detektywistycznym?

Kto wie… kto wie… (śmiech)

Na koniec proszę powiedzieć, czy długo będziemy musieli czekać na nową powieść Julii Halladin? O czym będzie, choćby w dwóch zdaniach?

Stary dom przepełniony dziwnymi echami, zawiłe rodzinne relacje, zaginięcie dziecka i duchy – zarówno przeszłości, jak i te, które kroczą między nami w ciemnościach i czujnie nas obserwują.

Dziękuję za rozmowę.

Julia Halladin, „Rykowisko”. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2024. Str. 400, oprawa miękka. Premiera 26 stycznia 2024. Książkę można zamówić z rabatem w księgarni internetowej na stronie www.sklep.zysk.com.pl/rykowisko.html.

Naszą recenzję „Rykowiska” Julii Halladin możecie przeczytać tutaj: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/czarnej-gory-trzeba-sie-bac-i-za-dnia-i-w-nocy-recenzja/.

*) Litwinka to nazwa szczytu widokowego w miejscowości Czarna Góra na przedgórzu Karpat. Przez górę o wysokości 903 m npm (współrzędne 49°22’52.3″N 20°07’29.6″E) przechodzi szlak zielony z Czarnej Góry do Trybsza. Litwinka znajduje się 7 km od Białki Tatrzańskiej i 22 km od Zakopanego. Żeby tam dotrzeć samochodem, trzeba jechać na Jurgów, potem na Czarną Górę. Stamtąd wąską drogę w lewo dojedziemy na Litwinkę. Na szczycie znajdują się punkt widokowy, wiata turystyczna, metalowy krzyż i wyciąg narciarski. W powieści Julii Halladin na tym szczycie doszło do jednej z wielu zbrodni opisanych w „Rykowisku”. W rzeczywistości góra częściej niż do morderstw wykorzystywana jest przez fotografów na urokliwe sesje ślubne.

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress