Z MARZENĄ HRYNISZAK, autorką powieści „Poza nawiasem”, wydanej przez Zysk i S-ka Wydawnictwo, rozmawia Stanisław Bubin
Miło mi z panią ponownie rozmawiać. Wiosną ubiegłego roku skupiliśmy się na pani debiutanckiej powieści „Nie twój interes”*), teraz chciałbym pogadać o książce „Poza nawiasem”, ale wiem, że niemal jednocześnie wydała pani kryminał „Fikcyjny JA”. Nieco ponad rok pracy twórczej i trzy tytuły. Brawo! Żartem zapytam, czy nie myliły się pani wątki w trakcie pisania?
Dzień dobry. Rzeczywiście tak to wygląda, jakbym w tym roku rozpędziła się z pisaniem, ale nie do końca tak było. Komedię kryminalną „Fikcyjny JA” zaczęłam pisać jeszcze przed debiutem i traktowałam jako zabawę literacką, nie zdając sobie sprawy z tego, że stała się ona rozgrzewką do dalszego tworzenia. Gdy teraz o tym myślę, to faktycznie – albo pisałam „Fikcyjnego” i „Nie twój interes”, albo „Fikcyjnego” i „Poza nawiasem”. Są to jednak tak różne historie, że nie miały prawa się mylić.
Bohaterką liczącej ponad pięćset stron powieści „Poza nawiasem” jest Żaneta Ravigne, kobieta 43-letnia z brzmiącym z francuska nazwiskiem, pochodząca z Wrocławia, żyjąca od kilkudziesięciu miesięcy, jak tytuł wskazuje, na marginesie społeczeństwa. I nie we Wrocławiu, lecz w Krakowie. Przezroczysta, niewidzialna, bezdomna, bez tożsamości, zatopiona w depresji i nałogu alkoholowym. Skąd pomysł, by ktoś taki stał się głównym bohaterem książki? Nie oceniam, pytam!…
Może zacznę od tego, że Żaneta jest postacią całkowicie fikcyjną, nie ma swojego pierwowzoru w rzeczywistym świecie, chociaż – aby ją wykreować – starałam się poznać i zrozumieć historie ludzi o podobnych problemach. Pierwotną inspiracją zaś był artykuł o wykluczeniu społecznym, który przeczytałam kilka lat temu. Wydał mi się na tyle poruszający i jego treść tak mocno zapadła mi w pamięć, że zaczęłam przyglądać się tej problematyce. Tacy ludzie są, żyją w każdym mieście i na co dzień przeważnie staramy się ich nie zauważać, tymczasem potencjalnie i oczywiście, czysto hipotetycznie, każdy mógłby stać się taką Żanetą, prawda? Żyjemy w pędzie, pod presją wymagań stawianych przez środowisko i nas samych w czasach, gdy depresja została uznana za chorobę cywilizacyjną, a po alkohol i inne używki w dużych ilościach sięga coraz więcej ludzi. Być może wielu nie zdaje sobie sprawy z tego, że balansuje na granicy, którą Żaneta przekroczyła.
Przeprowadza pani głęboką wiwisekcję sytuacji Żanety. Nic nie dzieje się bez przyczyny, rozmaite okoliczności życiowe zepchnęły ją na krawędź życia. W zasadzie ta kobieta mogłaby w ogóle zniknąć, bo nie miała świadomości, że dla żywych już nie istnieje. Miała swój grób, bliscy ją pochowali i pożegnali. Czy oparła pani tę historię na jakimś prawdziwym zdarzeniu? Można egzystować całkowicie poza systemem społecznym? Bez PESELU i dowodu osobistego?
Tak, to się zdarza, choć nie wiem, czy przydarzyło się komuś w dokładnie takiej wersji, jaką zaserwowałam Żanecie. Człowiek zapomniany przez rodzinę i bliskich, żyjący na marginesie społecznym, może zostać, mówiąc wprost, wykreślony z rejestru. W wyniku błędu – na przykład przy identyfikacji kogoś, kto zmarł lub po prostu błędu urzędniczego czy celowego zafałszowania informacji przez osoby trzecie – może zostać uznany za osobę nieżyjącą. Wtedy nie istnieje w systemie, formalnie go nie ma, a on sam może o tym nawet nie wiedzieć. Żaneta chciała uciec, zniknąć, przestać żyć, choć nie potrafiła umrzeć. Nie korzystała z żadnej pomocy, unikała ludzi i instytucji, więc nikt się nią nie interesował. Jej historia, podobnie jak jej postać, nie została oparta na konkretnym, prawdziwym wydarzeniu, chociaż przyznaję, że do jej stworzenia zainspirowały mnie losy kilku osób, które znałam lub po prostu spotkałam. Czasem wystarczy przystanąć na przykład przy kimś, kto prosi o drobne pod sklepem i pozwolić mu mówić. Bywają ludzie cisi i zamknięci, ale też tacy, którzy potrzebują się wygadać, lubią opowiadać o sobie lub snują historie nie zawsze prawdziwe, ale ciekawe i z pewnością inspirujące.
Pokazała pani z dużą wrażliwością, że ze szczytu kariery biznesowej i majątkowej można w krótkim czasie spaść na dno, na przykład przez rodziców, lecz można też wygrzebać się z takiej niełatwej sytuacji. Powieść budzi nadzieję, a szansę dla przetrąconych karier dają inni bliscy, na przykład dzieci. Jeśli zechcą. Tu znacząca rola córki Żanety, Jagody, której poświęcenie i miłość w stosunku do matki oznaczały dla niej ratunek, pomocną dłoń… Chodziło o to, by ukazać, że rozsądna terapia i rodzina mogą wyciągnąć człowieka z nałogu?
Rola najbliższej rodziny zwykle jest bardzo ważna, jak w przypadku Żanety, bo mówiąc ogólnie, to rodzina przyczyniła się do jej upadku i rodzina – choć nie konkretnie te same osoby – pomogła jej wyjść na powierzchnię. To, że bohaterka podjęła walkę, jest oczywiście niezwykle istotne, lecz dla mnie równie ważne, jeśli nie ważniejsze jest to wszystko, co zrujnowało jej życie. Cały ten proces. Rodzice kochali ją, chcieli dla niej wszystkiego, co najlepsze, a jednak przyczynili się do tego, co najgorsze. Nadmierna kontrola, ingerencja w życie dziecka, sterowanie nim i narzucanie życiowej drogi może być destrukcyjne, a świetlana kariera wypracowana pod presją nie gwarantuje szczęścia. Żaneta starała się na siłę dopasować do wymagań, lecz w efekcie podjęła szereg złych decyzji, które efektem śnieżnej kuli zrujnowały jej świat. Jej i nie tylko jej, ponieważ ofiarą byli również mąż i córka. Na szczęście Jagoda, jedyna córka, paradoksalnie wykazując pewne podobieństwo do swojej babci, jeśli mowa o narzucaniu swej woli innym w wyniku troski, potrafiła dotrzeć do Żanety i uświadomić jej, że szansa na odzyskanie siebie nadal istnieje, że warto walczyć.
Książkę dobrze się czyta, bo poza wspomnianymi wątkami jest też kryminałem, w którym buzują prawdziwe namiętności: żądza posiadania, nienawiść, seks, pazerność. Żaneta jest mimowolnym świadkiem topienia zwłok młodej kobiety w Wiśle, a później ukrywania innego trupa w swoim rodzinnym domu. Ponieważ w tym czasie była w stanie permanentnej alkoholowej maligny, nie mogła dojść, czy widziała cokolwiek naprawdę, czy jej się tylko zdawało w pijackim amoku. Zupełnie inaczej kalkulował morderca; nie potrzebował świadka zbrodni, nawet jeśli to była tylko alkoholiczka, unikająca ludzi, urzędów, policji. Z tego wątku kryminalnego wynika, że ludzie na dnie nie zatracają wrażliwości, gotowi są dać świadectwo prawdzie. Nie jest to trochę naiwne?
Żaneta nie była gotowa dać świadectwo prawdzie tak ot, po prostu. O nocy, gdy ktoś wrzucił worek do Wisły, przypomniała sobie dopiero po wielu miesiącach, gdy zobaczyła prasową notatkę, a i wtedy nie rozumiała, co ją gnębi. Tu ważną rolę odegrała Kornelia, kobieta, która pomogła Żanecie, choć sama była w trakcie walki o samą siebie. To ona wskazała potrzebę zgłoszenia się do urzędu w rodzimym mieście Żanety. Nadała Żanecie kierunek, a późniejszy bieg wydarzeń właściwie nie dał jej innego wyboru. Czy ludzie na dnie zatracają wrażliwość? Myślę, że nie. Alkohol może ją tłumić, ale nie całkiem wypłukać. To jak z nieprawdziwą, choć powszechną opinią, że zabija szare komórki. Alkohol jest trucizną, która upośledza i zakłóca funkcje mózgu, uszkadza komórki nerwowe, lecz odpowiednia pomoc i terapia oraz ogromny wysiłek potrzebny do tego, by wyjść z nałogu, wielu osobom dają szansę na regenerację i normalne życie. Wrażliwość, moralność, to, co w człowieku głęboko zakorzenione, również nadal istnieją, chociaż ulegają przytępieniu i zaburzeniom. Zwróćmy uwagę, że Żaneta do pewnego stopnia troszczy się o psa, którego wcale nie miała zamiaru przygarniać, ale tak wyszło, a ona uległa, jak zwykle temu, co przyniósł jej los.
W swojej powieści ukazała pani również, dokąd prowadzi korporacyjny wyścig szczurów, że robienie kariery za wszelką cenę jest kosztowne i niszczy wiele osób, że sukcesy to często gra pozorów. W taką grę uwikłali się między innymi rodzice Żanety i doprowadzili dziewczynę do zguby, lekceważąc jej uczucia i pragnienie szczęścia. Jak uniknąć takich sytuacji? Kto płaci za błędy rodziców, przełożonych? Jednostki słabe, wrażliwe, za mało asertywne? Czy to system „produkuje” bezdomnych?
Myślę, że tu nie ma jednej odpowiedzi, ale na pewno pęd współczesnego świata, gdzie każdy chce zdobyć jak najwięcej, gdzie szczęście przeliczane jest na pieniądze, a rodzicom zależy przede wszystkim na tym, by ich dzieci zdobyły odpowiednie wykształcenie gwarantujące płatną pracę i wysokie stanowisko jako jedną z najważniejszych rzeczy w życiu, może generować wiele nieszczęść. Problem czasem polega na tym, że rodzice, starając się być najlepszymi opiekunami, którzy perfekcyjnie dbają o swoje dzieci, popełniają błędy bardzo poważne. Mówiąc kolokwialnie, przeginają. Tak jak zaniedbywanie dzieci, tak i nadmierna kontrola mogą odbić się negatywnie na przyszłości młodego człowieka. Czy bardziej zagrożone są jednostki nieasertywne? Myślę, że asertywność też jest tym, czego uczymy się za młodu i jeśli ktoś nie pozwala nam jej wyćwiczyć w odpowiednim czasie, po prostu będzie nam potem trudniej. Bezdomność może wynikać z różnych powodów i zdarza się w każdym systemie społecznym. Dawniej jednak chyba wynikała przede wszystkim z biedy, braku perspektyw i szans, teraz myślę, że zdarza się częściej niż kiedyś w wyniku załamania, depresji, w efekcie autodestrukcji człowieka, który traci w życiu cel.
Dlaczego jako społeczeństwo jesteśmy okrutni wobec ludzi poza nawiasem?
Boimy się ich, nie chcemy w nich widzieć ludzi takich jak my. Może dlatego, że boimy się biedy, nieszczęścia, tego, że też moglibyśmy wszystko stracić. A może w ten sposób bronimy przed nimi tego, co mamy. Bezdomnego nikt nie wpuści na klatkę schodową zimą, bo będzie tam spał, śmierdział i pewnie wysika się w kącie, a przecież to my płacimy czynsz, dbamy o swoje, a on co? Bezdomni, złamani ludzie, alkoholicy i narkomani, są postrzegani często przez pryzmat tego, jak wyglądają i że nic nie robią. Pewnie wiele razy słyszą: wziąłbyś się do roboty, masz dwie zdrowie ręce, przestań żebrać. Są traktowani jak lenie i pasożyty, tymczasem za niejednym z nich stoi smutna, tragiczna historia i nie potrafią żyć inaczej.
Ciekawą postacią, choć marginalną, jest w książce wspomniana już Kornelia, pierwsza, która pomogła Żanecie i zachęciła ją do działania, czyli szukania drogi powrotu do rzeczywistości, od której uciekła. Sama jednak nie dała rady i poszła na dno, byle tylko nie utracić kontaktu z synem kryminalistą. W tym świecie też nie ma jednoznaczności, uczucia nie wygasają?
Gdy byłam nastolatką, moja siostra pracowała w domu dziecka i zdarzało mi się przychodzić do niej do pracy. Choć to było dobre trzydzieści lat temu, pamiętam sytuację, kiedy przyszła tam kobieta i płacząc, błagała, by oddano jej dzieci. Moja siostra zapytała ją, jak mają na imię jej dzieci, ile mają lat, a ona nie potrafiła odpowiedzieć. Wiedziała tylko, że są w tej placówce. Była kompletnie pijana. Podobno jak zwykle. Nie była zdolna opiekować się dziećmi, a gdy sąd pozwolił jej zabrać je na święta, wróciły do placówki zgarnięte z ulicy, głodne, brudne, zapomniane, a matka dopiero po kilku tygodniach sobie o nich przypominała i przychodziła płakać, krzyczeć, wygrażać i żądać oddania jej dzieci. Dla mnie wtedy to było wstrząsające, bo choć ta osoba nie była zdolna nikim się zająć i trwała w alkoholowym otępieniu, wciąż miewała przebłyski jakiejś tęsknoty, troski, potrzeby zobaczenia, przytulenia swoich dzieci. Zaznaczę może, że wtedy nie było 500+, tak zwana patologia z melin nie dostawała zasiłków na dzieci, więc kobietą nie kierowały pobudki materialne. Dlaczego o tym mówię? By dowieść, że uczucia nie wygasają, choć na pewno się zmieniają, bo kobieta, którą wspomniałam, nie potrafiła przekuć swoich macierzyńskich odruchów w prawidłową opiekę nad dziećmi. Historia Kornelii jest zupełnie inna niż Żanety. Ona na starcie miała mniej szans, pochodziła z zupełnie innego środowiska, miała inne wzorce, a mimo to paradoksalnie może się wydawać, że czuła się bardziej winna wobec syna niż Żaneta wobec córki.
Spodobała mi się historia zwierzaka, Tola, czarnego kosmatego kundelka, który obdarzył Żanetę ogromną bezwarunkową miłością i która dzięki niemu nie utraciła w zagubieniu alkoholowym resztek człowieczeństwa. Jako miłośniczka psów zaleca pani każdemu dogoterapię?
Kocham psy i uważam, że mają bardzo pozytywny wpływ na ludzi, lecz nie są lekami ani narzędziami terapeutycznymi. Jeśli chodzi o dogoterapię w cudzysłowie, to znaczy w sensie po prostu posiadania psa, to, niestety, nie każdy powinien go mieć, pies to przede wszystkim odpowiedzialność. Tolo był psem ulicy. Kręcił się przy Żanecie, bo ta go nie przeganiała i dzieliła się jedzeniem, a on zupełnie niezamierzenie zmienił bieg jej losu. Jak widać, nawet w takiej sytuacji pies może pomóc człowiekowi!
Wzruszające są sceny z udziałem tego psiaka, dzielącego losy ze swoją panią na dobre i na złe. W jakich okolicznościach przyszło pani do głowy, że w książce mógłby się pojawić, a nawet powinien się pojawić, jakiś czworonóg? Chyba nie chodziło o powielenie stereotypu, że włóczęgom i żebrakom często towarzyszą zapchleni przyjaciele, bo innych nie mają?…
Tolo miał do odegrania niemą, ale ważną rolę. Wcześniej dokarmiała go staruszka, właścicielka ogródka działkowego, gdzie sypiała Żaneta. Kobieta okazała dobre serce również Żanecie, lecz podupadając na zdrowiu, w pewnym sensie zobowiązała ją do doglądania psa. Tak Tolo, jak i na przykład chłopiec na torach byli postaciami, które nie pozwalały Żanecie całkowicie popaść w apatię i zatracić wrażliwości, o jakiej wcześniej rozmawialiśmy. Właściwie to nie Żaneta przygarnęła psa, tylko on sam w pewnym sensie, jakby naturalnie, wprowadził się do jej życia i choć z początku był jej obojętny, z czasem zaczął wyzwalać w niej odruchy, których nie można się wyzbyć, choć da się je w sobie uśpić.
Książki „Fikcyjny JA” jeszcze, niestety, nie czytałem, ale może to dobra okazja, by pani jako autorka sama zechciała ją zarekomendować? W jakich okolicznościach powstała? Czym różni się od pozostałych, co stanowi jej dodatkową wartość?
Od „Fikcyjnego JA” wszystko się zaczęło. We wrześniu 2020 roku wpadłam na pomysł, by stworzyć bloga z powieścią. Miałam w głowie ogólny zarys początku zwariowanej historii o Leopoldzie – głównym bohaterze, zaczęłam pisać i publikować odcinki, które teraz są rozdziałami. Wrzucałam je bez żadnej redakcji, na bieżąco, tak ot, po prostu. Nie myślałam wtedy o prawdziwym wydawaniu książek. Chociaż to komedia kryminalna, więc powieść raczej lekka, do śmiechu i rozrywki, jest dla mnie bardzo ważna, bo odblokowała mnie pisarsko. Wcześniej pisywałam raczej do szuflady, nie myślałam o wydawaniu, a „Fikcyjny JA” nieoczekiwanie stał się pierwszym krokiem w tę stronę, choć miał być eksperymentem, zwykłą zabawą. Ktoś zaczął czytać bloga, potem utworzyła się grupka fanów, aż wreszcie zaczęło coraz częściej padać pytanie: kiedy tekst wyjdzie w formie książki? Wtedy zaczęłam nieśmiało myśleć o wydaniu. Zabrałam się za pisanie „Nie twojego interesu” i postawiłam sobie warunek: jeśli „Nie twój interes” zostanie wydany, doceniony, „Fikcyjnego JA” również wydam. I stało się! To powieść zupełnie inna niż debiut i „Poza nawiasem”, choć również posiada wątek kryminalny. Tu główny bohater popada w tarapaty, lecz jest zdecydowanie mniej poważnie.
Tradycyjnie na koniec chciałbym zapytać, nad jaką kolejną książką (a może kilkoma książkami) pani obecnie pracuje? Powiem szczerze, że będę czekał niecierpliwie, ponieważ dotychczasowymi utworami zawiesiła pani sobie wysoko jakościową poprzeczkę i spodziewam się czegoś nadzwyczaj atrakcyjnego, wzruszającego i zajmującego. Nie będzie łatwo, wiem, ale jestem przekonany, że podoła pani literackim wyzwaniom.
Teraz pracuję nad kryminałem, któremu jeszcze nie wymyśliłam dobrego tytułu, chodzi mi też po głowie nowa komedia kryminalna i tu jeszcze nie zaczęłam pisać, a już mam temat i tytuł (nie, nie zdradzę!). Poza tym falami nachodzi mnie ogromna ochota, by napisać kontynuację „Nie twojego interesu”, ożywić ponownie postaci i wprawić je w ruch, zwłaszcza że od wielu osób słyszałam już, że zakończenie aż prosi się o ciąg dalszy. Myślę, że wkrótce to zrobię. Przede mną sporo pracy i wyzwań. Mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom czytelników. Bardzo dziękuję za docenienie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak niesamowitą radość przyniesie mi nie tylko samo pisanie, ale przede wszystkim to, że moje powieści są czytane i tak pozytywnie odbierane przez ludzi.
Dziękuję za rozmowę.
Również bardzo dziękuję.
*) https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/kazdego-probuje-zrozumiec-wejsc-niejako-w-jego-buty-wywiad/
Opinie o książce „Poza nawiasem”
AGNIESZKA LIS, pisarka: Kim jesteśmy? Kim chcielibyśmy być? Czy zasługujemy na swój los? Czy zasłużyliśmy na… szczęście? Zmęczeni ocenami, zajęci spełnianiem cudzych oczekiwań, zatracamy własną tożsamość. A potem… często jest już za późno. I właśnie Marzena Hryniszak udowadnia nam, że nie! Wszystko jest możliwe, choć nie zawsze proste. Potrzebujemy wsparcia, życzliwego słowa. Jednak by przyjąć takie dobro, musimy się na nie otworzyć. A to bywa najtrudniejsze… „Poza nawiasem” to wspaniała książka o tym, że z nawet najtrudniejszej sytuacji można znaleźć wyjście. Piękna, dobra historia o trudnych emocjach. Dobrze napisana, z kryminalnym pazurem. Bardzo polecam!
ŻANETA PAWLIK, pisarka: Powieść „Poza nawiasem” dotyka najwrażliwszych strun. Marzena Hryniszak skłania do zadumy nad naszą kondycją moralną. Łatwo oceniać po pozorach, a przecież nikt świadomie nie wybiera życia na ulicy. Bezdomność nie pozbawia wrażliwości, choć ujmuje godności. Wątek kryminalny ożywia akcję i pokazuje, dokąd prowadzi zachłanność. Jestem pod wrażeniem subtelności, z jaką autorka zwraca uwagę na cierpienie wynikające z wewnętrznej pustki. Sięgnijcie po tę historię, a uświadomicie sobie bezcelowość wyścigu, w którym bierzecie udział.
MARZENA HRYNISZAK (na zdjęciu) mieszka w Gliwicach w województwie śląskim, jest filologiem, żoną, matką, miłośniczką czworonogów i długich wieczorów z książką. Pracowała między innymi jako redaktorka, tworzyła strony internetowe i prowadziła firmę. W kwietniu 2022 debiutowała w Zysk i S-ka Wydawnictwie kryminałem „Nie twój interes”. Wywiad pt. „Każdego próbuję zrozumieć, wejść niejako w jego buty”, poświęcony tej książce i autorce, zamieściliśmy na portalu LADY’S CLUB w ubiegłym roku, warto przeczytać: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/kazdego-probuje-zrozumiec-wejsc-niejako-w-jego-buty-wywiad/. Więcej o autorce na jej stronie https://marzenahryniszak.pl/.
Poniżej konkurs dla Czytelników, w którym można zdobyć 3 egzemplarze nowej książki Marzeny Hryniszak „Poza nawiasem”, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2023. Oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 512. Książkę można zamówić z rabatem także w księgarni internetowej wydawcy na https://sklep.zysk.com.pl/poza-nawiasem.html.
KONKURS CZYTELNICZY
Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.com.pl) ogłaszamy dla Czytelników portalu LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 3 egzemplarze książki Marzeny Hryniszak „Poza nawiasem”. Otrzymają je ci z Państwa, którzy niebanalnie, niesztampowo rozwiną myśl Carlosa Ruiza Zafóna: Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta. Odpowiedzi prosimy wysyłać na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
REGULAMIN
1. Nagrodę w konkursie stanowią 3 egzemplarze książki Marzeny Hryniszak „Poza nawiasem”, ufundowane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
2. Rozdanie przewiduje 3 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.
3. Rozdanie trwa od 22 sierpnia 2023 roku do wyczerpania nagród.
4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.
5. Zadanie polega na niebanalnym, niesztampowym rozwinięciu myśli Carlosa Ruiza Zafóna: Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta.
6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 3 zwycięzców.
7. Wyniki zostaną ogłoszone pod informacją o książce na portalu LADY’S CLUB w sekwencji PAN BOOK.
8. Uczestnicy mają 3 dni na przesłanie wraz z odpowiedziami na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagród drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.
ROZWIĄZANIE KONKURSU. Pytanie: Niebanalnie i niesztampowo rozwiń myśl Carlosa Ruiza Zafóna: „Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta”. Odpowiedź: Otrzymaliśmy sporo odpowiedzi na prośbę o oryginalne rozwinięcie myśli Carlosa Ruiza Zafóna. Redakcja po głębszym namyśle zdecydowała, że na wyróżnienie zasługują odpowiedzi nadesłane z Piotrkowa Trybunalskiego, Łodzi i Częstochowy. Oto jedna z nich, Iwony Nikodemskiej z Łodzi: „Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta” – to bardzo prawdziwa i mądra sentencja, wywołująca u mnie wiele skojarzeń. Bardzo żałuję, że w moim drzewie genealogicznym cofnęłam się tylko do pradziadków. Wcześniej prowadziłam za mało rozmów na ten temat z rodzicami i dziadkami, a dzisiaj już ich nie ma i jest niemożliwe ustalenie pewnych faktów. W mojej pamięci cały czas istnieje moja mama. Ona dla mnie żyje we wspomnieniach. Kojarzy mi się z pewnymi miejscami. Zapach i smak pewnych potraw też przypominają mi o niej. Zapach placka drożdżowego, który robię według jej przepisu, zawsze przywołuje mi chwile szczęśliwego dzieciństwa i moją rodzicielkę. Tak naprawdę tylko od nas zależy, co ocalimy i o czym, o kim będziemy pamiętać. Uwielbiam też oglądać stare albumy ze zdjęciami, które przywołują pamięć o moich bliskich. Artyści z dużym dorobkiem również pozostają w ludzkiej pamięci po wsze czasy. Chopin stworzył wspaniałe dzieła, które po dziś dzień grają wielcy z całego świata. Podobnie jest z wynalazcami. Maria Skłodowska-Curie dawno nie żyje, a pamięć o niej i jej odkryciach jest cały czas obecna, a ona jest jedną z ważniejszych postaci XX wieku. W naszej pamięci żyją też wielcy bohaterowie, pojawiający się na przestrzeni dziejów. Ich istnienie umożliwiają nam filmy historyczne i książki o podobnej tematyce. Człowiek jest istotą społeczną i żyje wśród ludzi, a drugi człowiek jest mu potrzebny do życia jak tlen. Często znajdujemy się w traumatycznych sytuacjach, wydaje się nam, że nie ma z nich drogi wyjścia. Czasem wystarczy pomocna dłoń drugiego człowieka, aby pokonać przeciwności losu i spojrzeć inaczej na problem. Niejednokrotnie wystarczy wsparcie psychiczne, dobre słowo i ukierunkowanie na cel, którego realizacja pomoże nam wyjść z trudnych sytuacji”. Książki otrzymują: 1) Dorota Lewandowska, Piotrków Trybunalski; 2) Iwona Nikodemska, Łódź; 3) Elżbieta Jerzykowska, Częstochowa. GRATULUJEMY! (wpis z 28 sierpnia 2023)