STANISŁAW BUBIN
Najprościej powiedzieć: „Głupia, sama sobie była winna. Przecież to był jej wybór. Mogła się nie pchać facetowi do łóżka!”. Owszem, mogła… Łatwo się jednak ocenia, trudniej zrozumieć. Wielu na pewno będzie współczuć biednej Wandzie, inni zaczną się na nią wściekać, a jeszcze inni prawdopodobnie wzruszą ramionami. Tych będzie najmniej. Losy Wandy, opisane przez Weronikę Tomalę w powieści „Cena zamążpójścia”, uwiarygodnione zostały dopiskiem „Historia prawdziwa”, więc nie zostały zmyślone, nie są wytworem fantazji literackiej. Dlatego budzą takie emocje. Warto pochylić się nad nimi, spróbować zrozumieć i wyciągnąć wnioski. To się stało! Nie krytykujmy, wsłuchajmy się w głos pokrzywdzonej, żeby pojąć kontekst wydarzeń.

Podstawowe pytanie brzmi: czy dziewczyna mogła przewidzieć? Gdyby każdy z nas miał dar jasnowidzenia, nie byłoby tylu nieszczęść. Wanda też nie miała świadomości, czym zakończy się wybór nieodpowiedniego mężczyzny. Kiedy facet pragnie zdobyć kobietę, potrafi zamaskować się, ukryć prawdziwe intencje. Jest miły, serdeczny, czuły, dobiera odpowiednie słowa, kupuje prezenty, zaprasza do lokali i funduje przysmaki. Przyczaja się niczym lampart śledzący biedną, nieświadomą łanię. Maskuje prawdziwe zamiary. Staszek, najprzystojniejszy we wsi, właśnie taki był. Lampart! Wanda, szara myszka z biednej rodziny, wychowywana przez zimną i zgorzkniałą matkę, była nieświadoma swojej wartości i urody. Na co dzień pomagała przy krowach i świniach. Niezbyt elegancka, nieudzielająca się towarzysko, wpadła chłopakowi w oko – niczym doświadczony łowca dostrzegł w niej to, co przed innymi i prawdopodobnie przed nią samą było ukryte: że jest atrakcyjna i pracowita, że ma – jak każda dziewczyna w jej wieku – swoje potrzeby, że sypiąc bydlętom paszę oddaje się marzeniom, chciałaby zaznać miłości, opieki, serdeczności, że jest nieoszlifowanym diamentem. I dlatego łatwo ją było zdobyć, oszukać, omamić, posiąść. On potrafił, jak się wtedy mówiło, wyrwać każdą dziewuchę, jaka mu wpadła w oko, a ona, naiwna, poszła na lep jego pięknych słówek i dała się złapać w sidła. Historia, jakich wiele.
Oczywiście mogła jej się w głowie zapalić czerwona lampka. Najpiękniejszy we wsi miał wiele dziewczyn, po każdej dyskotece któraś się do niego kleiła, więc dlaczego wybrał właśnie ją, niebogę, która do tamtych panienek nawet nie mogła startować… A może założył się o nią z kumplami?
Wanda przespała się ze Staszkiem, wpadła i w ten sposób zdobyła męża. Czy miała inny wybór? Panna w ciąży w hermetycznym, rozplotkowanym środowisku? Życie dyktowało najprostsze rozwiązanie. Należało szybko wziąć ślub, póki nie było widać brzucha, i udawać, że wszystko odbyło się po bożemu, zgodnie z planem. A że ten układ pachniał wiejskim mezaliansem?… Ona z biednej rodziny, on z zamożnej i szanowanej? No cóż, miłość potrafi być ślepa. Lepiej pogodzić się z takim wyborem, niż trafić na ludzkie języki.
To był początek lat 90. Zdarzyło się to w rejonie Łazisk, Mszany i Wodzisławia na Śląsku. Wanda znalazła się pod presją surowej matki i wiejskiego otoczenia, poszła więc na układ, czyli na małżeństwo. Uwierzyła, że to dla niej i dla ukochanej córki Basieńki będzie najlepsze rozwiązanie. Stanisław nie miał wypisane na czole, że jest draniem i że zaraz po ślubie pokaże swój prawdziwy charakter. Na początku słodził, udawał, że jest szczęśliwy, że zadba o rodzinę. To jednak były tylko pozory. Wkrótce zrzucił skórę baranka i pokazał wilcze kły. Po pierwsze, interesowała go tylko kariera w hucie. Po drugie, wyjawił, że żona jest jego własnością. Może ją brać, kiedy zechce, nie liczyć się z jej potrzebami i poglądami. Po trzecie, rolą kobiety jest służyć mężczyźnie, czyli sprzątać, prać, gotować, być na każde zawołanie. I nie ruszać się z domu. Po czwarte, panu i władcy wszystko wolno. Pić, szlajać się po knajpach, łapać za pośladki każdą, która mu się spodoba. Opisana przez Weronikę Tomalę historia wydarzyła się w latach 90. minionego stulecia, co nie znaczy, że takich facetów już nie ma, bo czasy się zmieniły. Okoliczności, owszem, mamy inne, lecz niektóre poglądy trzymają się nad wyraz mocno i długo. I wciąż mają swoich wyznawców. Biedna Wanda zaczęła popadać w coraz większą rozpacz, co tylko rozzuchwalało domowego tyrana. Protesty nie zdały się na nic. Wiedziała, że prośbami niczego nie wskóra. Co więcej, nie miała prawie nikogo po swojej stronie. Matka była nieczuła na jej skargi, do księdza wstydziła się pójść, koleżanek się nie dorobiła. Dokąd miała pójść, do kogo zadzwonić? Na policję? I co by powiedziała? Że mąż przestał ją kochać i że ją upokarza? Staszek dbał o pozory i dobrą opinię. On ciężko pracuje, zarabia, utrzymuje żonę i dziecko, troszczy się o dom. A że czasami wypije? Czasami zaklnie? Szturchnie swoją kobietę? Obejrzy się za jakąś ładną panienką? Kto baby nie bije, temu wątroba gnije – niósł się po wsi rechot podobnych do niego mężczyzn. Kult silnego, twardego, trzymającego w garści swoją żonę faceta był powszechny, więc Wanda skazana została na samotność, bezradność, chaos myśli, zdradę i upokorzenia. Nie miała ani siły, ani możliwości odzyskania kontroli nad swoim życiem. Obawiała się cokolwiek zrobić, żeby nie dostać w twarz, żeby jej nie wygonił z chałupy, nie zabrał dziecka, nie pozbawił pieniędzy. W ciszy łykała słone łzy i znosiła ból.
Powieść jest niemal kronikarskim zapisem serii ciosów, jakie Wandzie zadała najbliższa osoba. Im bardziej zamykała się w sobie, im bardziej kuliła się wewnątrz, tym on był bezczelniejszy. Najpierw popijał i zdradzał poza domem. Później już pił u siebie, żeby policja nie złapała go po pijaku za kierownicą. Zaczął sprowadzać kolegów i bić ją przy każdej próbie sprzeciwu. A także gwałcić. Następnie ośmielił się przywieźć do domu kochankę, żonę i córeczkę wyrzucił zaś na dwie godziny za drzwi, żeby mu nie przeszkadzały w realizacji – rzekomo – ważnego projektu służbowego. Wkrótce stało się to normalną praktyką. Co więcej, nakazał żonie smażyć dla przywożonej sekretarki ulubione kotlety. Ile jest w stanie znieść człowiek poniewierany i upokarzany w ten sposób? Co czuła Wanda, patrząc na pościel skotłowaną przez męża i jego utrzymankę? Brała na ręce dziecko i chowała się w spiżarni, kiedy oni oboje uprawiali seks w ich domu…
W dorobku pisarskim Weroniki Tomali dominowały do tej pory powieści miłosne, piękne, czasami z lekka przesłodzone, jakby autorka starała się nas przekonać, że ludzie są tylko dobrzy i piękni, a relacje między nimi przeważnie cudowne, wspaniałe. Warto wierzyć, że tak może jest naprawdę, ale wiemy, że życie potrafi być inne: szare, brzydkie, okrutne. I o takim życiu jest pierwsza książka Weroniki Tomali, będąca czymś w rodzaju reporterskiego zapisu z wydarzeń obyczajowych w naszej realnej rzeczywistości. W miarę lektury „Ceny zamążpójścia” emocje czytelników rosną – bo muszą rosnąć! Obok tej prawdziwej historii nie da się przejść obojętnie. Weronika Tomala jako autorka dopuściła do głosu Wandę (imię zmienione), lecz sama powstrzymała się od ocen. Zostawiła nam do głębokich refleksji tę bolesną, poruszającą historię. Dlaczego Wanda nie zamanifestowała wyraźnie woli przetrwania? Dlaczego się nie zbuntowała? Aż tak bała się o dziecko, o siebie? Straciła wszelką nadzieję? Przestała walczyć i poddała się tyranowi? W trakcie lektury człowieka zaczyna ogarniać furia – nie tylko na Staszka, potwora domowego, ale także na nią, Wandę, tak bardzo bezradną i samotną. Wprost trudno uwierzyć, że do tego stopnia można zatracić się w krzywdzie i poniżeniu. Dlaczego tak słabo się broniła? Dlaczego nie wyartykułowała swoich cierpień gdzieś na zewnątrz? Owszem, próbowała rozmawiać z rodziną, jednak robiła to źle, nieporadnie. Czy należy ją za to winić? Nauka zna pojęcie „syndromu ofiary”, jakby to ofiara przez swoje zachowania była głównym winowajcą, prowokującym przemoc domową. Potoczna definicja ofiary nie pozostawia złudzeń: to osoba słaba, niezdarna, mało energiczna, niedołęga, oferma. Czy Wanda taka była? Owszem, czuła się jak małe, pozbawione opieki dziecko. Nie miała siły na walkę, nie potrafiła przewidzieć, co jeszcze może zrobić jej mąż, utraciła poczucie bezpieczeństwa. Także dlatego, że wszyscy wokół niej udawali, że nic się nie dzieje, że ona, Staszek i małe dziecko stanowią normalną, katolicką rodzinę. Kwestionowali jej relacje, przez co ona sama zaczęła obwiniać się za swój podły los. Na tym etapie zaczęła akceptować wrogie, agresywne zachowania męża wobec siebie. Obwiniła się za niepowodzenia, czuła się opuszczona, bezwartościowa.
Ta niewielka objętościowo, lecz wywołująca silne emocje powieść kończy się zaskakującym rozwiązaniem. Życie jest przecież nieprzewidywalne i pisze rozmaite scenariusze. Zdarza się, że nawet najbardziej toksyczne związki przemijają, rozpadają się, znajdują nieoczekiwany finał. Po najbardziej burzliwej nocy zawsze wstaje dzień, a bywa, że zza ciemnych chmur wychodzi promyk słońca. Świta nadzieja, będzie lepiej. W tej historii tytułowy rachunek za nieprzemyślane zamążpójście zostanie oczywiście uregulowany. Czy kwotą jednorazową, a może na raty? Czy też opłata będzie na kredyt? Dowiedzcie się sami, koniecznie.
Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie NIEBIESKA LINIA: 800 120 002; strona internetowa: https://niebieskalinia.info/kontakt/; mail: niebieskalinia@niebieskalinia.info; adres: Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie NIEBIESKA LINIA, aleje Jerozolimskie 155, 02-326 Warszawa

O autorce: WERONIKA TOMALA (na zdjęciu). Rocznik ’91. Z wykształcenia nauczycielka języka angielskiego, prywatnie mama i żona. Zakochana w rodzinie i podróżach. Fanka książkowych romansów, kina sensacyjnego, włoskich krajobrazów i dobrego wina. Autorka bloga Kto Czyta Książki – Żyje Podwójnie (http://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/) oraz poczytnych powieści obyczajowych „NIEprzegrany zakład”, „Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc”, „Płynąc ku przeznaczeniu”, „Rabih znaczy wiosna”, „Cztery liście koniczyny”, „Il professore. Włoska miłość”, „Cały jestem twój”, „Jakby jutra miało nie być”. Wywiady z pisarką znajdziecie na portalu LADY’S CLUB: https://ladysclub-magazyn.pl/category/pan-book/.

Weronika Tomala, „Cena zamążpójścia”. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2025. Stron 240, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 11 marca 2025. Powieść można zamawiać w księgarni internetowej wydawcy na stronie https://sklep.zysk.com.pl/cena-zamazpojscia.html. Dzięki życzliwości wydawnictwa mamy dla Was 2 egzemplarze tej książki. Poniżej nasz zwyczajowy konkurs z jednym pytaniem.
KONKURS CZYTELNICZY
Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka Wydawnictwa ogłaszamy dla czytelników LADY’S CLUB konkurs, w którym można zdobyć 2 egzemplarze książki Weroniki Tomali „Cena zamążpójścia”. Otrzymają je ci z Państwa, którzy odpowiedzą na pytanie: Jakie znaki wskazują na przemoc w związku, na kontrolę przymusową? Wymień przynajmniej pięć oznak. Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
REGULAMIN
1. Nagrodę w konkursie stanowią 2 egzemplarze książki Weroniki Tomali „Cena zamążpójścia”, ufundowane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo.
2. Rozdanie przewiduje 2 zwycięzców – każdy z nich otrzyma po jednym egzemplarzu książki.
3. Rozdanie trwa od 12 marca 2025 roku aż do wyczerpania nagród.
4. Do rozdania można zgłosić się tylko raz.
5. Zadanie polega na udzieleniu odpowiedzi na pytanie: Jakie znaki wskazują na przemoc w związku, na kontrolę przymusową? Wymień przynajmniej pięć oznak.
6. Spośród nadesłanych odpowiedzi redakcja wyłoni 2 zwycięzców.
7. Wyniki zostaną ogłoszone pod recenzją książki na portalu LADY’S CLUB.
8. Zwycięzcy mają 3 dni na przesłanie wraz z odpowiedziami na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl swoich danych do wysyłki nagrody drogą pocztową; w przypadku braku takiej informacji w wyznaczonym czasie zostanie wybrana kolejna osoba.