ICH CIĄGLE NIE MA W DOMU. Recenzja

STANISŁAW BUBIN

Nigdy nie mów nigdy! Po ogromnym sukcesie wydanej jesienią 2018 roku książki TOPR. Żeby inni mogli przeżyć BEATA SABAŁA-ZIELIŃSKA w licznych wywiadach i w czasie spotkań autorskich zaklinała się, że już nie wróci do kolejnych opowieści o Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, bo ile można pisać wciąż na ten sam temat, o tych samych ludziach? Byłaby to – uznała – kolejna kronika wypadków i akcji górskich, z licznymi powtórzeniami i nawiązaniami do pierwszej książki-matki, poświęconej historii pogotowia i kolejnych etapów rozwoju tej służby.

Widok na Tatry jesienią. FOT. ARC

Każdemu nowemu czytelnikowi autorka musiałaby tłumaczyć od początku albo choćby w przypisach, jakie szanse na przeżycie ma człowiek w lawinisku, dlaczego akcje jaskiniowe bywają najtrudniejsze, kiedy powstał TOPR i jaka była najdłuższa wyprawa ratowników, a także – czy śmigłowiec Sokół zawsze poleci po rannego, jak dalece toprowcy mogą narażać własne życie, co ich motywuje do działania, jak się szkolą i co potrafią, jakie były ich największe sukcesy i porażki oraz czy wychodząc w Tatry nie mają żadnych obaw i wątpliwości?

Z tych skwapliwych zarzekań autorki nic jednak nie wyszło! Oto na rynku pojawił się właśnie kolejny tom górskiej sagi Beaty Sabały-Zielińskiej, równie pasjonujący jak ten pierwszy. Mowa o książce TOPR 2. Nie każdy wróci. Życie jak zwykle – i to dość szybko, po dziesięciu miesiącach – zweryfikowało dość naiwne założenia dziennikarki, że w górach nic raczej już jej nie zaskoczy. Że, owszem, dzieje się w nich dużo, bo turyści wciąż powielają błędy innych turystów, a ratownicy dalej ich ratują, dając z siebie wszystko, a nawet więcej, lecz trudno oczekiwać, że w Tatrach zdarzą się jeszcze wypadki godne kolejnej książki.

W niespełna rok po ukazaniu się pierwszej książki, w sierpniu 2019, góry pokazały nieoczekiwanie jeszcze raz swoją potęgę, udowadniając, że są nieobliczalne, nieprzewidywalne i nadal śmiertelnie groźne. Niczego nie można w nich być pewnym, nic nie da się założyć i przewidzieć do końca, absolutnie nie wolno ich lekceważyć, choćby pogoda była najpiękniejsza każdego dnia. Kto mógłby proroczo wykalkulować, że w jednym miesiącu, niemal w tym samym czasie, nastąpi kumulacja najtrudniejszych, najcięższych operacji ratowniczych? W najgłębszej i najdłuższej jaskini Polski oraz na najwyższym szczycie Tatr Zachodnich!

Ratownicy musieli zmierzyć się wypadkami, o jakich dotąd nie śnili w najgorszych koszmarach sennych i jakich wcześniej nie przewidziały żadne szkolenia. Do tej pory bowiem nikt na świecie nie stanął przed podobnymi wyzwaniami, żadna górska służba. Bo czy ktoś słyszał o masowym wypadku na wysokości 1895 metrów nad poziomem morza? Z udziałem ponad 200 osób? Nie dziwię się zatem, że autorka musiała w trybie pilnym zweryfikować wszystkie swoje wcześniejsze założenia – te mianowicie, że do TOPR-u już nie wróci, w każdym razie nie w wersji książkowej. To, co się wydarzyło 15 sierpnia 2019 w Jaskini Wielkiej Śnieżnej, a potem 22 sierpnia 2019 na Giewoncie, w pełni zasługiwało na nową wielką opowieść o ratownikach, którzy musieli działać w ekstremalnych warunkach na dwóch frontach jednocześnie. Na każdym kładąc na szali własne życie – jak podkreśliła autorka we wstępie do drugiego tomu.

Tatry pokazały wtedy swoje najstraszniejsze oblicze. Tak straszne, że zaszokowało ono najbardziej doświadczonych toprowców. Im również trudno było uwierzyć w to, co się wydarzyło. Tymi wypadkami żyła wtedy cała Polska. Teraz, po dwóch latach, gdy już możemy o nich przeczytać szczegółowo w pasjonującej relacji, minuta po minucie, z pierwszej ręki, dostrzegamy, jak niewiele wówczas wiedzieliśmy, jaki mieliśmy wypaczony przez media obraz, jak bardzo wstrząsające to były historie. I dziwimy się w trakcie lektury tego dokumentu, że rozmiary tragedii nie były jeszcze większe, że nie zginął nikt z ratowników, zważywszy na warunki i skalę ich działań oraz stopień poświęcenia. 22 sierpnia 2019 na Giewoncie pioruny poraziły około 200 osób, zabijając na miejscu 4 z nich, w tym dwoje dziesięcioletnich dzieci, i dwie kobiety. Poważnie rannych zostało wówczas 157 turystów. Niespełna tydzień wcześniej rozpoczęła się także mordercza wyprawa toprowców do Jaskini Wielkiej Śnieżnej, gdzie w jej najciaśniejszym korytarzu, z powodu niespodziewanego zalania syfonu wodą, utknęło dwóch doświadczonych grotołazów z Wrocławia. Trwała ona równo miesiąc, od 17 sierpnia do 17 września 2019. Ciała eksploratorów jaskini, zmarłych z powodu hipotermii, po wielkiej i niebezpiecznej akcji strzałowej poszerzającej wąskie korytarze, wyciągnięte zostały na powierzchnię 5 września. W bezpośredniej akcji na Giewoncie wzięło udział 45 ratowników TOPR-u, a w jaskini w 33 zespołach aż 65.

Za sprawą reportażu Beaty Sabały-Zielińskiej te dramatyczne zdarzenia odżyły teraz na nowo.

Książkę powinien przeczytać każdy, kto słyszał o wypadku na Giewoncie latem 2019 roku, kto śledził i przeżywał walkę o życie grotołazów uwięzionych w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Wydawało nam się wtedy, że dzięki bieżącym relacjom dziennikarskim o tych wydarzeniach wiemy wszystko. No, prawie wszystko. Ja też uważałem, że jestem zorientowany, że mam wyrobioną własną opinię, bo coś tam o górach przecież wiem, bo byłem parę razy w Tatrach i nieźle orientuję się w terenie. Teraz, po przeczytaniu książki, zrozumiałem, jak bardzo daleki byłem od prawdy, że w gruncie rzeczy nie wiedziałem nic. Wiem z doświadczenia, że po upływie czasu od dramatu uzyskanie obrazu w miarę realnego, obiektywnego, nie jest łatwe, że trudno dociec prawdy. Zwykle w takich skomplikowanych sytuacjach górę biorą emocje, spiskowe teorie, półprawdy i zmyślenia. Uważam jednak, że w tym przypadku autorka świetnie poradziła sobie z zadaniem. Zebrała relacje od niemal wszystkich uczestników wydarzeń – od ratowników, bezpośrednich uczestników akcji, i od poszkodowanych zaczynając, na przedstawicielach różnych środowisk zajmujących się górami, rodzinach ofiar i rodzinach ratowników, na naukowcach i zwykłych świadkach kończąc. To były niezwykle trudne akcje, organizowane pod okiem telewizyjnych kamer i presją różnych środowisk, w tym zwłaszcza jaskiniowego. Działaniom służb towarzyszyła w sieci ogromna fala hejtu, z jaką nigdy wcześniej ratownicy TOPR-u, narażający swoje życie, nie mieli do czynienia. Akcji w Jaskini Wielkiej Śnieżnej przyglądał się cały ratowniczy świat, no i masa „znawców” w internecie. Gdy przyjaciele uwięzionych grotołazów grzmieli: „Robicie za mało i źle!”, koledzy ratowników z innych górskich służb mówili: „Robicie za dużo, bezsensownie przekraczacie wszelkie możliwe granice bezpieczeństwa!”. W Polsce wrzało, a tymczasem w domach ratowników w trwodze wypatrywano ich powrotu. Rodziny toprowców były osaczone ogromem plotek, pomówień, oszczerstw. Gdy pioruny waliły w Giewont, pojęcie górskiej tragedii nabrało zupełnie innego charakteru. Zdarzył się masowy wypadek turystyczny, jakiego nigdy wcześniej nie było! Autorka, rodowita góralka, wytrawna dziennikarka radiowa i publicystka, dobrze poradziła sobie z ogromem związanego z tymi akcjami materiału. Dopuszczając do głosu wiele osób, nie komentując ich opinii, nie wyciągając pochopnych wniosków, stojąc niejako za kulisami zdarzeń, stworzyła polifoniczny obraz-dokument. Wielowymiarowy i szczegółowy, momentami suchy, wręcz statystyczny, jakby wyjęty z urzędowego raportu. Relacje ratowników TOPR-u, świadków i ofiar wypadków, opinie ekspertów, głosy ze środowisk górskich, łączą się w książce z naładowanymi emocjami wypowiedziami kobiet – matek, żon, córek i partnerek ratowników. Tych, które cierpliwie i w trwodze czekały na ich powroty. Powstała w ten sposób książka, z której jednoznacznie wynika, że nie wszystkie zdarzenia i akcje w Tatrach kończą się happy endem, że nikt, kto się w góry wybiera, nie ma gwarancji szczęśliwego powrotu. Trzeba przyjąć za pewnik, że góry są nieobliczalne, że można i warto się z nimi mierzyć, ale niektórzy ze szczytów żywi nie wrócą. Dotyczy to zarówno turystów, jak i ratowników – trzeba to sobie jasno powiedzieć.

Reportaż Beaty Sabały-Zielińskiej nie powstał ku pokrzepieniu serc, dla budowania złudnego mirażu taternickiego szczęścia. Przeciwnie – jest naładowany strachem, smutkiem i bólem. Są w nim, owszem, iskry nadziei, ale szybko gasną. Być może nie każdemu turyście ratownicy pomogą, być może nie starczy im umiejętności i dobrego sprzętu, choć na pewno nie zabraknie woli walki i determinacji. W cieniu romantycznych wypraw górskich zawsze czai się śmierć. Piękno Tatr zderza się z kruchością istnień ludzkich, marzeniom zdobywców nieodłącznie towarzyszy ryzyko upadku, bólu i śmierci. Odejściom turystów i taterników sekundują żal i rozpacz bliskich. Śmierć górska to najczęściej śmierć ludzi młodych, rzutkich, energicznych, wysportowanych, sprawnych, więc żal i żałoba są tym większe i boleśniejsze. Autorka nie waha się także stawiać pytań o sens wielkich akcji ratowniczych. Czy dla wyciągnięcia kogoś, kto spadł w przepaść, przykryty został lawiną albo ugrzązł w jaskini, warto narażać życie aż tak wielu? Którędy przebiega granica bezpieczeństwa? Ryzyka opłacalnego albo nieopłacalnego? Kiedy podjąć decyzję o pozostawieniu ciała w górach albo pod ziemią, na dnie głębokiego korytarza skalnego?

Śmierć w górach była i będzie. Zawsze. To książka o śmierci górskiej. O bólu i cierpieniu, które nie mają nic wspólnego z romantyzmem wypraw turystycznych. Jak ze stratą bliskich radzą sobie ci, którzy pozostali? Jak przeżywają żałobę? Co czują, patrząc potem na Tatry? Do kogo mają pretensje? Te opisane drobiazgowo akcje w Jaskini Wielkiej Śnieżnej i na Giewoncie nie zamykają tematu, choć doczekały się one śledztw prokuratorskich (umorzonych) i pogłębionych analiz. Autorka poszła krok dalej i do opisu tych świeżych wydarzeń dołączyła historię z lutego 1999 roku, kiedy to w lawinisku śnieżnym na Zawracie zginęło trzech młodych turystów z Pułtuska, harcerzy. To również był głośny wypadek i na swój sposób szczególny, zważywszy na czas trwania i reakcję rodzin poszkodowanych. Opis tej tragedii dopełnia książkową kronikę TOPR-u i związanych z pogotowiem najsmutniejszych przeżyć, zapadających w pamięć i odbijających się wyraźnym piętnem na działalności służby. W ciągu 111 lat TOPR-u w Tatrach zginęło 1067 osób (w latach 1909-2020). Opisane w książce historie każą zastanowić się, jak daleko powinni posuwać się ratownicy i kiedy mają prawo powiedzieć „Dość, zrobiliśmy wszystko co do nas należało!”. Jak wiele my, zwykli turyści, możemy od nich oczekiwać? Jedno jest pewne: z lektury tych reportaży, pełnych wstrząsających obrazów, warto wyciągnąć wniosek, że tylko edukacja i myślenie mogą nas dostatecznie uchronić przed nieszczęśliwym wypadkiem albo śmiercią górską. Takie to proste: nasze bezpieczeństwo w górach i bezpieczeństwo ratowników zależą od zwykłych prostych decyzji: „Dziś nie wyjdę, odpuszczę sobie, wycofam się, bo w Tatrach wszystko może się zdarzyć”. To naprawdę duża pozytywna umiejętność i turystyczna mądrość. Można ją stosować, gdy się wyciągnie odpowiednią naukę z historii okupionych najwyższą ceną – śmiercią.

Beata Sabała-Zielińska. FOT. ARC

Beata Sabała-Zielińska jest rodowitą góralką, publicystką i dziennikarką radiową, przez lata związaną z Radiem ZET. Urodziła się w 1968 roku w Nowym Targu. Zajmuje się głównie tematyką górską. Przez dekadę opowiadała słuchaczom o problemach i ciekawostkach z Podhala i okolic, nadając swoim relacjom niepowtarzalny, zadziorny charakter. Jest autorką swoistego pamiętnika Radio-aktywna Sabała, czyli jak zostałam głosem z Zakopanego, wzruszającej opowieści o wierności i akceptacji Jak wysoko sięga miłość. Życie po Broad Peak oraz współautorką książek Zakopane, odkopane… i Zakopane, nie ma przebacz. Jej książki TOPR. Żeby inni mogli przeżyć i Pięć Stawów. Dom bez adresu przez kilka tygodni nie schodziły z list bestsellerów. Najnowsza książka na popularnym portalu Lubimy Czytać (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4983117/topr-2-nie-kazdy-wroci) uzyskała średnią ocen 8,7 na 10 możliwych. Autorka pracuje na co dzień na Uniwersytecie Jagiellońskim, prowadzi studencką rozgłośnię UJOT FM.

Beata Sabała-Zielińska, TOPR. Żeby inni mogli przeżyć. Str. 352.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2018 (www.proszynski.pl).
Beata Sabała-Zielińska, TOPR 2. Nie każdy wróci. Str. 335. Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2021 (www.proszynski.pl).
Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress