STANISŁAW BUBIN
Nie dość słów zachwytu nad Inkwizytorem Michała Śmielaka! Autor Znachora i Wnyków powrócił z fenomenalną kontynuacją swojej debiutanckiej książki. Powiada się, że jeśli pierwsza powieść jest bardzo dobra, to kolejnym ciężko będzie utrzymać wysoki poziom. Zwłaszcza gdy pracowity i zdyscyplinowany pisarz wbija się na rynek czytelniczy z trzema tytułami rocznie, a tak właśnie zrobił Śmielak. Pośpiech nie zawsze przekłada się na jakość. Z ręką na sercu mogę jednak powiedzieć, że autor nie zszedł poniżej oczekiwań, a Inkwizytor to gotowy scenariusz filmu sensacyjnego.
Z każdą nową książką Michał Śmielak jest coraz lepszy. Świetne, dosadne dialogi, nietuzinkowi bohaterowie, mroczna atmosfera, nagłe i niespodziewane zwroty akcji, precyzyjna narracja, a także przyspieszające z każdą sekwencją zdarzeń tempo opowieści tworzą gęstą tkankę thrillera, który trzyma nas w napięciu do samego końca. Wszystkie reguły gatunku zostały zachowane! Nie wiadomo kiedy człowiek ma za sobą ponad pięćset stron lektury i żałuje, że to już koniec.
W marcu 2021 nakładem krakowskiego Wydawnictwa Initium (www.initium.pl) ukazał się Znachor, a w styczniu tego roku Inkwizytor. Przypomnę tym, którzy pierwszej książki nie czytali (niech żałują!), że bohaterem dylogii jest Krzysztof Szorca, student historii wplątany w serię okrutnych morderstw. Krzysiek przez przypadek został jednym z głównych śledczych, a raczej ekspertów w tej mrocznej sprawie. Zaczęło się od tego, że zachorował, a pewien onkolog rozpoznał u niego nieoperacyjnego glejaka mózgu. Rokowania były kiepskie. Po obejrzeniu w telewizji wywiadu z atrakcyjną żoną znanego uzdrowiciela Krzysiek wysłał do niego mail, że chciałby się poddać niekonwencjonalnemu leczeniu, bo co mu pozostało. W ten sposób zafrasowany guzem student stał się pionkiem w skomplikowanej, śmiertelnej grze. Trafił do Dubiecka na Podkarpaciu, do rezydencji bogatego znachora Jakuba Wilka, gdzie w towarzystwie poznanego policjanta starał się dociec, kto w okrutny i wyrafinowany sposób morduje uzdrowicieli, znachorów i cudotwórców. Bo że morduje – nie mieli wątpliwości. Ktoś zbrodniami w średniowiecznym stylu naprawiał krzywdy wyrządzane biednym, schorowanym ludziom przez fałszywych i pazernych bioenergoterapeutów. Policja oczywiście udawała, że zabójstwa nie były ze sobą powiązane, że nikt nie urządzał polowań na czarownice, ale Krzysiek, znachor Jakub i ów glina o przezwisku Henry wiedzieli swoje. Seryjny morderca o pseudonimie Inkwizytor wysłał już do piekła trzydzieści parę osób, Był nieubłaganym łowcą, sędzią i katem. W tym czasie powstała też tajna, policyjno-prokuratorska ekipa Sabat, którą kierował brat Krzyśka, Marek Szorca. W zawiłości śledztwa włączyli się agenci tajnych służb, kolejny prokurator, lekarka z Rzeszowa i dziennikarze. Jeden z nich, warszawski reporter, zginął w Dubiecku od ciosu w serce w dniu tajemniczej śmierci miejscowej zielarki. Zginęli też – w innym planie tej szaleńczej gry – niektórzy mieszkańcy Dubiecka, wśród nich ksiądz i były esbek.
To wszystko działo się w pierwszym tomie tej znakomicie skonstruowanej, przemyślanej do ostatniego szczegółu fabuły. Kiedy w połowie książki wydawało nam się, że wszystko już wiemy, że odgadliśmy, kto mordował i dlaczego, okazało się, że wcale nie ten mordował, co myśleliśmy, że mordował, lecz ktoś inny, ale kto – tego się nie dowiedzieliśmy do ostatnich kart Znachora. Policja dla porządku zaklepała sprawę, uznając, że mordercą był Jakub i że zginął zasłużenie. I tylko parę osób miało co do tego wątpliwości, czytelnicy zresztą również… Przyszła więc pora na niecierpliwie oczekiwany finał. Upalnym latem, po kilkunastu miesiącach przygotowań do nowej serii morderstw, Inkwizytor dał o sobie znać w Inkwizytorze od przygrywki do zasadniczej akcji – przed niewielkim kościołem spalił żywcem księdza sprzedającego fałszywe medaliki o rzekomo cudownych właściwościach. Okoliczności zbrodni ewidentnie pokazały, że Inkwizytor wrócił, choć zdaniem policji było to absolutnie wykluczone, bo przecież morderca nie żył od dwóch lat! W tym samym czasie wzięty uzdrowiciel Jan Sarna dostał list świadczący o tym, że zabójca przystąpił do kolejnego krwawego cyklu. Popularny w całym kraju Sarna znalazł się na końcu siedmioosobowej listy. Jego wyszukana śmierć miała zwieńczyć wspaniałe, olśniewające „dzieło” Inkwizytora, niosącego sprawiedliwość ofiarom znachorów i uzdrowicieli, którzy bogacili się na cierpieniach chorych ludzi. Morderca zabijał tylko tych, którzy cynicznie uśmiercali swoich pacjentów, sprzedając im ułudę i nadzieję w postaci a to światła od Boga, a to magicznej wody, a to placebo czy tajemniczych proszków i energetyzujących ziół.
Zaczęło się pospieszne, nerwowe odliczanie, bo trup słał się gęsto. Do akcji powróciła grupa Sabat, w której znowu znaleźli się Krzysiek i Marek Szorcowie, Henry, a także prokurator Olgierd Orłowski i agenci tajnych służb. Jak to możliwe, że Inkwizytor bezczelnie powrócił i wkroczył na ścieżkę zbrodni, a śledczy byli całkowicie bezradni, choć dysponowali nieograniczonymi środkami? Czyżby miał pomocników w kręgach władzy? A może „kreta” w grupie Sabat? Dlaczego wciąż był nieuchwytny, parę kroków przed śledczymi? Łowy trwały, a uzdrowiciele, znachorzy i wróżbici trzęśli portkami. Kto będzie kolejną ofiarą Inkwizytora? Spalił człowieka żywcem na wizji, w czasie transmisji na żywo, więc jego możliwości wydawały się nieograniczone. W Zamościu, otoczonym pierścieniem policji mundurowej i tajnych agentów, zabił kolejnego człowieka. Szydził z policji okrutnie, bo o każdym swoim działaniu uprzedzał Jana Sarnę i znanego dziennikarza śledczego, mimo to w Świdnicy, przebrany za kuriera, powiesił w centrum miasta kolejną osobę. Media domagały się głów, wyśmiewały nieudolność policji i prokuratury, a morderca konsekwentnie wykreślał ze swojej siedmioosobowej listy największych oszustów i grzeszników, których karał za czary.
Przy okazji tych zdarzeń autor z pasją znawcy dziejów przybliżył nam w powieści osoby i zdarzenia z czasów zamierzchłych, kiedy płonęły stosy z wiedźmami, czarownicami i nieszczęsnymi kochankami diabłów. Widać, że Śmielak lubi historię i potrafi opowiadać o historycznych wydarzeniach, ich kulisach i kontekstach. Nie stracił jednak z pola widzenia realiów współczesnych – dostrzega wyraźnie, co się dzieje wokół nas. Zarówno Znachor, jak i Inkwizytor mają tę dodatkową wartość, że zawierają dużo swobodnie, ciętym językiem wyrażanych opinii o tym, co rozgrywa się w naszej rzeczywistości. Nie ma autor do niej stosunku nabożnego, potrafi wykpić telewizję publiczną, polityków, księży, dziennikarzy. Zapewne znajdą się jacyś mądrzy inaczej puryści językowi i prawacy polityczni, którym nie spodobają się te krytyczne oceny czy brzydkie wyrazy w dialogach, ale normalni ludzie tak mówią i myślą, a główni bohaterowie thrillerów Śmielaka są jak najbardziej normalni.
Oczywiście ominę w recenzji szerokim łukiem zakończenie tej niezwykłej historii, żeby nikomu nie zabrać przyjemności odkrycia, kto naprawdę był mordercą i czy w końcu policjantom udało się go złapać. Mogę tylko zagwarantować, że w finale kryminału przeżyjecie niejedno zaskoczenie i będzie wam przykro, gdy zginie kolejna osoba, być może nawet ta, którą polubiliście bardziej od innych. Takie życie, taka śmierć!
Każda powieść jest dziełem wyobraźni, wiedzy i kunsztu literackiego autora, a jej bohaterowie są najczęściej fikcyjni. Nie inaczej tutaj. Zabijani z takim pietyzmem przez Inkwizytora szarlatani i znachorzy zostali oczywiście wymyśleni przez pisarza, ale, niestety, nie można tego powiedzieć o stosowanych przez nich „terapiach”. Są one groźnym memento dla osób łatwowiernych i naiwnych, dlatego niespodziewanym efektem pozaliterackiego życia obu powieści Michała Śmielaka jest prowadzony przez niego na Facebooku cykl #poznajznachora, w którym autor ujawnia wyszperane w sieci dowody ich oszustw, metody „leczenia”, sposoby nabierania chorych i cierpiących. Z niektórych „zabiegów” można się pośmiać, inne łatwo wykpić, ale często będą to żarty przez łzy, bo za tymi bioterapiami kryją się przecież jak najbardziej realne dramaty i krzywdy ludzkie. Kiedy więc sięgniecie po rekomendowane tutaj książki i będziecie czytać o okrutnie likwidowanych znachorach, nie wstydźcie się bluźnierczej i niechrześcijańskiej myśli, że czasami w życiu na niejednego takiego drania przydałby się prawdziwy Inkwizytor. Co było do udowodnienia – amen!
O autorze. MICHAŁ ŚMIELAK, rocznik 1979. Mieszka w Sandomierzu. Zawodowo zajmuje się handlem, a dla przyjemności historyczną rekonstrukcją i konferansjerką na imprezach historycznych. Przygotowuje i reżyseruje także widowiska ogniowe (Fireshow). Pasjonat historii, gier komputerowych i motocykli. Laureat konkursu Gladiatorzy, organizowanego przez Fabrykę Słów. Znachor, który ukazał się w marcu 2021, był jego literackim debiutem. Naszą recenzję z pierwszej książki Śmielaka przeczytacie tu: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/mroczny-inkwizytor-recenzja/. Kolejną jego dziełem był kryminał Wnyki, także wydany nakładem Wydawnictwa Initium w roku 2021 (https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/bog-ukryl-pieklo-w-sercu-raju-recenzja/). Trzecia jego książka, Inkwizytor, jest kontynuacją Znachora i zamknięciem dylogii. Niewykluczone, że niektórzy bohaterowie wrócą do nas jednak w kolejnych kryminałach Michała Śmielaka.