STANISŁAW BUBIN
To nie jest przedstawienie dla wszystkich. Nie ma spektakli dla wszystkich, jak nie ma książek, obrazów i filmów. Każdy może czytać i oglądać co mu się chce, lecz nie każdy będzie zadowolony. To właśnie mam na myśli pisząc, że „Faraon” w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej nie jest dla wszystkich. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie zadowolony (jeśli zadowolenie jest miarą powodzenia sztuki). Gdy o mnie chodzi – poszedłem i byłem zadowolony. Może się wywyższam, może nie, lecz znaleźli się tacy, którzy kręcili nosem. Widziałem. Nie wiem, ilu ich było, gorące oklaski po premierze nie ujawniły skrytych malkontentów, którzy spodziewali się adaptacji powieści Prusa lub szukali podobieństw do filmu Kawalerowicza, a otrzymali fantasmagorię! To oni po spektaklu cicho pytali, co to jest. Dlatego przestrzegam – lepiej „Faraonów” nie porównywać, każdy jest inny. Na tego bielskiego warto się przygotować, a czasu trochę jest – następne wystawienia dopiero w nowym sezonie.
Zacznę od tego, że moim zdaniem mamy do czynienia z wydarzeniem artystycznym. Dużej klasy! Z teatrem prawdziwym. Lśniącym, błyszczącym, kolorowym, efektownym. Teatr to pyszny pod względem strojów, techniki i wyobrażeń. Śpiewny i baletowy. Oniryczny, somnambuliczny, lunatyczny. Teatr wizyjny to u nas rzadkość, więc przymiotniki zachwytu są uzasadnione. Ta nowa jakość gatunkowa określona została przez twórców jako fantasmagoria – rozpisana na chór i solistów. W zasadzie na wielogłos, bo chórów jest więcej. Raz jest on wielkim amorficznym ciałem, wyrażającym zbiorową wolę, niekiedy zaś rozwija się, wydłuża niczym wąż, dzieli na mniejsze chóry. Na naszych oczach przepoczwarza w mnóstwo różnych głosów. Nikogo specjalnie nie dziwi, że w Egipcie słychać pieśni włoskie. To zaleta fantasmagorii, że dopuszcza takie cuda. Chór dzieli się wtedy na cząstki, na osobnych pieśniarzy, by w innej odsłonie ponownie złączyć się, skleić w jeden głos, twardy, brutalny, donośnie brzmiący. Lub w złowieszczy, gniewny pomruk egipskiego ludu.
Słownikowo fantasmagoria jest fantastyczną wizją, stworzona przez nadwrażliwą wyobraźnię śpiącego artysty. Urojeniem, złudzeniem, iluzją, wymieszaniem jawy i snu, rzeczywistego świata z fantastycznym. Przedstawienie Cezarego Tomaszewskiego (pierwsza jego realizacja w Bielsku-Białej) jest właśnie czymś takim. Wymieszaniem wątków z powieści Bolesława Prusa i opery „Aida” Giuseppe Verdiego. Wątków ledwie zasygnalizowanych fabularnie, skrótowo. Autor adaptacji i dramaturgii Grzegorz Niziołek, projektanci scenografii i kostiumów Agnieszka Klepacka i Maciej Chorąży (duet Bracia), kompozytor Karol Nepelski i realizator światła Jędrzej Jęcikowski zaproponowali zupełnie nową historię młodego Ramzesa – jako połączenie obrazów i scen z całkowicie odmiennym rozmieszczeniem akcentów w tej znanej opowieści z dziejów starożytnego Egiptu. Co w opowieści z Prusa robi „Aida”? Po prostu jest! Tworzy pewne ramy i komentuje muzycznie rozgrywające się wydarzenia.
Giuseppe Verdi zainteresował się librettem „Aidy”, kiedy król Egiptu zaproponował mu bajecznie wysokie honorarium w wysokości 150 tys. franków francuskich w złocie. Tomaszewski na taką ofertę nie miał co liczyć, lecz podobnie jak włoski kompozytor dostał od dyrektora teatru wolną rękę w doborze wykonawców ról i wszystkich współpracowników. W „Aidzie”, podobnie jak u Prusa, też są obce wojska przekraczające granice Egiptu, są kapłani, faraon, żołnierze, niewolnicy, gorące uczucia i cały ten staroegipski sztafaż. A że z innego okresu? To nie ma znaczenia, kiedy realizuje się wizję spod palm i piramid, której jedynym odniesieniem ma być nasza współczesność. Kiedyś interpretatorzy powieści narzucali nam przekonanie, że Prus napisał dzieło o mechanizmach rządzenia, o walce młodego Ramzesa z potężną kastą kapłanów. Być może taki był jego zamiar, nie wiemy na pewno. Twórcy najnowszego „Faraona” pokazali, że znaczeń może być więcej. Że kiedy gra muzyka i słychać śpiewy, kiedy wszyscy się bawią i kochają w narkotycznym upojeniu, po cichu dokonuje się rozpad państwa i rośnie niebezpieczeństwo naruszenia granic przez siły nam wraże i wrogie. Militarne ambicje władcy mogą doprowadzić do utraty wolności. Kiedy faraon kocha się z żydówką Sarą i rozerotyzowaną, zazdrosną kapłanką Kamą, ktoś celowo podsyca napięcia narodowościowe, roznieca histerię antysemicką i wzywa do zachowania czystości rasowej przez eliminację obcych. Konflikty religijne i kulturowe są dobrym paliwem do spiskowania i przejęcia władzy.
„Aida” Verdiego traktowana była jako alegoria dziewiętnastowiecznej Europy. Twórcy nowego przedstawienia odczytali „Faraona” zaskakująco współcześnie – jako alegorię świata dręczonego przez wojny, nacjonalizmy, skrajne ideologie i rządy autorytarne. Przedstawienie nabrało szczególnej wymowy po wybuchu wojny w Ukrainie. Co może zrobić jednostka, żeby przetrwać i zmienić świat na lepsze? Jak się uchować przed tym, co nieuchronne? Miłość nas uratuje, zmieni myślenie, wpłynie na władze? Początkowo niewinna, niefrasobliwa atmosfera na dworze faraona z czasem gęstnieje. Robi się coraz poważniej, giną ludzie. To już nie żarty, młody Ramzes musi zaskakująco szybko dojrzeć i opanować sytuację. Czy zdąży ubiec spiskowców we własnych szeregach?
Wydawać by się mogło, że to on, władca, jest głównym bohaterem sztuki. Nieprawda. Jest nim trzynastoosobowy chór, raz udający zbiorowość, ogromną egipską społeczność, dojrzale i złowieszczo komentującą wydarzenia, a raz jest zaledwie jedną postacią, jakiegoś zagubionego Egipcjanina, nieświadomego rządowych spisków. Raz chór po prostu skanduje swoje żądania, innym razem śpiewa triumfalnie, aż mury drżą i posady świątyń, a raz łka cicho, lirycznie, smutno. Chór złożony z aktorów bielskich (znakomicie przecież śpiewających, co wiadomo od dawna) robi niezłe wrażenie i przykuwa uwagę. Nie sposób go lekceważyć. To właśnie chór, populistyczna większość, kreuje rzeczywistość i narzuca władzy swoje oczekiwania. To chór w niezwykły sposób towarzyszy solistom, a nie na odwrót. Zderza sacrum z profanum, miesza w tyglu spraw dobrze znanych, także z bieżącej perspektywy. Chór to bohater dużo bardziej złożony niż mogłoby się wydawać, jego głosu i przeżyć nie wolno ignorować…
Twórcy tego nielekkiego w wymowie przedstawienia nie zrezygnowali, co warto podkreślić, z humoru i widowiskowości. Pojawiły się na przykład dźwięki italo-disco i cytaty z popularnych polskich piosenek (Ramzes do Sary: A gdybym był młotkowym, w fabryce z młotkiem szalał? To co byś powiedziała, czy coś byś przeciw miała?). Nawet jeśli zechcemy wyłączyć w czasie oglądania myślenie o poważnych sprawach, niewątpliwie nie zostaniemy obojętni wobec rewelacyjnej gry świateł, scenografii i kostiumów, oprawy muzycznej i wspaniałej warstwy wokalnej. W ostatniej premierze sezonu 2021/2022 zobaczyliśmy w obsadzie Orianę Soikę jako Kamę, Mateusza Wojtasińskiego jako Ramzesa, Karola Pruciaka jako Lykona, Michała Czadernę jako Tutmozisa i Martę Gzowską-Sawicką jako Sarę. Wszyscy zasłużyli na uznanie! Mateusz Wojtasiński świetnie wypadł jako Ramzes, jego gibkość i gra ciałem budzą uznanie. Ale to tajemniczy, demoniczny Karol Pruciak jako Lykon przykuł szczególną uwagę widzów. Artysta na pewno zasługuje na duże, główne role w kolejnych spektaklach. Obie panie w solowych rolach, Oriana Soika i Marta Gzowska-Sawicka, ponownie nie zawiodły i wyraziście zaznaczyły swoją odmienność na scenie. Podobnie jak śliski, zawsze czujny i dobrze zorientowany w sprawach dworu Michał Czaderna w roli Tutmozisa. Chór znakomicie i przejmująco stworzyli Izabela Czyżycka, Piotr Gajos, Anita Jancia-Prokopowicz, Jagoda Krzywicka, Tomasz Lorek, Falunnette Mafa, Grzegorz Margas, Sławomir Miska, Adam Myrczek, Rafał Sawicki, Grzegorz Sikora, Marta Suprun i Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt. Po popisach wokalnych (i tanecznych) tych artystów ręce same składały się do oklasków.
Zobaczcie, jak przedstawiony został wojenny animusz Ramzesa, czemu służy powszechny populizm, dlaczego pojawia się antysemityzm. Popatrzcie, kto jest największym politycznym wrogiem rządzących. Przekonajcie się, czy można ukrócić władzę wtrącających się do wszystkiego kapłanów. I dlaczego ci na szczycie tak nienawidzą społeczeństwa, do którego wszyscy należymy. Brzmi znajomo? Nie, to przecież starożytny Egipt – teraz jest inaczej. Przejdźcie więc wrota państwa piramid i zobaczcie tamte problemy. Czy naprawdę są inne po upływie tysiącleci? Serio? To tylko niewinna fantasmagoria? Sen chorych z urojenia? Trzeba to przemyśleć na nowo.
FARAON. Fantasmagoria na chóry i solistów. Na motywach powieści Bolesława Prusa i opery „Aida” Giuseppe Verdiego. TWÓRCY. Adaptacja i dramaturgia – Grzegorz Niziołek. Reżyseria – Cezary Tomaszewski. Scenografia i kostiumy – BRACIA (Agnieszka Klepacka i Maciej Chorąży). Światła – Jędrzej Jęcikowski. Muzyka – Giuseppe Verdi, Karol Nepelski. Asystentka kompozytora – Oktawia Pączkowska. Asystent reżysera – Grzegorz Margas. Przygotowanie chóru – Anna Ostrowska. Inspicjentka – Halina Mieszczak. OBSADA. Kama – Oriana Soika. Ramzes – Mateusz Wojtasiński. Lykon – Karol Pruciak. Tutmozis – Michał Czaderna. Sara – Marta Gzowska-Sawicka. Chór – Izabela Czyżycka, Piotr Gajos, Anita Jancia-Prokopowicz, Jagoda Krzywicka, Tomasz Lorek, Flaunnette Mafa, Grzegorz Margas, Sławomir Miska, Adam Myrczek, Rafał Sawicki, Grzegorz Sikora, Marta Suprun, Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt. Premiera 4 czerwca 2022. PLAKAT. Tomasz Tobys. ZDJĘCIA. Joanna Gałuszka. Spektakl dla widzów od 16. roku życia. Używane są światła stroboskopowe.