Poważne uszkodzenie kolana, złamanie podudzia, uraz barku – to już naprawdę ostatni moment, by zadbać o formę przed wyjazdem na narty i uniknąć tak poważnej kontuzji. Na stokach dochodzi do coraz większej liczby wypadków. Według lekarzy, najczęstszą przyczyną jest brak odpowiedniego przygotowania. Sprawdź, co o typowo narciarskich urazach mówi dr MARIUSZ SMOLIK, ortopeda i traumatolog, specjalista medycyny sportowej z Kliniki Nieborowice.
Choć narciarstwo stało się w kraju nad Wisłą sportem masowym – bo jego uprawianie deklaruje nawet 5,6 mln Polaków – to wiedza o przedsezonowych przygotowaniach do zjazdów nie dorównuje przekonaniu o własnych umiejętnościach. Coraz lepszy sprzęt, w jaki wyposażeni są narciarze, nie jest równoznaczny z brakiem wypadków. Zdaniem ekspertów, kontuzji związanych z uprawianiem sportów zimowych jest coraz więcej, zmienił się jednak ich charakter. – To są wręcz zatrważające statystyki, liczba urazów kolan w ciągu ostatnich 10 lat wzrosła o niemal 250 procent. Dotyczy to przede wszystkim urazów skrętnych kolan – mówi dr Mariusz Smolik, ortopeda-traumatolog, specjalista medycyny sportowej z Kliniki Nieborowice. – To rezultat zmiany techniki jazdy na nartach na carvingową, która bardzo obciąża stawy przy słabszych umiejętnościach technicznych i nieprzygotowaniu kondycyjnym.
NARCIARSTWO TO NAJBARDZIEJ URAZOWY SPORT, zaraz po piłce nożnej. W obu przypadkach ważne są ogólna kondycja i wytrzymałość. Wciąż jednak zbyt wiele osób uważa, że są w stanie doskonale jeździć podczas zimowego wypoczynku na nartach lub desce snowboardowej, nawet jeśli ich trening sprowadza się do ośmiogodzinnego dnia pracy za biurkiem przez cały rok. Nic bardziej mylnego – takie podejście oznacza bowiem ryzyko poważnej kontuzji na stoku. Odpowiedni trening i regularne uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny sportowej znacznie zmniejszają takie ryzyko. – Najważniejsza jest kondycja ogólna. Dlatego każdy sport uprawiany w lecie ma znaczenie, bo poprawia naszą wydolność. Potrzebny jest też trening specjalistyczny z zakresu narciarstwa alpejskiego, ponieważ nawet kilka sesji treningowych potrafi przygotować nasze mięśnie do sezonu – tłumaczy dr Mariusz Smolik. – Urazy typowo narciarskie spowodowane są między innymi złym balansem mięśniowym, a osłabione mięśnie dają większą skłonność do kontuzji. Skręcenia kolana to najczęściej wynik osłabienia mięśnia czworogłowego uda. Gdy przechylamy się na nartach do tyłu, nie jesteśmy w stanie tego skorygować, noga nam ucieka i skręcenie gotowe.
W takich przypadkach najczęściej dochodzi do uszkodzeń więzadeł krzyżowych lub uszkodzeń wielowięzadłowych. Na drugim miejscu są urazy barku i kciuk narciarski oraz – nieco rzadziej – kontuzje stawu skokowego. Jeszcze 10 lat temu dominowały złamania podudzia, co wynikało z używania sprzętu narciarskiego gorszej jakości, ale dziś urazy tego typu są najczęściej wynikiem upadków podczas jazdy z dużą prędkością. Gdy narciarz przekroczy swoje możliwości, naraża się na tak zwany uraz wysokoenergetyczny, a co za tym idzie – także skomplikowane leczenie. Jednak nawet taka kontuzja nie oznacza końca narciarskiej pasji. – Medycyna poszła do przodu, dzięki czemu urazy więzadeł krzyżowych, które kiedyś wykluczały z uprawiania sportu, obecnie rokują bardzo dobrze – tłumaczy ortopeda z Kliniki Nieborowice. – Wielu zawodowych narciarzy jest w stanie zdobywać medale już kilka miesięcy po zakończeniu leczenia.
NIEZWYKLE WAŻNA JEST SZYBKA DIAGNOSTYKA SPECJALISTYCZNA, która przekłada się na większe prawdopodobieństwo szybkiego powrotu do zdrowia. – Sprawdzamy stan pacjenta w badaniu palpacyjnym. Wstępną diagnozę złamania potwierdzamy rentgenem i tomografią, a w przypadku urazu więzadłowego zlecamy rezonans magnetyczny. To wszystko odbywa się oczywiście w czasie jednej wizyty, praktycznie w pół godziny pacjent powinien być kompleksowo zdiagnozowany, z ustalonymi wskazaniami do leczenia operacyjnego – mówi dr Mariusz Smolik.
Większość zabiegów w obrębie kolana wykonuje się technikami małoinwazyjnymi, przede wszystkim metodą artroskopową, która w czasie zabiegu pozwala lekarzowi dokładnie zobaczyć staw od środka za pomocą małej kamery. Dzięki temu specjalista jest w stanie naprawić więzadło krzyżowe czy uszkodzenia chrząstki. Głębsze urazy oznaczają tradycyjne leczenie, choć przy dzisiejszej wiedzy nie wymagają gipsowania, co pozwala na szybką rehabilitację. To zresztą jeden z najważniejszych etapów powrotu do zdrowia. – W naszym ośrodku pacjent jest rehabilitowany już w 8 godzin po zabiegu, ponieważ sprawność ruchowa powinna być przywrócona jak najszybciej – informuje dr Mariusz Smolik.
To doskonała informacja dla pacjentów, wciąż jednak warto pamiętać, że jeszcze nie jest za późno na kondycyjne przygotowania do sezonu zimowego.
Kontakt: Ulica Kasztanowa 5, 44-144 Nieborowice
Jeżeli chcesz poznać więcej szczegółów dotyczących zabiegów przeprowadzanych w Klinice Nieborowice, zadzwoń: 32 213 42 09.