Zmysłowa kolekcja podbiła Rzym
W pierwszą sobotę lipca w Complesso Monumentale di Santo Spirito in Sassia w Rzymie, w czasie największego we Włoszech maratonu mody haute couture, polska projektantka Natasha Pavluchenko zaprezentowała swoją najnowszą kolekcję „Senses”. Przedstawiła ją obok propozycji takich kreatorów, jak Fausto Sarli, Renato Balestra czy Jean Paul Gaultier. Partnerem strategicznym wydarzenia była należąca do Mokate marka herbat Loyd.
Natasha Pavluchenko jako pierwsza projektantka z Polski przeszła przez sieć eliminacji rady programowej włoskiego święta wysokiej mody i została przyjęta do grupy Alta Roma Alta Moda przez kierującą jej pracami Silvię Venturini Fendi. Informacje i zdjęcia z jej pokazu zamieściły najważniejsze włoskie dzienniki La Repubblica, Il Messaggero, La Stampa. Bielska kreatorka zagościła też we wszystkich liczących się serwisach internetowych i na blogach związanych z modą.
– Sukces w Rzymie przybliżył Natashę Pavluchenko nie tylko do europejskich salonów mody, ale sprawił, że również Polki chętniej sięgną teraz po jej ubrania – stwierdziła Sylwia Mokrysz z zarządu Mokate SA. – Od lat konsekwentnie wspieramy ciekawe projekty z naszego regionu. Takie, które obronią się na konkurencyjnym rynku. Mam nadzieję, że w efekcie powstanie u nas na południu Polski silna marka związana z modą, która dołączy do grona firm, które stąd się wywodzą i odniosły sukces – dodała Sylwia Mokrysz.
Mokate towarzyszyło projektantce podczas jej pierwszego rzymskiego pokazu na Alta Roma Alta Moda w styczniu tego roku. Marka herbat Loyd była też obecna podczas wiosennych prezentacji Neo Couture w Mińsku i Warszawie.
– Uświadamiam sobie powoli, że lata pracy, naprawdę ciężkiej, zaczynają owocować. Nie potrafię jeszcze się pogodzić z myślą, że te wszystkie osoby w stowarzyszeniu Alta Roma, które są dla mnie legendami mody, traktują mnie jak równą sobie – powiedziała Natasha.
Klasyczne krawiectwo Natashy Pavluchenko zachwyciło rzymską publiczność. Blogerzy modowi zwracali uwagę, że dominowały kroje podkreślające piękno kobiecego ciała: dopasowane góry, powiewne lub rozkloszowane spódnice, spodnie szerokie typu palazzo albo z prostymi nogawkami, wieczorowe suknie uszyte z lejących się tkanin, koronek. Doskonałej jakości skóra wykorzystana została jako materiał na topy, kurtki, spódnice, spodnie i płaszcze. Kolorystyka kolekcji obejmowała odcienie bieli, pudrowych pasteli i pięknego szafiru. To ubrania niezwykle kobiece, miękkie, łatwe w noszeniu. 27 sylwetek zaprezentowanych na wybiegu przedstawiało „kobietę-lalkę”. Artystka przyznała, że inspirację czerpała ze swoich dziecięcych szmacianek, wciąż obecnych w tradycji Białorusi.
– Zaczynając od bieli, przez delikatne kremy i beże, do pastelowych błękitów i kończąc na czerni, która zawsze musi pojawić się w projektach Natashy, zobaczyliśmy połączenia wełny i jedwabiu, skóry i koronki, delikatnych i ciężkich, ręcznie wykonanych elementów, które przybliżyły nas do malarskich inspiracji projektantki. Skórzane czepki i wypadające spod nich bardzo długie, proste włosy oraz makijaże podkreślające oczy i usta (sprawiające wrażenie niemych), przywodziły wspomnienia z dziecięcych lat projektantki – na wybiegu pojawiły się bowiem „ożywione” sylwetki szmacianych lalek. Kontrastowość kolekcji i pokazu wzmocniona została dodatkowo mocnym światłem, które z jednej strony podkreśliło minimalizm i czystość stylizacji, z drugiej pozwoliło dostrzec każdy jej element – skomentował kolekcję stylista z teamu Natashy, Tomasz Gąsienica-Józkowy.
Pokaz kolekcji przygotowanej na wiosnę i lato 2014 roku powstał we współpracy z Ewą Nieć i jej Ars Davią (biżuteria),. Teresą Opiał (artistic coafiure director) i Sebastiano (L’Oreal Professionnel Rome), Rafałem Małysiakiem (koncepcja makijażu) i dyrektor kreatywną MKC Beauty Academy – Gabriellą Chiarappa (wykonanie). Obuwie składające się na pełny „look” kolekcji zapewniła firma sarenza.pl. Muzykę, specjalnie przygotowaną i zremiksowaną na potrzeby występu, zrealizował zespół Neo Retros. Honorowy patronat nad pokazem objęła ambasada Polski w Rzymie.
ZDJĘCIA: EMIL BILIŃSKI