WYSIŁKOWE WEJŚCIE NA CZUBEK GÓRY Recenzja

W górę! Plakat Tomasza Tobysa.

STANISŁAW BUBIN

Okoliczności są ważne, więc zacznę od nich. Teatr Polski w Bielsku-Białej wznowił działalność artystyczną 6 czerwca – kiedy tylko stworzyły się możliwości. Z tęsknoty za graniem! I jako pierwszy w kraju, zaraz po długiej przerwie wymuszonej wirusem, zaproponował premierę znakomitej sztuki o kryzysie wieku średniego i męskiej przyjaźni.

W sobotę 13 czerwca 2020, w tydzień po odmrożeniu, na dużej scenie Teatru Polskiego i jednocześnie – co warte podkreślenia – na teatralnej platformie VOD w internecie (www.vod.teatr.bielsko.pl) odbyła się polska prapremiera spektaklu W górę! (The Hill) Petera Quiltera, brytyjskiego dramaturga związanego z West Endem i Broadwayem. Reżyserii odważnie podjął się Witold Mazurkiewicz. W podziemiu, można by rzec, gdy wszystkim nam kazano siedzieć w domach, a na drzwiach teatru wisiała kłódka, bo koronawirus szalał. Dla wyższej kultury zaryzykowali także pozostali twórcy przedstawienia: Damian Styrna, Eliasz Styrna, Wojciech Myrczek, Barbara Guzik, Piotr Gajos, Tomasz Lorek i Rafał Sawicki.

Nazwisko Quiltera, twórcy wciąż granej tu Boskiej! o Florence Foster Jenkins, najgorszej śpiewaczce świata, i słynnego dramatu muzycznego Na końcu tęczy (End of the Rainbow), niejako z góry gwarantowało premierze sukces, zwłaszcza że za przekład wziął się Bartosz Wierzbięta, autor świetnych list dialogowych do takich filmów, jak Shrek, Rybki z ferajny czy Madagaskar. Ale było coś jeszcze, co przesądziło o wyborze tej sztuki. Dzięki Boskiej! teatr już wcześniej miał kontakty z Peterem Quilterem i to on zaproponował bielszczanom wystawienie po raz pierwszy w Polsce jego najnowszej sztuki The Hill. Dlatego w środku pandemii Witold Mazurkiewicz uznał, że gra warta jest ryzyka. W końcu życie wróci do normy – i trzeba mieć asa w rękawie. Tak oto niespodziewanie bielska scena przygotowała polską prapremierę spektaklu jako drugi teatr na świecie. Premiera światowa tego przedstawienia pt. Vejšlap miała odbyć się 21 marca 2020 w Divadlo Ungelt w Pradze, ostatecznie odbyła się 4 czerwca. Potwierdza to sam dramaturg na stronie www.peterquilter.net.

Przyznacie, że są to okoliczności zachęcające do obejrzenia spektaklu W górę! Paraliżowała mnie jednak świadomość, że sztuka, nie licząc antraktu, trwa grubo ponad dwie godziny, i że gra w niej tylko trzech aktorów. Obawiałem się, czy dam radę wytrzymać w maseczce i zaparowanych okularach, bo sztuki grane są teraz w warunkach reżimu epidemicznego. Wytrzymałem – i nie żałuję. Podobnie jak pozostali widzowie, zajmujący co drugie siedzenie i przejęci faktem, że po raz pierwszy w 130-letniej historii teatru uczestniczą w premierze sanitarnej. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie, sądząc po burzy oklasków na zakończenie sztuki – sztuki o trzech facetach w średnim wieku, kumplach jeszcze z czasów szkolnych, którzy postanowili wyruszyć na dwudniową górską wyprawę, by uczcić śmierć czwartego z nich, Garetha. Ci goście to Sam (Rafał Sawicki), Daniel (Piotr Gajos) i Tony (Tomasz Lorek). Każdy z nich, tak się umówili, wziął do plecaka kamień upamiętniający zmarłego przyjaciela, chcą te pamiątki zostawić na szczycie góry. Żadni z nich rasowi wspinacze, typowe mieszczuchy. Tylko Gareth chodził w góry, tylko jemu one były bliskie, rozumiał ich naturę, czuł bliskość, wiedział, po co zdobywa się szczyty.

Historia jest dosyć banalna i opowiedziana mało skomplikowanym językiem. Jednak autorowi i twórcom słodko-gorzkiej komedii udało się stworzyć w trakcie tej wyboistej wycieczki zajmującą opowieść o życiu. Sam jest typem playboya, podrywacza, gadatliwego erotomana, który lada dzień zamierza się ożenić i ustatkować, choć nie wierzy, że mu się to uda. Zaliczył w życiu tyle kobiet, lecz nie wie, co to jest miłość i jak sprawdzić wartość uczucia. Daniel jest eleganckim gejem, dystyngowanym, ułożonym, dobrze wychowanym. Pół roku wcześniej został porzucony przez partnera i nadal przeżywa rozstanie. Cierpliwie znosi homofobiczne żarty kolegów. Natomiast Tony to gość przy tuszy, trochę sybaryta, lubiący piwo i słodkie przekąski, nie kumający, po co pchać się w góry, skoro można wjechać samochodem do schroniska. Pracuje w branży ubezpieczeń i naciąga starszych ludzi na składki. Zanim ci trzej dotrą na szczyt, ich wspólna wędrówka staje się wzruszającą, momentami zabawną, momentami bolesną podróżą przez życie, przez doświadczenia zawodowe i problemy męsko-damskie. Mnóstwo różnych spraw wychodzi na jaw, kiedy się kłócą, spierają, żartują, opowiadają. Z każdą godziną okazuje się, że choć znają się jak łyse koniec, tak naprawdę nie znają się wcale. Nic o sobie nie wiedzą. Tony jest tragicznie samotny, boi się kobiet, nie potrafi zawierać nowych znajomości i myśli o śmierci samobójczej. Pisze dziennik, w którym to wyjawia. Sam ściągnął z internetu mowę ślubną, nie potrafi otwarcie rozmawiać z ludźmi, a swoje lęki ukrywa pod nadmierną gadatliwością i wulgarnym językiem. Nic nie wie o swojej narzeczonej, o jej rodzinie, mylą mu się imiona podrywanych dziewczyn. Dużo więcej o jego wybrance wie Daniel, który spędził z nią wiele godzin na rozmowach. Daniel też cierpi. Jako gej nauczył się skrywać emocje, chowa się przed ludźmi jak żółw w skorupie, boi się nawet przyjaciół.

Z narastającym zaciekawieniem obserwujemy proces przemiany tych trzech facetów. Dialogi między nimi są szorstkie i brutalne, czasami komiczne. Czekamy na finał wyprawy. Wejdą na górę? Wiemy, że przed wejściem na czubek góry ci goście muszą się otworzyć na siebie i zdobyć na brutalną szczerość, żeby utrzymać i utrwalić przyjaźń. Droga na górę pomaga im coraz bardziej – muszą się dzielić wodą i resztkami jedzenia, miejscem w niewielkim namiocie, muszą podawać sobie dłonie nad potokami i przepaściami, jeśli naprawdę chcą uczcić Garetha i dotrzeć na szczyt.

Obsada przedstawienia dobrana została niezwykle trafnie. Trzy różne typy osobowości, trzy odmienne charaktery. Rafał Sawicki ostro przerysowuje bohatera, jest luzakiem, który chce imponować swoim kolegom na każdym kroku. Piotr Gajos nie eksponuje nadmiernie swojej postaci, jest wyważony, naturalny, sympatyczny. A Tomasz Lorek w roli samotnika potrafi wzbudzić współczucie, a także, gdy trzeba, rozbawić. Widać, że łażenie po górach ich nie pasjonuje, ale lubią przebywać w swoim towarzystwie i nie chcą rezygnować z zamiaru oddania hołdu zmarłemu koledze. Po drodze sprzeczają się, krytykują nawzajem, wyśmiewają swoje wady. Jak to w męskim gronie. Kobiety nie zdobyłyby się na taką brutalną szczerość. Szybkie, ostre, cięte dialogi to duże wyzwanie dla aktorów, którzy nie schodzą ze sceny ani na chwilę. Wszyscy trzej świetnie sobie z tym radzą. To spektakl nietypowy, w charakterze stand-upu. Wyrazisty w języku, rozgrywający się w jedności miejsca, czasu i przestrzeni, ale otwierający się w opowieściach bohaterów na inne wymiary rzeczywistości, na rozmaite konteksty, ilustrowany różnymi gatunkami muzyki (brawo Wojciech Myrczek, jego stylowe covery niebanalnie komentują i puentują rozmowy bohaterów, dobrze się ich słucha). Zachwycają też animacje multimedialne. Damian Styrna i Eliasz Styrna wyczarowali światłami laserowymi na słupach i szarfach z folii, na stołach i podestach, wyniosłe zbocza gór, stoki, wschód słońca, mgłę, potoki, las i polany leśne – rzecz wprost niebywała jak sugestywnie! Proste elementy teatralnego tworzywa ożywają i gasną w grze świateł, a wszystko to współgra ze sobą tak znakomicie, że widz w pełni ulega magii i złudzeniu, stając się uczestnikiem tej mozolnej wspinaczki. Kostiumy zaprojektowane przez Barbarę Guzik i rekwizyty dodatkowo jeszcze podkreślają charakterologiczną odmienność bohaterów. Oprawa wizyjna i muzyczna, intuicyjna i skupiająca uwagę, w sumie dość prosta, lecz precyzyjna i doskonale zaaranżowana, jest jednym z największych walorów tego przedstawienia.

Warto zobaczyć i usłyszeć, pomyśleć i pośmiać się. Zachęcam, trzeba wraz z bohaterami tej sztuki pójść W górę! Oni przyrzekli sobie, że wkrótce znowu wyruszą.

TWÓRCY

Peter Quilter W górę! (oryg. The Hill). Przekład – Bartosz Wierzbięta.

Reżyseria – Witold Mazurkiewicz, scenografia – Damian Styrna, kompozycja i opracowanie muzyczne – Wojciech Myrczek, kostiumy – Barbara Guzik, animacje multimedialne – Damian Styrna, Eliasz Styrna.

OBSADA

Daniel – Piotr Gajos, Sam – Rafał Sawicki, Tony – Tomasz Lorek.

ZDJĘCIA Dorota Koperska

Premiera 13 czerwca 2020.

W górę! Plakat Damiana Styrny.
Napisano w Aktualności
Archiwum

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress