MOLIER, TY STARY DRANIU, BIJEMY CI BRAWA! Recenzja

Rafał Sawicki w roli Harpagona. Molier, Skąpiec. Premiera w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej 7 stycznia 2023. FOT. DOROTA KOPERSKA

STANISŁAW BUBIN

Za nami pierwsza tegoroczna premiera w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. I to jaka! Tuż po święcie Trzech Króli zobaczyliśmy brawurowo wystawionego „Skąpca” Moliera w interpretacji reżyserskiej Pawła Aignera – z Rafałem Sawickim w roli głównej. Jedna z najbardziej znanych i najczęściej grywanych komedii świata po latach nieobecności znowu gości na bielskiej scenie. Jak zaprezentował się Harpagon, tytułowy skąpiec, w odświeżonej wersji? Znakomicie, mówię od razu, bo dostosowany został do naszych czasów. Jego (nasza?) obsesja na punkcie pieniędzy okazała się ponadczasowa, o co skąpiec ma nawet pretensje do Moliera – za to, że go tak unieśmiertelnił. Harpagon nadal jest pochłonięty myślami o majątku i dalej jest bezwzględny dla rodziny. Ani na jotę nie zmienił postrzegania świata i wciąż nie rozumie, że namiętność do bogactw bywa zgubna.

Znacie treść tej arcykomedii? Pewnie tak, więc posłuchajcie. Akcja sztuki rozgrywa się w dawnej Francji, za czasów Ludwika XIV. Bogaty i chciwy mieszczanin Harpagon liczy każdy grosz i na wszystko żałuje pieniędzy. Nie tylko na własne dzieci, służbę i utrzymanie domu. Ze skąpstwa wykrada nawet owies z karmnika dla koni, którym woźnica potajemnie je dokarmia – z litości dla wychudzonych zwierząt. Oszczędności, dziesięć tysięcy luidorów w złocie, Harpagon zakopuje w przydomowym ogrodzie. W domu mieszkają Walery, ktoś w rodzaju doradcy Harpagona, który kocha się w jego córce Elizie. Również jest tam syn Kleant, trafiony strzałą amora, gdyż urzekła go urodziwa Marianna, dziewczyna z sąsiedztwa. Dorastające dzieci, by nie sprowadzić na siebie gniewu ojca, trzymają swoje uczucia w tajemnicy. Nieoczekiwanie stary Harpagon, za nic mając ich zdanie, postanawia pomnożyć majątek dzięki swojemu ożenkowi i intratnym mariażom potomstwa. Córkę chce wydać za bogatego, ale starego pana Anzelma, który gotów jest poślubić ją bez posagu (czysty zysk), a sam postanawia związać się z młodą Marianną, w której kocha się jego syn. Zrozpaczony i załamany Kleant gotów jest uciec z domu i wraz z ukochaną szukać szczęścia gdzieś w Europie. Namawia do tego siostrę: „Uzbierałem trochę kasy. Jeśli będziesz chciała zrzucić kajdany patriarchalnej niewoli, możesz do nas dołączyć. Uciekniemy do Polski, tam naród oświecony i postępowy, mają w maju napisać konstytucję, znieść pańszczyznę, wprowadzić prawa wyborcze dla kobiet, zresztą już teraz mogą pracować zarobkowo, dysponować własnymi pieniędzmi! To ostatnie dość kontrowersyjne, ale reszta?” – powiada siostrze Elizie. W tym momencie widownia wybucha śmiechem. Harpagon tymczasem rolę swatki powierza Frozynie i przez nią ustala szczegóły posagu panny młodej. By ratować swoją miłość i odwieść ojca od małżeńskich planów, młodzi ostatecznie decydują się skraść szkatułkę ojca. Stary będzie musiał wybrać – ślub czy zwrot luidorów? Nieświadomy niczego skąpiec już wydaje chytre dyspozycje służbie, nie mogąc doczekać się ceremonii zaręczyn. Gdy jednak z ogrodu znika zakopana skrzynia z majątkiem, Harpagon wpada w szał i czarną rozpacz…

Czy w tym streszczeniu znajdujecie coś, czego wcześniej nie było w wystawieniach „Skąpca”? Ależ tak, właśnie aluzję do Polski. Takich nieznanych w oryginale dopowiedzeń i odniesień do historii i współczesności jest w spektaklu dużo więcej. Stanowią one o dodatkowym smaczku komedii, są jej przyprawą. Twórcy oparli się głównie na genialnym tłumaczeniu Boya-Żeleńskiego, wykorzystując fantastyczny rytm jego przekładu, lecz sięgnęli też do oryginału i dodali kilka kwestii własnych, nie psując przy tym „Skąpca” ani trochę. Jest to więc w dalszym ciągu świetnie opowiedziana opowieść o rodzinie, którą Harpagon swoim niecnym postępowaniem niemal doprowadził do upadku. – Użyliśmy całej materii teatralnej, żeby wydobyć to piekło – powiedział na kilka dni przed premierą Paweł Aigner. Ta teatralna materia to, między innymi, muzyka z komedii z lat trzydziestych minionego wieku (między innymi „Co bez miłości wart jest świat” Henryka Warsa, Konrada Toma i Emanuela Schlechtera w wykonaniu Tadeusza Faliszewskiego i Orkiestry Syrena Record), efekty niczym z filmów slapstickowych (ganianie się wokół mebla), przepych iluzji scenicznej – wielkie jeżdżące koło cyrkowe, strzelanina z pistoletów na kapiszony, plastikowy kałasznikow, scenografia i wyposażenie domu poddane demolce, oryginalne kostiumy, łącznie z mechanicznie poruszanym ogonem z pawich piór, którym Harpagon puszy się przed Marianną, zabawy z portretami i lustrami, wymagające doskonałości aktorskiej, znakomite sztuczki i efekty, na przykład przecinanie mebli szpadą czy wieszanie bogu ducha winnego Walerego i zerwanie się sznura (zapraszam na „wieszanko”, jak pieszczotliwie powiedział Harpagon).

„Skąpiec” Moliera wystawiony został na deskach teatru po raz pierwszy 9 września 1668 roku. W roli głównego bohatera, Harpagona, wystąpił wtedy sam autor. Minęło już zatem ponad 350 lat od tego momentu, a Harpagon wciąż żyje – życiem wiecznym. Codziennie wokół nas możemy obserwować kolejnych harpagonów, którzy boleśnie przekonują się, że skarbu nie można zabrać ze sobą do grobu, bo „trumny nie mają kieszeni na monety”. Prawdziwy dramat Molierowskiego bohatera polega na tym, że on naprawdę kocha Mariannę, lecz przeżywa rozdzierającą mordęgę, ponieważ namiętność do bogactw jest w nim większa – i ona ostatecznie wygrywa.

Owo wewnętrzne rozdarcie bohatera na tle rodziny znakomicie ukazał Rafał Sawicki w najnowszej adaptacji „Skąpca”. Jeśli miałbym do kogokolwiek przyrównać go w niebywałej ekspresji i wyrazistości, to tylko do genialnego Louisa de Funèsa, który ponad czterdzieści lat temu też zagrał Harpagona w wersji filmowej. Podobnie jak u de Funèsa, groteskowy styl gry Sawickiego cechuje się ogromną dynamiką, bezustanną mimiką, gwałtowną gestykulacją, plastyką grymasów, westchnień i okrzyków, częstym zniecierpliwieniem, samolubnością i wszechogarniającym egoizmem, podskokami i specyficznym chodem. Rafał Sawicki jest aktorem wysokim i chudym, a także młodym, dlatego dla potrzeb roli przez ponad dwie godziny porusza się w zgarbieniu i skrzywieniu, żeby nadać postaci Harpagona pewnej demoniczności i komiczności, żeby samym tylko wyglądem przydać mu cech chciwca. I to mu się świetnie udaje. W „Skąpcu” Pawła Aignera nie ma całego Moliera, lecz cały skąpiec uwidoczniony został w Rafale Sawickim. Skąpiec Sawickiego odmładza Moliera, lecz nie zdradza go ani na jotę. Przeciwnie – artysta oddaje mu hołd (nie bez przyczyny na końcu pojawia się portret genialnego komediopisarza), w dość specyficzny zresztą sposób. Harpagon wykrzykuje w pewnym momencie: „Molier! Jesteś głupiec, bałwan, hultaj i bezczelnik”. I dodaje po chwili: „Molier, ty draniu! Dałeś mi życie wieczne, ale nie pozwoliłeś, bym żył wiecznie tu i teraz, na scenie. Brawa dla pana Moliera! Ty tapicerze królewski, uwikłałeś mnie w nieśmiertelność na niby. Co ci szkodziło napisać mnie prawdziwie nieśmiertelnym? Przestraszyłeś się pana Boga, co? Dobra, grajmy dalej, jutro pogadamy. Zrozumcie, w jakiej jestem sytuacji, was już dawno nie będzie na tym świecie, tak jak tysięcy innych widzów, którzy oklaskiwali „Skąpca”, a ja nadal będę, wzbudzając strach i politowanie, przeżywał katusze i zastanawiał się, jak zabrać swój skarb do grobu i jak przetransportować go na tamten świat, a jestem niby nieśmiertelny. Koszmar”.

Sztuka przez te dodatki nic nie straciła. Mimo sędziwego wieku nadal jest ostra i wyrafinowana. Dużo przy tym mamy śmiechu, ekspresji scenicznej, fantastycznego, zapierającego dech w piersiach ruchu scenicznego, zawirowań i strzelania. Twórcy przedstawienia wprowadzili na przykład kilkakrotnie dialogi symetryczne i nakładanie się dźwięków. Aktorzy mówią jednocześnie, lecz to co mówią nie jest aż tak istotne, chodzi bowiem o osiągnięcie wrażenia ogólnego zamieszania. Efekt osiągają przez to znakomity. Wszystko jest mocno przerysowane, momentami absurdalne, zahacza o sztuczność, lecz to zabiegi celowe – nie musimy prowadzić psychoanalizy postawy Harpagona, doskonale wiemy i czujemy, jaki on jest, a na pierwszy plan wybijają się komizm i zabawa, nawet wtedy, gdy główny bohater pokrzykuje na swojego stwórcę, na tego „drania” Moliera. Dla podkreślenia efektu, w tle, leci nieśmiertelny motyw muzyczny z repertuaru zespołu ABBA: „Money, money, money / Must be funny / In the rich man’s world”. Choć równie dobrze mógłby lecieć kawałek z Pink Floydów: „Money, it’s a crime. Share it fairly but don’t take a slice of my pie”. Nienasycony Harpagon na koniec, bezustannie, symbolicznie, wyciąga ręce do odzyskanej szkatułki. Już ją prawie ma, sięga po nią, dotyka końcami palców, lecz ta jego syzyfowa praca nigdy się nie zakończy. Pieniędzy ze sobą do grobu nie zabierze, nie nakarmi się nimi, lecz niestrudzenie wciąż będzie próbował, od pokoleń. Nikt tego lepiej nie ukazał niż Molier. Chciwość jest jedną z najgorszych naszych przywar i chociaż zmienia się świat, choć wszystko ulega przemianom i upływają wieki – chciwość nadal rządzi rodzajem ludzkim. Można oczywiście rozpaczać z tego powodu, rwać włosy z głowy, biczować się, katować lub chodzić do spowiedzi, ale można też – i chyba tak jest lepiej – pośmiać się ze wszystkich skąpców świata, wyszydzić, ironizować, zadrwić, dopiec komu trzeba. I taką wartość ma najnowszy spektakl w bielskim teatrze.

Nie muszę nikomu tej sztuki polecać, zwłaszcza że bilety są już wyprzedane na kilka miesięcy do przodu, bo nie tylko realizacja jest świetna, ale i obsada wyborna, nawet w rolach epizodycznych. Widać, że każdy szczegół został przemyślany do końca. O roli głównej, o kunszcie reżyserskim i zmyślnej adaptacji Pawła Aignera już napisałem, o znakomicie dobranej i przystosowanej do scenicznych realiów muzyce Piotra Klimka też. O brutalnie traktowanej i wytrzymałej scenografii Magdaleny Gajewskiej wspomniałem również. Nie dość słów pochwały pod adresem kostiumów Zofii de Ines, zwłaszcza – co dość rzadkie – strojów męskich. Wyglądają, owszem, jak stroje z epoki, lecz kojarzą się równie dobrze ze współczesnością, bo na przykład Ździebełko (Maciej Kulig) i Strzałka (Grzegorz Margas) noszą dżinsy, trampki, kaszkiety i czapki miejskich żulików. Przeciąganiu bohaterów do współczesności służy również pogardliwe obdzieranie Kleanta (Mateusz Wojtasiński) przez ojca z peruki, koronek i żabotów. Stroje się zmieniają, czasy też, a charaktery ludzkie pozostają bez zmian! Skoro już o Kleancie mowa, nie omieszkam dodać, że Mateusz Wojtasiński swoją kreacją znakomicie uzupełnia rolę Harpagona. Obaj aktorzy, Sawicki i Wojtasiński, czują się doskonale w swoich rolach i widać, że to sekundowanie sobie wzajem pochłania ich i dopinguje, że świetnie się przy tym bawią, że to ich naturalna skłonność do wygłupiania się, którą reżyser wydobył doskonale. Co więcej, radosna ekspresja obu aktorów udziela się całemu zespołowi, skłonnemu do brawury i przesady, do eksperymentowania i improwizacji. Czuje się tę pozytywną energię bijącą ze sceny, także wtedy, gdy aktorzy zwracają się wprost do publiczności, wciągając ją do zabawy. Bawi niezmiernie portret Anzelma w plastycznym, baletowym odtworzeniu Adama Myrczka, rozśmiesza Walery w wykonaniu Michała Czaderny, podlizujący się Harpagonowi, a także Weronika Lesiak, grająca „po luzacku”, swobodnie i nowocześnie Elizę, córkę skąpca. Wdzięczna jest także, choć skrępowana wolą rodzicielki Marianna (Oriana Soika), uwiązana symbolicznie sznurem z podartych prześcieradeł. Krótkie, błyskotliwe wymiany zdań, okraszane (tak, tak, nie bójmy się tego słowa) swojskimi przekleństwami, podnoszą dodatkowo ekspresję zdarzeń i przybliżają nas do współczesności. Oni, tamci, z tamtych czasów, jak się okazuje, byli przecież tacy sami jak my, choć w nieco innych kostiumach! Widać to również w rolach Frozyny (doskonale cwana Barbara Guzińska), lichwiarza Simona (Grzegorz Sikora) i komisarza (Tomasz Lorek, kojarzący się – znowu ze względu na strój – z niezbyt lotnym sierżantem Garcią z serialu „Zorro”). Wspomniałem o rolach drugoplanowych i epizodycznych, także z ogromnym wyczuciem aktorskiego emploi wykorzystanych przez reżysera. Na przykład w postaci Jakuba, który raz jest stangretem, a raz kucharzem, a grający go Sławomir Miska przezabawnie przepoczwarza się, jeśli można użyć takiego określenia, raz w jedną postać, raz w drugą, zależnie od tego, co życzy sobie jego paskudny chlebodawca, skąpiradło Harpagon. Wystarczy zwykły gest zdjęcia nakrycia głowy i zmiana akcentu w mowie, by wywołać salwę śmiechu. Predyspozycje fizyczne, wiek, typ urody i wygląd, a także talenty pantomimiczne wykorzystał reżyser w kolejnych dwóch postaciach – proboszcza i ministranta. W tych rolach Eugeniusz Jachym i Aleksander Pestyk. Pojawienie się i tuptanie obu tych postaci przez scenę, z krzyżem i kropidłem, automatycznie podnosi u widzów poziom rozbawienia, a przecież, jako się rzekło, są to w sztuce postaci drugoplanowe, ważne jednak dla całości obrazu, podobnie jak mrukliwa pani Claude (Jagoda Krzywicka), gospodyni Harpagona, która najczęściej macha miotłą lub ściera kurze, ale pojawia się tak niespodziewanie i tak wpasowuje się w bieg wydarzeń, że nie sposób sobie wyobrazić, by jej nie było. Relacja gospodyni z Harpagonem (kiedy ów na przykład nadeptuje rozmyślnie na tren jej sukni, by na moment przytrzymać ją na scenie), jest wprost klimatyczna i nadaje specyfikę całej akcji. Po prostu pani Claude też musi być w tym swojskim gronie, jeśli chcemy ogarnąć cały świat Harpagona. Oczywiście to on jest postacią najważniejszą, tytułową, popisową, prawie nie schodzi ze sceny, lecz wszyscy pozostali w jego konstelacji też są ważni – zwielokrotniają śmiech ze skąpca i niosą go przez wieki. Tak to właśnie odebrałem.

TWÓRCY: Autor – Molier. Tłumaczenie – Tadeusz Boy-Żeleński. Adaptacja, opracowanie, reżyseria – Paweł Aigner. Scenografia – Magdalena Gajewska. Kostiumy – Zofia de Ines. Muzyka – Piotr Klimek. Asystent reżysera – Grzegorz Margas. Inspicjentka – Halina Mieszczak / Renata Sladeczek. OBSADA:Harpagon – Rafał Sawicki. Walery, syn Anzelma – Michał Czaderna. Eliza, córka Harpagona – Weronika Lesiak. Kleant, syn Harpagona – Mateusz Wojtasiński. Marianna, córka Anzelma – Oriana Soika. Anzelm – Adam Myrczek.Frozyna, pośredniczka – Barbara Guzińska. Simon faktor – Grzegorz Sikora. Jakub, kucharz i woźnica – Sławomir Miska. Strzałka, służący Kleanta – Grzegorz Margas. Pani Claude, gospodyni Harpagona – Jagoda Krzywicka.Ździebełko, służący Harpagona – Maciej Kulig.Komisarz – Tomasz Lorek. Proboszcz – Eugeniusz Jachym. Ministrant – Aleksander Pestyk. PREMIERA: 7 stycznia 2023. Dodatkowe informacje, bilety, recenzje: https://teatr.bielsko.pl/spektakl/skapiec. ZDJĘCIA DOROTA KOPERSKA.

Napisano w Aktualności
Archiwum

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress