LUBIĘ SPOTYKAĆ SIĘ Z LUDŹMI, KTÓRZY SZCZERZE ROZMAWIAJĄ O SWOIM ŻYCIU. Wywiad

Z HANNĄ DIKTĄ, autorką wydanej niedawno przez Zysk i S-ka Wydawnictwo powieści „Niekochane”, rozmawia Stanisław Bubin

HANNA DIKTA: Lubię spotykać się w większym gronie z ludźmi, którzy chcą szczerze rozmawiać o swoim życiu, poglądach, którzy nie boją się pokazywać swojej prawdziwej twarzy. Mam takie osoby wokół siebie, w najbliższej rodzinie i wśród przyjaciół, ale bliskie spotkania z obcymi osobami również mają swoją wartość (fragment wywiadu).

Oparła pani najnowszą książkę na postaciach ze swojej rodziny, a przede wszystkim na historii miłosnej babci Stasi, której „Niekochane” pani dedykowała. Czy może nam pani ją przybliżyć? Kto o niej pani w domu opowiadał? Mama? Ciocia?

Rzeczywiście, książkowa Antonina ma wiele cech mojej babci Stanisławy, która zmarła dwa lata przed moimi narodzinami. Jej historię usłyszałam od mamy i musiałam ją słyszeć wielokrotnie, ponieważ bardzo dobrze zapisała się w mojej pamięci. Babcia, jako młoda dziewczyna, kochała z wzajemnością pewnego chłopaka. Nie pamiętam, niestety, jak miał na imię, a nie żyje już nikt, kogo mogłabym o to zapytać. Kiedy zachorował na gruźlicę, matka babci zabroniła jej się z nim widywać i kazała wyjść za kogoś innego – mojego dziadka. Po ślubie babcia zamieszkała w sąsiedztwie swojego pierwszego narzeczonego. Kiedy pracowała w polu, często widywała go, jak siedzi w oknie i na nią patrzy. Jakiś czas później zmarł, a babcia nawet nie mogła pójść na jego pogrzeb, ponieważ zabroniła jej tego teściowa. Myślę, że to musiała być dla niej trudna i ważna historia, ponieważ wiele razy opowiadała o niej mamie. Wyobrażam sobie nawet, że nigdy nie przestała kochać tego chłopaka, co oczywiście nie wykluczało miłości do dziadka.

Czy ma pani informacje, na przykład ze spotkań z czytelnikami, jak „Niekochane” odebrali mieszkańcy Giebła i Piekar Śląskich? Odnalazła pani jakichś świadków wydarzeń, które znalazły się w książce?

Nie miałam spotkania w Gieble, nawet nie wiem, czy mieszkańcy wsi wiedzą o wydaniu tej książki. Być może wybiorę się do tamtejszej biblioteki z egzemplarzem „Niekochanych”. Na świadków raczej bym nie liczyła. Babcia Stanisława to rocznik 1901. Jeśli chodzi o mieszkańców Piekar, to mam już kilka bardzo pozytywnych recenzji.

HANNA DIKTA, Niekochane. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2022. Str. 305.

Jest pani mamą trójki dzieci, uczy także w szkole. Czy jakieś problemy wychowawcze i własne doświadczenia zostały przez panią przetworzone literacko przy opisie relacji pomiędzy główną bohaterką Moniką a jej nastoletnią córką Polą?

Nie, Pola to postać fikcyjna, stworzona na potrzeby powieści. Moje nastoletnie córki chyba by mnie udusiły, gdybym sportretowała je w książce (śmiech).

W powieści jest mowa między innymi o ciąży nieletniej uczennicy z o wiele starszym od niej mężczyzną. Jak się w ciągu ostatnich lat zmieniło nasze podejście do takich spraw? Jakie ma pani na ten temat obserwacje, spostrzeżenia, także z perspektywy pani miasta?

To również historia fikcyjna, nie znam żadnej nastolatki, która zaszła w ciążę ze starszym mężczyzną. Trudno mi zatem wypowiadać się, jak podobne sytuacje są odbierane w moim mieście czy gdziekolwiek indziej.

Spodobało mi się, jak pani rozwiązała ten problem, przedstawiając kilka możliwych rozwiązań zagadnienia, w tym również nielegalnych w świetle obecnego, restrykcyjnego prawa (chodzi o aborcję). To coś w rodzaju elementu dydaktycznego?

Nie jestem ani zwolenniczką aborcji, ani jej zagorzałą przeciwniczką. Uważam, że w życiu zdarzają się różne sytuacje i nie ma co oceniać innych, ani wypowiadać się w jakichś kwestiach ze stuprocentową pewnością, póki sami nie staniemy przed pewnymi wyborami. Na pewno jednak restrykcyjne prawo antyaborcyjne jest wielkim nieporozumieniem. Dwa lata temu czynnie przeciwko niemu protestowałam. Jeśli chodzi o element dydaktyczny w moich powieściach – to nie ma go. Nigdy nie miałam zamiaru niczego czytelnikom narzucać. Sama bardzo nie lubię czytać książek z tak zwaną tezą.

Ciekawą, choć drugoplanową postacią jest Sylwia, przyjaciółka Moniki. Odbieram ją jako mentorkę, komentatorkę wydarzeń, kreatorkę możliwych rozwiązań różnych sytuacji życiowych. Sylwia bardzo Monice pomaga, choć sama też ma mnóstwo własnych kłopotów. W pewnym momencie podsuwa jej propozycję udziału w kręgu kobiet. Jest pani zwolenniczką takich kręgów?

Myślę, że na pewnym etapie życia takie kobiece spotkania mogą być bardzo pomocne. Wzięłam udział w dwóch takich kręgach i oba wspominam bardzo dobrze, ale tyle mi wystarczy, po prostu już tego nie czuję. Lubię jednak spotykać się w większym gronie z ludźmi, którzy chcą szczerze rozmawiać o swoim życiu, poglądach, którzy nie boją się pokazywać swojej prawdziwej twarzy. Oczywiście mam takie osoby wokół siebie, w najbliższej rodzinie i wśród przyjaciół, ale bliskie spotkania z obcymi osobami również mają swoją wartość. Bardzo dobrze wspominam ustawienia Hellingerowskie – w których wzięłam udział kilka razy, podobnie jak książkowa Sylwia – a także grę Satori. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie poznana niedawno Kasia, uczestniczka gry Satori, dziś już, niestety, nieżyjąca. Jej słowa o tym, że chciałaby przeżyć końcówkę życia pięknie, o pogodzeniu się ze śmiercią, jej wyjątkowy uśmiech, chyba najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek widziałam, a także bardzo trafne komentarze do mojego życia – zostaną ze mną na zawsze. Wracając do pana pytania, czy jestem zwolenniczką kręgów? Jestem zwolenniczką wychodzenia poza to, co znajome, otwartości, poznawania nowych ludzi, rozwoju. Myślę, że najgorzej jest, jeśli przez całe życie ślepo kierujemy się zasadami i poglądami, które wpoili nam rodzice czy dziadkowie i nawet nie próbujemy ich zakwestionować, poszukać własnej drogi. To jakby nigdy nie dorosnąć, nigdy nie poczuć się naprawdę sobą.

HANNA DIKTA: Nie jestem ani zwolenniczką aborcji, ani jej zagorzałą przeciwniczką. W życiu zdarzają się różne sytuacje i nie ma co oceniać innych, ani wypowiadać się w jakichś kwestiach ze stuprocentową pewnością, póki sami nie staniemy przed pewnymi wyborami. Na pewno jednak restrykcyjne prawo antyaborcyjne jest wielkim nieporozumieniem. Dwa lata temu czynnie przeciwko niemu protestowałam (fragment wywiadu).

Opowiada się pani w książce zdecydowanie za rodziną – naszą podstawą, życiowym fundamentem. Rodzina może być dysfunkcyjna, niedoskonała, ale to jednak rodzina. Trzeba dotrzeć do przyczyn problemów, wyjaśnić wszystkie sprawy do końca, by na tym budować ład i miłość. Jest pani przekonana, że Monice się udało? Wyciągnęła wnioski z historii domowych, pokoleniowych? Przestała wierzyć w fatum i dziedziczenie w genach rodzinnych przypadłości?

Nie wiem, czy zawsze udaje się doprowadzić do sytuacji, w której zapanują ład i miłość. Bywają takie relacje z rodziną, na przykład z narcystycznymi rodzicami, że jedynym wyjściem jest zerwanie kontaktów. Słyszałam o takich przypadkach. Nie jestem jakąś wielką idealistką w tych kwestiach. Myślę jednak, że dotarcie do rodzinnych historii jest ważne nie tyle dla ulepszenia relacji z bliskimi, na przykład rodzicami, tylko po to, aby samemu móc żyć pełnią życia, bez obciążenia rodowymi historiami czy programami. Tak, myślę, że Monice udało się wyjść z tych rodowych uwikłań. Nie dlatego jednak, że, jak pan powiedział, przestała w nie wierzyć, ale właśnie dlatego, że w nie uwierzyła, a wcześniej odkryła. Najbardziej niebezpieczne są tajemnice, historie, których nie znamy. Zakryte przed naszą świadomością działają najmocniej. Żeby przestały działać, musimy zdać sobie z nich sprawę. Serdecznie polecam wszystkim zgłębienie tego tematu, jest wiele książek i webinarów, które o tym traktują. Można także udać się na wspomniane już przeze mnie ustawienia Hellingerowskie.

Ważną rolę w opowiedzianej przez panią historii odgrywają dokumenty: listy, kartki pocztowe, fotografie, pamiętniki. Dużo się można z nich dowiedzieć, nawet gdy już odeszli ostatni żyjący świadkowie. Jest pani orędowniczką domowych pamiętników? Prowadzi pani rodzinne archiwum? Dzięki takim „starociom” Monika odbyła podróż w przeszłość, sporo się dowiedziała i nauczyła…

Tak, jestem zwolenniczką takich pamiątek. Moja ukochana ciocia Lucia, siostra mamy, którą zresztą wspominam w podziękowaniach do książki, zostawiła mi taką pamiątkę. Kiedyś narzekała na chroniczną bezsenność, więc zaproponowałam jej, żeby spisała swoje wspomnienia. Zrobiła to i teraz, prawie trzydzieści lat po jej śmierci, wciąż mam dostęp do jej słów. Ciocia była też doskonałą gawędziarką. Jako mała dziewczynka, a potem nastolatka uwielbiałam słuchać jej opowieści. Myślę, że to osoba, która miała na mnie bardzo duży wpływ.

I jeszcze pytanie dotyczące tytułu. Naprawdę były niekochane te wszystkie babcie, matki, córki, czy też tak im się wydawało, bo stawały swoim dzieciom na drodze do wolności, do szczęścia, do miłości, a później cierpiały. Chciały dobrze, a wychodziło jak zawsze? Jak budować relacje rodzinne, by być kochanym? Jest jakaś recepta?

Myślę, że córki z powieści bardziej czuły się niekochane, niż rzeczywiście były pozbawione miłości. A może inaczej – ich matki kochały je tak, jak potrafiły, w sposób wielce niedoskonały. Najwyraźniej nie miały zasobów, żeby kochać inaczej. Ciekawym tematem jest też poczucie bycia niekochaną przez córkę, jakie ma Monika. Taki przedwczesny syndrom pustego gniazda, może efekt zbytniego „uwieszenia się” na dziecku, przysłowiowego zagłaskiwania kotka. Nie wiem, jak budować relacje rodzinne, aby były dobre. Jako mama trójki dzieci mam w sobie wielką pokorę w tej kwestii i cały czas się uczę. Ja sama czułam się bardzo kochana przez mamę, ale nie mam poczucia, żeby specjalnie starała się okazywać mi swoją miłość. Dawała mi dużo swobody, akceptowała mnie, miała dla mnie czas, kiedy tego potrzebowałam, dopingowała mnie w moich pasjach. Tylko tyle, a może aż tyle? Dla swoich dzieci staram się być podobną matką, obecną, ale nie osaczającą, nie planującą im życia, raczej z podziwem obserwującą, jak dają sobie w nim radę. Myślę, że dzieci są naszymi wielkimi nauczycielami i podobnie jak my wychowujemy je, one wychowują nas, może nawet bardziej. Wychowują to znaczy stawiają przed nowymi wyzwaniami, powodują, że musimy się rozwijać, przekraczać siebie. I właściwie ta droga nie ma końca, bo przecież one dorastają, zmieniają się – inna jest relacja z małym dzieckiem, inna z nastolatkiem, inna – jak podejrzewam – z dorosłą osobą. Rodzicielstwo to duże wyzwanie, ale też wielka frajda. Myślę, że bez dzieci byłabym zupełnie innym człowiekiem. Chyba głupszym i słabszym, a na pewno mniej szczęśliwym.

Na koniec, jak zawsze, zapytam o plany dotyczące kolejnych utworów. Jakiej powieści możemy spodziewać się wkrótce? Czym nas teraz pani zaskoczy?

Na razie mniej piszę, a bardziej żyję. Taki czas. Choć oczywiście coś tam mam w swoich dokumentach, niemniej to jeszcze nie moment, żeby o tym rozmawiać.

Dziękuję za rozmowę.

Również bardzo dziękuję.

HANNA DIKTA (na zdjęciu) jest poetką i prozaiczką laureatką wielu konkursów literackich. Jej najnowsza książka „Niekochane” (305 stron) ukazała się nakładem Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.com.pl) i po raz kolejny zdobyła świetne opinie czytelników i recenzentów (www.lubimyczytac.pl/ksiazka/5031231/niekochane). Recenzję portalu LADY’S CLUB pt. „Kręgi kobiecej mocy” możecie przeczytać tutaj: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/kregi-kobiecej-mocy-recenzja-powiesci-hanny-dikty-niekochane/. Wcześniej Hanna Dikta wydała powieści „We troje”, „To nie może być prawda”, „Dwie kobiety”, „Trogirskie wakacje”, „Jeżeli jesteś” oraz tomiki poetyckie „Stop-klatka”, „Awantury nie będzie”, „Cienie” i „Jeszcze jestem kobietą”. Autorka ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Śląskim oraz studium podyplomowe z historii na Uniwersytecie Opolskim. Pracuje jako nauczycielka historii i języka polskiego. Z mężem i trójką dzieci mieszka w Piekarach Śląskich. Polecamy wywiady z pisarką na portalu LADY’S CLUB w sekwencji PAN BOOK – o powieści „Trogirskie wakacje”: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/wywiad-szczescie-to-zycie-w-zgodzie-ze-soba-w-harmonii-i-spokoju/ oraz o powieści „Jeżeli jesteś: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/opinie-na-temat-mojej-bohaterki-sa-skrajnie-rozne-wywiad/.

Napisano w Pan Book

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress